ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Fish ─ Fellini Days w serwisie ArtRock.pl

Fish — Fellini Days

 
 
1.3D - 9.11
2. So Fellini - 4.06
3. Tiki 4 - 7.32
4. Our Smile - 5.25
5. Long Cold Day - 5.33
6. Dancing in Fog - 5.30
7. Obligatory Ballad - 5.15
8. Pilgrim's Address - 7.18
9. Clock Moves Sideways - 7.17
 
Całkowity czas: 50:00
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,2
Dobra, godna uwagi produkcja.
,3
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,4
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,20
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,21
Arcydzieło.
,16

Łącznie 68, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
13.06.2001
(Recenzent)

Fish — Fellini Days

Fish - nowa płyta ... Tradycyjnie żywiej pewnie zacznie bić serce większości progresywnej braci. Czy powinno ? Spróbuję na to odpowiedzieć. Nasz kochany Szkot (tu "nieopatrznie" zdradzam swój stosunek ideowy do opisywanego gościa) ma tradycyjnie wysokie notowania wśród polskich fanów muzyki nazywanej progresywną.Grał, a raczej śpiewał w zespole do dziś owianym legendą, więc chcąc nie chcąc ciągnie za sobą ten ogon. Zresztą podobnie jak Ten Zespół. I podobnie jak Oni próbuje zrobić wszystko, by się od cienia płaczącego błazna uwolnić....

Fellini Days. Pierwsze informacje dotarły do mnie gdzieś w połowie ubiegłego roku. Że są przymiarki do nowej płyty, że tytuł będzie taki, itp. No cóż - pomyślałem sobie - pomysł na płytę jest pierwszorzędny. Temat rewelacyjny, tytuł brzmiący równie mistycznie co Misplaced Childhood. Forma artysty ? Płyta poprzednia - Raingods With Zippos plus poznański koncert utwierdziły mnie w przekonaniu, że forma wróciła i jest wielka. Troszkę się obawiałem, czy aby Fellini Days nie będą nieszczęsnym krokiem ku kontunuacji Raingods, a zwłaszcza suity Plaque Of Ghost. Teoretycznie byłoby to najbardziej logiczne posunięcie i nie wierzę, aby większość fanów była tym rozczarowana. No dobra, ja tu sobie gdybam i gadam (skrzywienie zawodowe) a wy czekacie na recenzję płyty. Zaczyna się przepięknie. Od dziewięciominutowego utworu "3D". Zaczyna się jak taka zwykła fish'owa balladka, ale ... Próbowałem odszukać właściwe skojarzenie tego nagrania. Pomógł mi w tym koncert. Mogę teraz powiedzieć, że utwór ten niesie ze sobą całe piękno rocka symfonicznego z lat 70 - tych, cudną melodię, doskonały tekst, no i tę część instrumentalną, która ma pokazać live, że to grają Artyści. Nie rzemieślnicy. Że wysnuty temat można poprowadzić w każdym kierunku, improwizować i wrócić do rzeczywistości. Choć po tym powrocie nic już nie będzie takie same. Trochę pachnie mi tu karmazynem, ale tylko trochę. Dalej na płycie mamy kompozycje "So Fellini" i "Tiki 4" (co za tytuł powiecie, i racja), które są bardzo zwartymi utworami i jako takie sprawdziły się idealnie na koncercie. "Our smile" to nagranie bardzo lansowane w radiu i słusznie. Nie wiem, czy to przez przypadek, czy w sposób zamierzony, ale Fish'owi wyszło spod pióra Kayleigh vol. 2. "Long Cold Day" niesie za to straszny ładunek ekspresji. Wyrażony głównie zgrzytającą gitarą Wesley'a - dawno nie słyszałem tak ostrego muzycznie utworu Fish'a. Chyba najbardziej mnie zaskoczyło to nagranie. Gdy się kończy nadchodzi chwila uspokojenia i jakby przeniesienia klimatu Raingods - pojawia się "Dancing In Fog". Ostatnie dwa nagrania to już prawdziwy wielki finał. Doskonały tekst "Pilgrim's Addres" koresponduje tu z klasycznym dla tego rodzaju muzyki sposobem budowania napięcia. No i do tego "Clock Moves Sideways". These are Fellini days śpiewa Fish wplatając w ten tekst słowo, od którego żywiej bije nam serce. Fellini days - Fugazi. I tak jest rzeczywiście. Dostajemy od Mistrza dzieło skończone niczym filmy Felliniego. Stawiające pytania, opisujące rzeczywistość w specyficzny sposób. Pewnie z założenia miała to być muzyka, którą od rocka progresywnego dzielą oceany. A tu okazuje się, że jest odwrotnie, mamy prawie-że koncept album, ze wszystkimi elementami "naszej muzyki". Podane świeżo, w prosty sposób. I bez cienia poprzednich płyt wlokących niczym zmora za plecami. Przyznam szczerze, że bałem się jak cho...ra tego, co usłyszę po odpakowaniu paczki ze Szkocji. I dobrze. Nadciągają Fellini days, a więc nic już nie będzie takie samo.

p.s. Paczuszka ze Szkocji przyszła strasznie potrzaskana. Opakowanie na 2CD zawierało jedną "blaszeczkę" ! Pomyślałem sobie - "buchnęli mi drugą płytę !". Na szczęście tak się nie stało - płytka przyjdzie za parę miesięcy, jak fani zdecydują, co ma zawierać.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.