ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Magellan ─ Symphony for a Misanthrope w serwisie ArtRock.pl

Magellan — Symphony for a Misanthrope

 
wydawnictwo: InsideOut Music 2005
 
01. Symphonette (instrumental) - 2:51
02. Why Water Weeds? - 8:31
03. Wisdom - 4:24
04. Cranium Reef Suite - 18:05
05. Pianissimo Intermission (instrumental) - 2:08
06. Doctor Concoctor - 4:13
07. Every Bullet Needs Blood - 6:42
 
Całkowity czas: 46:59
skład:
Trent Gardner - Vocals, Keyboards
Wayne Gardner - Guitars, Bass, Backing Vocals
Goście:
Steve Walsh & Dave Manion - keys on track 1
Joe Franco - Drums on track 4 and 7
Stephen Imbler - Piano on track 5
Robert Berry - Drums, guitar, bass on track 2
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,1
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,5
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,0

Łącznie 10, ocena: Dobra, godna uwagi produkcja.
 
 
Ocena: 4 Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
29.05.2005
(Recenzent)

Magellan — Symphony for a Misanthrope

CHAPTER I - MOTTO:

"Tirez le rideau; la farce est jouee"

CHAPTER II - INTRO - dzieciństwo Maestro

- Mamo! Ta sałatka będzie najlepsza z moich wszystkich, będzie kompletnie inna!
- Trent, mój głuptasku, wierzę, wierzę, póki co opiekuj się Wayne'm, musze wyjść na chwilę.
- Dobrze mamo, jak wrócisz to przyznasz mi rację.
...............
- Mamo coś nie tak?
- Och nie Trent, dobrze się opiekowałeś braciszkiem.
- A sałatka mamo? Wiesz, teraz zrobiłem ją zupełnie inaczej. Zupełnie! Najpierw pokrajałem kukurydzę, dopiero potem pomidory, ogórki i całą resztę! Czujesz? Czujesz mamo?
Skazane na ten sam smak sałatki matki są wyrozumiałe wobec swoich synków bo są matkami.
- Trent, sałatka jest pyszna, nigdy takiej nie jadłam.

CHAPTER III - BRUTALNE INTERLUDIUM - part I

Recenzenci nie są matkami.

CHAPTER IV - BRUTALNE INTERLUDIUM - part II


- Trent - wymamrotała zdrowa i pokaźna blondyna, w Wielkiej Amerykańskiej Encyklopedii zdjęcia takich okazów sytuują się pod literą L (biorąc pod uwagę tłumaczenie) - Laska jak się patrzy. Oczywiście robi laskę z texańskim akcentem.
- No?
- Jesteś schematyczny.

CHAPTER V - BRUTALNE INTERLUDIUM - part III

- Trent, to nie komiks, ani też ściganie Predatora II. Tu się pracuje naprawdę nieszablonowo. Każdy przypadek wymusza odmienną strategię, a więc i taktykę. Jesteśmy glinami, którzy nie dzwonią pod 997!
-?
-Buddy, dobrze Ci radzę, z twoimi talentami... wiesz co? Jest taki akurat szablonowy styl muzyki, a wiem że masz smykałkę muzyczną...

CHAPTER VI - DYSKOGRAFIA

"I tak dni samurajów dobiegły końca. Narody, tak jak ludzie, mają swoje przeznaczenie."
Thank You Mr Graham.
Zespoły, twórcy, artyści, jak ich tam nazwać, też mają swoje przeznaczenie. Tym przeznaczeniem jest najczęściej, niestety, wygodne ułożenie się na konkretnym stylu tudzież brzmieniu i późniejsze piłowanie go do nieprzytomności. Dla mniej zorientowanych prześledźmy dokonania macierzystego bandu Trenta:
1991 - Hour Of Restoration, heh, nadal dla mnie cud - miód, kamień węgielny klawiszowego progmetalu, no - tylko, że to był cud jak na 1991 rok,
1993 - Impending Ascension - niby próba rozwinięcia stylu z debiutu, małymi momentami udana, większymi niezbyt udana, lecz to wciąż ledwie rok po Images & Words by DT, zatem żyjemy świeżością tamtych czasów,
1997 - Test Of Wills - stracone cztery lata, większa eklektyczność nie oznacza większego potencjału, wycofanie się z pozycji bastionu klawiszowego progmetalu na rzecz Trent - oriented heavy progressive rock (progressive to oczywiście historyczno - umowne określenie, jak poprzednio progmetal), zmiana logo co stanowi zrozumiałe posunięcie,
2002 - Hundread Year Flood - płyta o cechach fenomenu, zaś fenomeny mają to do siebie, iż nie sposób ich wytłumaczyć, brzmienie bardziej wysublimowane niż poprzednia propozycja, acz przypieczętowujące odejście od progmetalu, kolejna zmiana logo,
2003 - Impossible Figures - zaczyna się okres poszukiwań utraconego geniuszu Test Of Wills, tak jakby Test Of Wills był jakimś geniuszem, hm... po serii projektów (Explorers Club I & II, Leonardo) Trent zaczyna spieszyć się z płytami Magellana, niedobrze, oj niedobrze, i jeszcze raz zmienia logo,
2005 - Symphony For A Misanthrope - logo wciąż to samo, zaś zawartość...

