ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Rolling Stones, The ─ Sticky Fingers w serwisie ArtRock.pl

Rolling Stones, The — Sticky Fingers

 
wydawnictwo: Atlantic 1971
 
1. Brown Sugar [3:48]
2. Sway [3:50]
3. Wild Horses [5:42]
4. Can't You Hear Me Knocking [7:14]
5. You Gotta Move [2:32]
6. Bitch [3:38]
7. I Got the Blues [3:54]
8. Sister Morphine [5:31]
9. Dead Flowers [4:03]
10. Moonlight Mile [5:56]
 
Całkowity czas: 46:25
skład:
Mick Jagger – lead vocals, acoustic and electric guitar, percussion / Keith Richards – electric guitar, 6 & 12 string acoustic guitar and backing vocals / Mick Taylor – electric, acoustic, and slide guitar / Charlie Watts – drums / Bill Wyman – bass guitar, electric piano Additional musicians Paul Buckmaster – string arrangement / Ry Cooder – slide guitar / Jim Dickinson – piano / Rocky Dijon – congas / Nicky Hopkins – piano / Bobby Keys – saxophone / Ronnie Lane – vocals / Jimmy Miller – percussion / Billy Nicholls – vocals / Jack Nitzsche – piano / Billy Preston – organ / Jim Price – trumpet, piano / Ian Stewart – piano / Pete Townshend – vocals
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,2
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,6
Arcydzieło.
,89

Łącznie 100, ocena: Arcydzieło.
 
 
Ocena: 8++ Arcydzieło.
07.10.2010
(Recenzent)

Rolling Stones, The — Sticky Fingers

Yeah, and you can sit around, yeah
and you can watch all the clean white sheets stained red.

 

Sticky Fingers. Jedna z najsłynniejszych okładek albumów rockowych wszech czasów i … muzyka, tak gęsto napakowana odniesieniami do „używek”, że – jak napisał przed laty jeden z recenzentów – wystarczy polizać płytę, by odjechać do końca tygodnia. Najpełniej i najdosłowniej sprawa narkotyków wybija się na pierwszy plan w zacytowanym na początku recenzji Sister Morphine Jaggera i Marianne Faithful. W końcu to właśnie taki zapis zmagań z uzależnieniem, pisany z pierwszej ręki. Bogini lat sześćdziesiątych, adorowana przez wszystkich wyjątkowo niegrzecznych Stonesów wpadła w tarapaty nałogu za sprawą dużo silniejszych używek (co zresztą w tekście doskonale słychać). Piosenka, którą wspólnie z Mickiem popełniła jest z jednej strony pięknym, a z drugiej przerażającym przykładem, dokąd prowadzi narkotykowa ścieżka. Niby ładnie, niby przyjemnie, a jednak te wszystkie sprzężenia, trzaski i surowe dźwięki wiodą w jednym kierunku: ku wszechogarniającemu strachowi i rozpaczy. Gdy człowiek siedzi i patrzy, jak białe prześcieradła pokrywają się krwią…
 

Album – to kanon muzyki rockowej. The Rolling Stones zagrali na tej płycie wszystko, co wówczas w muzyce rockowej się działo. Blues? Proszę bardzo I Got The Blues (i zgrabna balladka przy okazji). Rock’n’roll? Proszzzz… Bitch (siglowe cudo zakazane w niektórych krajach z uwagi na bezpośredni tekst). Prawie jazz- rockowe granie pojawia się w drugiej, półimprowizowanej części Can’t You Hear Me Knocking. Dead Flowers brzmiące jakby napisali je członkowie CSN&Y (a kto powiedział, że Stonesi nie mogą grać country?). Kosmiczne Moonlight Mile na koniec – z jednej strony przebijające się na pierwszy plan jakieś dalekowschodnie klimaty, a z drugiej wręcz symfoniczny rozmach – pokazują The Rolling Stones jako grupę grającą coraz silniej zaznaczającego się w świecie muzyki … artrocka. Uff… to już kompletna zmiana wizerunku.
Najważniejsze jednak w Sticky Fingers jest to, że na albumie nie ma słabych piosenek. Jest za to całkiem pokaźna ilość rockowej energii, zaklętej w genialnie współpracujących gitarach Richardsa i … Micka Taylora. Być może to właśnie za sprawą Taylora album brzmi tak świeżo? W końcu doświadczenie u ojca brytyjskiego białego bluesa Johna Mayalla to zdecydowanie jednak z najlepszych referencji, jakie można sobie wyobrazić. Byle kto tam nie grywał, toteż niezwykle łatwo przyszła Stonesom zamiana z Jonesa na Taylora (na dodatek była to zamiana na lepsze, zważywszy na stan, w jakim znajdował się Brian Jones u schyłku swojego życia).
 

I na koniec dwie sprawy. Oczywiście owe „uzależniacze” w przypadku Jaggera mogą mieć zupełnie inną postać. Mimo, że kłopoty z tym, co nazywamy „narkotykami” to problem wszystkich Stonesów (nie tylko wokalisty, rzecz jasna, o nie!), to jednak chyba każdy wie, że Mick Jagger od uzależniony był od … „pięknych kobiet”. Brown Sugar… tytułowy cukiereczek to pewnie Marsha Hunt (dziewczyna Micka rzecz jasna). Wspomniany Sister Morphine to wprost piosenka o Marianne Faithful (że to dziewczyna Micka nie muszę dodawać). Słynne i chyba najczęściej grane z albumu Wild Horses to ukłon w stronę Anity Pallenberg (dziewczyny Keitha Richardsa, która nie zdążyła zostać – oficjalnie, bo kto ich tam wie – dziewczyną Micka). Całość oprawiona w tytuł „lepkie paluszki”… i taką okładkę! No, no, piorunująca mieszanka.
 

A właśnie! Okładka! To druga kwestia. Na całym (cywilizowanym – bo Polska do niego nie należała) świecie album ukazał w wersji ze słynnym zdjęciem Joe Dallesandro (wielu myślało, że to krocze Micka Jaggera). Cover, zaprojektowany przez Andy Warhola zamontowany miał zamek błyskawiczny, po rozpięciu którego zobaczyć można było inną, ukrytą dotąd treść (niestety wersja CD zabiła zupełnie urok tej okładki). Wówczas jednak okazało się, że … hiszpańskiemu oddziałowi Atlanticu nie podobała się jej frywolność, więc zaproponował i … dostał zgodę na inny projekt. Damskie paluszki, oblane melasą, wychylające się z otwartej puszki konserwowej. Dość specyficzna wizja „lepszej” okładki.
 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.