ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Rolling Stones, The ─ A Bigger Bang w serwisie ArtRock.pl

Rolling Stones, The — A Bigger Bang

 
wydawnictwo: Virgin Records 2005
 
1.Rough Justice
2.Let Me Down Slow
3.It Won`t Take Long
4.Rain Fall Down
5.Streets of Love
6.Back of My Hand
7.She Saw Me Coming
8.Biggest Mistake
9.This Place Is Empty
10.Oh No, Not You Again
11. Dangerous Beauty
12.Laugh, I Nearly Died
13.Sweet Neo Con
14. Look What The Cat Dragged in
15.Driving Too Fast
16.Infamy
 
Całkowity czas: 64:28
skład:
Mick Jagger – vocals / Keith Richards – guitars / Ron Wood – guitars / Charlie Watts – drums
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,1
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,3
Dobra, godna uwagi produkcja.
,5
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,5
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,22
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,22
Arcydzieło.
,12

Łącznie 72, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
20.10.2005
(Recenzent)

Rolling Stones, The — A Bigger Bang

To jest płyta z 2005 roku? A nie z 1975, albo z 1969 , nie raczej z 1975. Mniejsza z tym.

Ostatnie płyty Stonesów traktowane były z szacunkiem, ale bez jakichś większych emocji. Na szczęście teraz jest jakby odwrotnie. Od razu, na początek mały skandal. Tym razem nie poszło o obsikiwanie stacji benzynowej, czy o wykrycie przy którymś z członków zespołu małego składu środków zmieniających świadomość. Za to podkurwili kilku nadętych, amerykańskich prawicowców piosenką “Sweet Neo Con”. Szacuneczek, o to chodzi – ponoć rock to muzyka buntownicza (przynajmniej taki kiedyś był...). Mieli rację. Ale to znaczy, że nic się nie zmienia – Stonesi (to dobrze) i świat też (to gorzej). Jeśli średnio złośliwy , rockowy kawałek, bez wulgaryzmów, powoduje spazmy świętego oburzenia, z wezwaniem do bojkotu włącznie, to znaczy, że od “Satisfaction” wszystko zostało po staremu, a trochę ludzi mentalnie nadaje się do Bakutilu, na mączkę kostną.

Do tego sam tytuł płyty – “Większy wybuch” – srututu tutu, na pewno tylko o to chodzi , a że znaczy to również “Większe Ruchanko” to już pewnie inna broszka. Ciekawe czy to reminiscencje z bujnej i szumnej młodości – vide film “Cocksucker Blues”, czy to niespełnialne (już?) marzenia. Ale Jaggera to chyba raczej nie dotyczy, on gdzie nie zakisi ogóra, to jakiegoś potomka zostawi. Najmłodsze Jaggerzątko w tym roku do zerówki poszło. W jakiejś kolorówce przeczytałem, że tytuł świadczy o tym, że Stonesi podejmują na tej płycie temat teorii powstania Wszechświata. Obśmiałem się jak norka.

“Rough Justice” – bluff, czy faktycznie mają tak mocne karty? Sam ten utwór, to otwarcie , jakiego dawno u Stonesow nie było. Niektórzy mówią , że to najlepsza płyta zespołu od czasu “Some Girls”. Zdecydowanie tak. Na ostatnich kilku płytach zawsze było sporo niezłych numerów, ale “sztuki” na pełny long-play nie starczało, zapchajdziur nawet potrafiło być pół na pół (choćby “Bridges to Babylon”). “A Bigger Bang” to też nie jest jakiś straszny cymes, bo do tych 64 minut, trochę im muzyki zabrakło. Jednak tym razem niewiele. Pierwsze słuchanie sądujące wypadło bardzo pozytywnie. “Rough Justice” jest jak strzał w pysk – ojej, to oni jeszcze potrafią grać z takim czadem?! Jakby było dalej na takim poziomie, to byłaby jedna z najlepszych płyt Stonesów w ogóle. Jednak potem zwalniają tempo. Nie obeszło się bez obowiązkowej kontrybucji wokalnej na rzecz Keitha Richardsa. Co ciekawe tym razem dostał do zaśpiewania naprawdę bardzo ładną piosenkę, “This Place Is Empty” i zaśpiewał ją też bardzo ładnie(jak na niego). Ale nie dam sobie jaj obciąć , że mu studio mocno nie pomogło. Nie wiem, czy to nie powinien być singiel? “Sweet Neo Con” oprócz zjadliwego tekstu, to bardzo udany rockowy numer, wcześniej mocno zapada w uszy “Oh No, Not You Again” (“O nie, znowu wróciłaś spierdolić moje życie...” – jak ja lubię takie teksty :) ), “Rain Fall Down” buja funkowo jak swego czasu “Miss You”. Ale nie jest to moje “cup of tea”, “Let Me Down Slow” podoba mi się jeszcze mniej – takie banalnie popowe. Oprócz tych dwóch utworów reszta broni się bez problemu. Wyróżniają się jeszcze dynamiczny “It Won’t Take Long”, fajny blues “Back of My Hand”, ballada “Laugh, I Nearly Died”

Malkontenci będą zarzucali Stonesom, że cały czas grają to samo i tak samo. Z tym tak samo, to nie tak do końca. Raczej można powiedzieć, że pod tym względem ich muzyka zatoczyła szerokie koło. Takie garażowe brzmienie mieli gdzieś w pierwszej połowie lat 70-tych, a “Undercover” z początku lat osiemdziesiątych brzmiała o niebo nowocześniej niż “A Bigger Bang”. A że grają to samo? Ponad czterdzieści lat temu wymyślili jak połączyć czarnego bluesa z białym buntowniczym (wtedy) rock’n’rollem. A nawet jeśli oni nie byli pierwsi, to zrobili to najlepiej. Po drodze było jeszcze trochę country, folku, blugrass, psychodelii, potem reggae i funky. Mało? Jest w czym wybierać. Poza tym , co maja grać, to przecież ich patenty słychać w każdym prawie, sensownym, rockowym kawałku od Velvet Revolver do White Stripes.

Średnia wieku w zespole powyżej sześciu dych. To problem. Ale raczej nie dla Stonesów. Raczej dla muzyki. Bo światowa scena muzyczna bez The Rolling Stones będzie wyglądała znacznie gorzej...

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.