ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Ozric Tentacles ─ Become the Other w serwisie ArtRock.pl

Ozric Tentacles — Become the Other

 
wydawnictwo: Dovetail 1995
 
1. Cat DNA [6:28]
2. Ahu Belahu [2:55]
3. Ghedengi [5:41]
4. Wob Glass [7:50]
5. Neurochasm [6:47]
6. Become the Other [6:24]
7. Vibuthi [10:52]
8. Plurnstyle [7:46]
 
Całkowity czas: 54:43
skład:
Ed Wynne - guit, synth,samplers & effects; Christoper Lenox-Smith - synths, textures; Zia Geelani - bass, castanets; John Egan - flutes; Conrad Prince - drums; Jim O'Roon - percussion;
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,1
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,6
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,7
Arcydzieło.
,8

Łącznie 26, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
22.03.2005
(Recenzent)

Ozric Tentacles — Become the Other

Dawno dawno temu, gdzieś w odległym królestwie (Zjednoczonym Królestwie dla ścisłości) a dokładniej kiedy Marillion świętowało swój sukces drugiego albumu Fugazi, na świat przyszło małe urokliwe i niezwykle kosmicznie brzmiące cudeńko pod nazwą Macki Ozrica. Do 1995 roku czyli ukazania się "Become the other" panowie łącznie wydali .... 16 krążków! Jak na 11 letni band trzeba przyznać że to niemałe dokonanie!
Fantastyczne wejście – ale i muzyka wcale nie odbiega od rozpoczęcia ... tak bym sobie właśnie wyobrażał dźwięki przygrywające handlarzom wody na Arrakis czy tantry wyznawców Muad'Diba przemierzających Arrakin ... Czytając dalej sami zrozumiecie dlaczego ...

To co tworzą panowie z Ozric Tentacles to iście mieszanka progresywnego brzmienia w pełni tego słowa znaczeniu. W tym momencie zapomnijcie kompletnie o tym co dotychczas uważaliście za pure prog music. Bardziej przyda się znajomość  - gdzieś odległych eksperymentów – Hawkwind, Pink Floyd, J.M. Jarre, Tangerime Dream, A. Vollenveider, Kitaro czy ...KLF. To co wykonują Ozrici to generalnie nawet ma nazwę – doczekali się w końcu jakiegoś zaszufladkowania jako future-prog czy techno-prog. Sami się opisują jako wykonawcy gatunku dumnie nazywanego Progressive Rock – jakże trafne określenie. Dodam ... instrumentalne!

Nie boją się nowoczesnych rytmicznych brzmień! Moog – ano jest ;) ale bliżej mu do rytmicznego groove i trance niż soczystych solówek panów Lorda, Wakemana, Nolana, Kelly'ego. Łączą to za co lubimy J.M. Jarre, Hawkwind z kosmiczną i transową oprawą oraz rytmem lat 90-tych. Pierwsza minuta Cat DNA  i wszystko jasne. Daleko tej muzyce do pompatyki, wyniosłości raczej jest lżejszą odmianą space-funky i groove przy którym gitara i flet milutko wplatają się melodyką w szaloną elektroniczną eksplozję dźwięków. Ahu Belahu przywodzi na myśl psychodeliczne indyjskie tantry, Ghedengi zaprasza do szalonego rytmu, w którym lekki basowy groove milutko uzupełniany jest kojarzonymi z bliskowschodnim stylem grania smyczkami i w tle delikatny dźwięk melodii na wzór fletu/chóru .. Wierzcie mi, ta muzyka daje kopa! Bardzo bogato zaaranżowany kawałek, ciężko jest nawet po 100 przesłuchaniach nie chcieć spróbować jeszcze raz.
I mój faworyt ! Wob Glass!  Basik nostalgicznie przypominający o sobie i to wspaniałe stylizowane na rave wejście. Klimacik a jakże pure psychedelic! Do tego milutkie brzmienie gry a'la szklanka i .... solóweczka. Całość przykryta jedwabnymi plamami klawiszowymi i przeróżnymi elektronicznymi efektami. Naturalnie króluje arpeggiator i fazer!  Jeżeli tak ma wyglądać współczesna odmiana rocka progresywnego to ja się wcale nie obrażę. .
Magiczne Vibuthi  to kolejna zakorzeniona w bliskowschodnich melodiach pozycja, pełna elektronicznego brzmienia i nasycona tantrycznym mistycyzmem. To najdłuższy utwór na tym krążku, ale bogactwem użytych instrumentów zaskakuje. I nagle znajduje się klasyczny hammond – niezmiernie rzadki w tej muzyce.
A na koniec pozwolę sobie opisać dwa otwory: tytułowy utwór "Become the other". Dla obsłuchanych w magicznych brzmieniach Andreasa Vollenveidera czy Kitaro będzie to miłe zaskoczenie – wracają mi na myśl ów laserowe harfy, którymi Vollenveider czarował swoje audytorium. Jazzowe metrum, spokojny baladowy charakter i te harfy w tle ...
Te same odwołania można znaleźć w Plurnstyle  - finalną kompozycją, która pozostawia bardzo miłe wspomienia. Praktycznie zaraz po zakończeniu odruchowo człowiek sięga do klawisza "play"  aby znów wysłuchać całą płytkę. I znów króluje klimat magicznych harf Vollenveidera. Całość zakmnięta jest zgrabnym gitarowym solo ...

Album powstał po mocnej wymianie kadry – perkusisty i klawiszowca  -  co ewidentnie słychać na tym krążku, głównie w sposobie grania bo muzycznie to daleko nie odbiega od poprzednich produkcji. Panowie zrobili kawał świetnej roboty. To nie jest muzyka dla nerwusów, spragnionych krwi, to kwintesencja tantry, idealna do medytacji. Ed i spółka w ten sposób chyba wyrażają swoją religię – w każdym bądź razie ciężką pompatykę z jaką do tej pory kojarzono styl prog-rocka zamienili na lżejszą tantryczną nutę w mocno cybernetycznym wydaniu. Kosmicznie tantryczną. To muzyka dla ludzi szukających odetchnięcia i spokoju, oderwania się na chwilę od ziemi i jej problemów  i poszybowania gdzieś daleko ponad chmurami i ciemną stroną księżyca - być może ku mgławicom Oriona. Chociaż o samych dziełach Ozriców nie można powiedzieć aby były nad wyraz oryginalne – dochodzi tu momentami do zjadania własnego ogona nie mówiąc o kopiowaniu Hawkwind i Vollenveidera, to trzeba powiedzieć sobie jedno – Ci panowie są świetni w tym co robią. Aktualnie zajeżdżany tytuł bo inaczej nie mogę nazwać tego  - niedługo minie dekada i dalej mnie zachwyca – to majstersztyk elektronicznego-transowego brzmienia. Stąd przydomek Future sound of prog wydaje się być jak najbardziej na miejscu.

Koledzy wybaczcie ocenę, podejrzewam że żadna z waszych płyt nawet w połowie nie była tyle razy odtwarzana co ten właśnie krążek. Ocena jak najbardziej subiektywna!

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.