CHAPTER VII - LA FARCE

Miłe złego początki bo Symphonette wydaje mi się lepsze niż Gorilla With A Pitchfork (dla niezorientowanych: porównanie prelude omawianego z poprzednim wydawnictwem). Maestro nie beczy ani nie "chórkuje", atut sam w sobie, instrumentalna wzniosłość jest dość przyjemna dla ucha.
Kolejny, jak mniemam - w założeniu Maestro - drugi wielki killer płyty, utwór Why water weeds? to raczej nieudany mariaż jakiegoś modernowego, g..... wartego beatu ze szlochami za Union Jack. Szlochami człowieka, który już nie może ani tak prędko ani tak ładnie jak ten 14 lat temu potrafił. Dla osłody nadmienię, iż w sumie to fajny kawałek: posłuchać, momentami może nawet zachwycić się, a potem z czystym sumieniem zapomnieć w oczekiwaniu na kolejne odgrzewane kotlety następnej pokrewnej kapeli (SG - Room V, SG to Shadow Gallery, a nie Śląskie - Gliwice jakby fto miał wątpliwości).
Wisdom...hm..."stupid wisdom is what this world's about". Gitara akustyczna eskortowana za jakiś czas klawiszowymi tłami. Bardzo, bardzo ładne, niemniej to wszystko dźwięki, które szybko rozpływają się i odchodzą w otchłań zapomnienia. Ładne akurat na tę chwileczkę słuchania i nic więcej. Nie zapada w serce, przynajmniej nie w moje. I jeszcze jedna uwaga: głos Trenta nie jest i nigdy nie był talentem samym w sobie. Oznacza to powinność powściągliwości, wszelkie uuuuuu, aaaaaaa, ooooooo są no... jakie są i tym gorzej dla nich.
Ponad trzy minuty trwa instrumentalne zawiązanie magnum opus krążka czyli Cranium Reef Suite. Kompozycja ta może sobie podać rączkę z Cassandra Gemini by The Mars Volta - to samo podejście na zasadzie zżynki. Magellan jest o tyle lepszy, że zżyna sam z siebie natomiast The Mars Volta umarłby bez braku wody zwanej The Flying Luttenbachers. Zostawiając, ze zrozumiałych względów, The Mars Volta na boku, zwracam uwagę na te instrumentalne zawiązanie suity. 3 minuty drepczącej w miejscu - tak dynamicznie jak i merytorycznie - beznadzieji. Nieco ponad dwie minuty zawiązania Magna Carta pokazuje jakim kosztem Magellan przeszedł do obecnej maniery - kosztem nudy, kostyczności, nudy, nijakości, nudy, nudy i nudy! Skoro Trent nie jest w stanie zaproponować już niczego nowego (i to nie dziwota, bo niczego nowego, progresywnego zaproponować się nie da), ni też niczego atrakcyjnego w nurcie reg to może niech nie obarcza biednego Magellana bagażem coraz to gorszych prób skazanych na pożarcie.
Zastanawiam się zresztą czemu nie pojawił się, jak dotąd, swego rodzaju dr Hannibal Lecter, który by tu zaprowadził porządki - tak mu się przecież przyjemnie morduje przy Goldbergowskich Wariacjach. Tych zaś nie brakuje - po Bach 16 z Impossible Figures przyszedł czas na Pianissimo Intermission. Usprawiedliwieniem dla lenistwa Lectera może być fakt, iż piano niespodziewanie obsługuje Stephen Imbler - a główny podejrzany się ulotnił. Poczekamy...
O Doctor Concoctor pisać nie warto - beznadziejne popłuczyny po Songsmith z dwójeczki, wszechobecna, wpisana w klawisze orkiestryzacja, tylko pogarsza sprawę. Bardzo mnie się natomiast podobują instrumentalne dwie minuty w końcowym Every Bullet Needs Blood bo kiedy wchodzi Maestro ze swoim wokalem to lepiej uciekać. Ano taki miły akcencik przed odgłosem rzuconej o ścianę najnowszej płyty Magellana.

CHAPTER VIII - UTRACONA DEKLARACJA NIEPODLEGŁOŚCI

"There will be no flaccid lying down of the people in submission before him, as we have seen, alas, in other countries. We shall defend every village, every town and every city. The vast mass of London itself, fought street by street could easily devour an entire hostile army, and we would rather see London laid in ruins and ashes than that it should be tamely and abjectly enslaved."

Sir Winston Churchill

CHAPTER IX - BRUTALNE INTERLUDIUM - part IV

To z pewnością najgorsza płyta Magellana jaką zdarzyło mi się usłyszeć. Londyn wciąż trwa, aczkolwiek niekótrzy twórcy sami poskromili swój dziki talent czyniąc się podłymi niewolnikami Króla Regresywności i Braku Pomysłów.

CHAPTER X - ECHA CHWALEBNEJ PRZESZŁOŚCI - part I

"Listen! Listen!"

CHAPTER XI - BRUTALNE INTERLUDIUM - part V

Zaprawdę nie ma już czego słuchać.

CHAPTER XII - ECHA CHWALEBNEJ PRZESZŁOŚCI - part II (przepowiednia, która się sprawdza)

"My friends the end is near us."

CHAPTER XIII - SUMMA SUMMARUM

Wszystko reg.

CHAPTER XIV - MOTTO - OUTRO:

"Tous les genres sont bons hors le genre ennuyeux".

CHAPTER XV - CYTATY

Jeden jest podpisany, więc wiadomo o kogo chodzi. Co do tych niepodpisanych:
- anglijskie: Trent Gardner
- francuskie: Chapter I - rzekomo Rabelais, Chapter XIV - rzekomo Wolter

CHAPTER XVI - PODZIĘKOWANIA

Podziękowań nie będzie, może za wyjątkiem tych biegnących dla pana George'a Lucasa - koszmar w postaci trzech doklejanych epizodów nareszcie się skończył. Hurrra! W końcu zemsta jest rozkoszą bogów, nawet zemsta Shitów.

CHAPTER XVII - xywa reecenta:

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.