Ten drugi - oficjalny album zespołu zadziwił już niejednego. Tym razem zespół nawiązał do tego, co odchodzi - co utracone. Pod tytułem Meren Re kryje się imię egipskiej księżniczki podobno o oszałamiającym pięknie - i takie też utwory są na tej płycie - bardziej owiane w rzeczywistość i dalej utrzymane w konwencji rocka symfonicznego jak tytułowy Meren Re czy Inter Sacrum - czy prawdziwego prog-metalu - dość nowego gatunku rozsławionego przez takie zespoły jak Dream Theater czy Magellan - i tutaj zwraca uwagę La dance macabre.
Wielu uważa, że owy album jest za monotonny - momentami brak soczystych solówek gitarowych , utwory najwyżej sześciominutowe - ale właściwie to nie przeszkadza - Moonlight wolą grać krótsze - ale konkretniejsze kwałki - i w sumie źle na tym zespół nie wychodzi . W porównaniu z poprzednią płytą wiele w stylistyce zespołu uległo zmianie - Maja już inaczej śpiewa - nie tak dawno surowo porównywana do Anji Orthodox - co sam uznałbym za krzywdzące - ale obecnie można powiedzieć o tym charakterystycznym głosie towarzyszącym muzyce Moonlight jako swoistym wyjątku - czymś niepowtarzalnym - surowy - a zarazem delikatny i subtelny . Jednak największe uznania należą się sekcji rytmicznej - Ojej - wiele słyszy się głosów porównania różnych zespołów do takich mistrzów jak DT - ale w tym wypadku Moonlight stoi najbliżej - gitarowe riffy przeplatane przez żywą sekcję rytmiczną oraz częste zmiany nastrojów - w końcu ożywaja brzmienia syntezatorów - Czołowa pozycja zespołu na polu tego nowego gatunku została obroniona.
Teraz część liryczna - Daniel się nie poddał wspaniale łącząc teksty z muzyką - już od poprzedniej płyty liryka zespołu była wysoko oceniana - jednak pomimo autorstwa Daniela to właśnie Maja wykonuje i tutaj wkrada się mała niedokładność w postaci wyrażania słów raczej przez płeć piękną mówionych w innej formie