ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Vanden Plas ─ Spirit Of Live w serwisie ArtRock.pl

Vanden Plas — Spirit Of Live

 
wydawnictwo: InsideOut Music 2000
 
1. I Can See - 4:26
2. Into The Sun - 7:05
3. Soul Survives - 9:52
4. How Many Tears - 10:37
5. Don't Miss You - 3:50
6. Journey To Paris -3:08
7. Spirit Of Life - 4:28
8. Iodic Rain - 6:11
9. Far Off Grace - 9:51
10. Kiss Of Death - 5:28
11. Rainmaker - 8:38
 
Całkowity czas: 73:36
skład:
Andy Kuntz - v / Stephan Lill - g / Andreas Lill - dr / Gunter Werno - k / Torsten Reichert - b
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,2
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,2

Łącznie 6, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
03.02.2001
(Recenzent)

Vanden Plas — Spirit Of Live

Taki Paryż to ma się dobrze. Tyle tam znakomitych, progmetalowych koncertów. Wystarczy wspomnieć występ Angry z 15 listopada 1996 r. udokumentowany świetnym krążkiem Holy Live, wystarczy wspomnieć podwójne wydawnictwo Teatru Marzeń - Once In A LiveTime z 1998 r. będące zapisem spektaklu jaki miał miejsce 25 czerwca tegoż roku, wystarczy wspomnieć... tegoroczny show jaki dali Niemcy z Vanden Plas. Tak ! - także ta grupa - trochę przeze mnie piętnowana na łamach Caladana za swoje słabostki - dała iście wspaniały popis kolejny raz udowadniając, iż muzyka grana na żywo potrafi zabrzmieć o wiele bardziej porywająco niż dopieszczane produkcje studyjne. W przypadku Vanden Plas w grę wchodzi jeszcze jeden czynnik - dobra selekcja zaprezentowanych kawałków sprawiająca, że recenzowany album można potraktować jako swoiste the best of dotychczasowych dokonań Niemców. Oczywiście na tym polu nikt do końca nie będzie usatysfakcjonowany, także piszący te słowa, który nieco tu jeszcze pomarudzi w sprawie doboru utworów, niemniej nie jest on (tzn. dobór bo piszący jak najbardziej jest :-) niepoprawny, a wręcz przeciwnie - koleś układający listę kawałków wykonał niezłą robotę, czepiać się zaś mozna li tylko szczegółów.

To co od razu rzuca się w uszy to doskonała oprawa techniczna - świetne brzmienie i nagłośnienie, dobrze słyszalna reakcja widowni. Panowie instrumentaliści są w wybornej formie co napisać można także o głosie Andy'ego Kuntza - w efekcie otrzymujemy znakomicie odegrane i odśpiewane poszczególne, znane już kompozycje nierzadko z pomysłem wydłużone. Początek należy - czego można się było spodziewać - do ostatniego albumu Far Off Grace - to I Can See oraz Into The Sun. Zresztą kawałki z tego właśnie krążka zdecydowanie przeważają, bo w dalszej części koncertu usłyszymy jeszcze cztery takie. Jest krótka balladka Don't Miss You, jest Iodic Rain, który uważałem za utwór dość słaby, jednak wersja koncertowa zachwyca pasją wykonania, jest oczywiście tytułowy Far Off Grace - dłuższy o blisko trzy minuty z wplecionym fragmentem śpiewanym po francusku - takie francuskie akcenty napotykamy zresztą podczas całego show znacznie częściej, jest wreszcie Kiss Of Death z gościnnym udziałem nikogo innego jak samego Dona Dokkena ! - w końcu kawałek ten po raz pierwszy pojawił się na płycie formacji Dokken - Back For The Attack z 1987 r. Nie da się ukryć, iż nieco po macoszemu potarktowano poprzednie studyjne dokonanie zespołu - The God Thing. Tylko jeden utwór, ale za to jaki ! - toż to mój ulubiony z tego krążka Rainmaker. Ta wybitnie techniczna kompozycja została tu odegrana naprawdę z klasą do czego wydatnie przyczynił się gitarzysta Patrick Rondat tworzący pod własnym nazwiskiem dla Limb Music Products. Gdyby tak na dokładkę panowie zagrali Garden Of Stones.... Pomarzyć zawsze warto, ale przejdźmy do starszej jeszcze płytki - Colour Temple. Prawdę mówiać nie spodziewałem się, że cokolwiek z niej trafi na zapowiadane wydawnictwo koncertowe, ale rozczarowałem się nader miło. Oto możemy posłuchąc dwóch najdłuższych tudzież najlepszych utworów - Soul Survives a zaraz za nim How Many Tears, gdzie Kuntz po raz pierwszy tego wieczoru udowadnia jak swobodnie potrafi śpiewać po francusku wprawiając publiczność w prawdziwe uniesienie - otrzymujemy w ten sposób czasową dwucyfrówkę ! Na koniec trzeba wspomnieć o kawałkach dotychczas nieobecnych na studyjnych longach Vanden Plasa. Pierwszy to kompozycja klawiszowca Gunthera Werno - Jorney To Paris czyli kolejny akcent "pod publiczkę". Drugi stanowi ponad cztery minuty rzetelnego, progmetalowego, instrumentalnego wymiatania - w sam raz na koncert, koncert tak udany jak ten, jakżesz chciałbym tam być...

Ech... Taki Paryż to ma się dobrze. Melancholijnie potrząsając głową kończę pisanie niniejszego tekstu zamierzając przejść się po moim Mikołowie... :-)

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.