Już to chyba kiedyś pisałem przy okazji jednej z moich recenzji albumów tworzonych przez Ryszarda Kramarskiego pod różnymi szyldami, że krakowianin lubi grzebać w swojej muzycznej przeszłości i wracać do niej, sięgając po dawne wydawnictwa i nadając im zupełnie nowe życie, często mocno zmodyfikowane. I to nie tylko w warstwie aranżacyjnej, czy brzmieniowej, ale też i wokalnej. Myślę, że trzeba skrupulatnie śledzić poczynania artysty, żeby się w tym troszkę nie zagmatwać. Czy wszystko, co powyżej to przytyk? Nie. Bo jeśli twórca czuje, że ze swoim dziełem trafi do odbiorcy i znajdzie słuchaczy, to kto mu zabroni? Tym bardziej, że Kramarski tak naprawdę jest, mówiąc po mickiewiczowsku, sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem.
I to jego nowe wydawnictwo wpisuje się w te „muzyczne powroty”. Tym razem muzyk powrócił do debiutanckiego albumu formacji Framauro, Etermedia z 1998 roku. Przypomnę, że grupa była zalążkiem Millenium a sam lider nigdy nie ukrywał, że z perspektywy wielu lat dość krytycznie spogląda na to wydawnictwo. Nie jest to jednak pierwsza próba pokazania tamtych kompozycji w nowych, lepszych wersjach, bo w 2018 roku muzyk, pod szyldem The Ryszard Kramarski Project, wydał krążek Sounds From The Past, już z angielskimi tekstami i wokalem Karoliny Leszko. Jakby tego było mało, dwa lata później ukazała się dwupłytowa wersja tegoż albumu, na której wokale, na drugim dysku, zarejestrował aktualny wokalista Millenium, Dawid Lewandowski.
Ethermedia 2024 jest zatem już trzecim wskrzeszeniem płyty z 1998 roku. Tym razem jednak ukazuje się już pod pierwotną nazwą Framauro. I tu, być może niewtajemniczonym przypomnę, że projekt ów powrócił dwa lata temu i ma na koncie dwie kolejne płyty: My World is Ending i Alea Iacta Est. Pomysł na to „nowe” Framauro jest taki, że głównym wokalistą jest Kramarski (dzięki ostatnim płytom Framauro zdążyłem się już osłuchać z dość specyficznym, wysokim głosem lidera i uważam, że solidnie daje sobie radę także i w tym wcieleniu, przypominając mi ostatnio… barwę głosu Oli Håkanssona z zapomnianego nieco szwedzkiego Secret Service). I to pierwsza zasadnicza zmiana, którą należy zauważyć na tegorocznej Ethermedii. A jakich innych odmienności możemy się tu jeszcze spodziewać? Rzecz oparta jest głównie o wersję Sounds From The Past z 2018 roku, jednak wówczas nie wybrzmiały na niej wszystkie kompozycje z oryginału. Tu one są i to chyba największa wartość dodana tego wydawnictwa. Możemy zatem posłuchać mocno odmienionych wersji Nakarmionych masmediami (Brainwashed By Mass Media), Etny (Etna) i Cyklu (The Cycle). Ponadto zmieniono szatę graficzną, która oczywiście nawiązuje w pewien symboliczny sposób do oryginału poprzez zaprezentowanie go na smartfonie. No i jest mała modyfikacja tytułu, z dodaną datą i… literą.
Cóż, warto na tym albumie wyróżnić naprawdę sporo fajnych melodycznych tematów, gustowne solówki gitarowe Marcina Kruczka, czy choćby moje ulubione kompozycje The Fairly Tales Of A Stranger, Please Stop The Time i The Cycle. Nie da się jednak ukryć, że to rzecz dla prawdziwych „hardkorowych” fanów projektów krakowskiego muzyka z kolekcjonerskim zacięciem.