Nowa płyta Sagi. I to kolejna na przestrzeni dość krótkiego czasu. W wypadku tak zaawansowanych stażem wykonawców, można mieć uzasadnione podejrzenia, jeżeli chodzi o poziom muzyczny wydawnictwa. Z tym w wypadku rockowych weteranów bywa różnie. Statystycznie wychodzi jedna na trzy-cztery. Przykład - choćby The Rolling Stones i Deep Purple. Po prostu z dobrymi pomysłami bywa krucho.
No ale to jest ta jedna z tych trzech – czterech, która raczej artystom wychodzi. Saga nie eksperymentuje. Jak grali na swojej pierwszej płycie w 1978 roku tek grają i teraz, bez większych zmian. Nawet muzycznie jest prawie tak samo dobre. Tyle, że produkcja jest dużo lepsza. Stylistycznie jest to dokładnie to samo. Kanadyjczycy zawsze grali coś, co było wypadkowa hard-rocka, rocka progresywnego i AOR. Oczywiście taka muzyka znajduje się na ich najnowszym albumie „Trust”. Jego poziom jest dość dobry, ale zawartość momentami nieco nierówna. Po dwóch pierwszych dobrych , dynamicznych utworach , następuje zwolnienie tempa, a po drodze trafia się „Time to Play” z funkująco grająca sekcja, co może przypominać dokonania Toto . Tytułowy „Trust” znowu podnosi temperaturę – mocny numer z rozmachem, najlepszy na płycie. Reszta płyty prezentuje się całkiem dobrze, na przykład przebojowe „Ice in The Rain”. Cecha tej płyty jest równowaga – w kompozycjach – między melodiami a instrumentalnymi popisami, a w aranżacjach i produkcji – między poszczególnymi instrumentami. Może nie jest to zbyt nowoczesne, ale w tej muzyce sprawdza się najlepiej.