Trzeci album duetu, który tworzą znany z God's Own Medicine rzeszowianin Andrzej Turaj i związany z Agonised By Love białostoczanin Rafał Tomaszczuk. Ten pierwszy odpowiada za instrumenty, ten drugi za śpiew i słowa.
Następca wydanego ponad dwa lata temu Beyond przynosi spore zmiany i to w zdecydowanie dobrym kierunku. Pisząc o dwóch poprzednich płytach często pisałem o muzyce mrocznej, posępnej, ponurej, o lekko gotyckim posmaku, wspominałem też o ambiencie, dark wave, sporej ilustracyjności ich muzyki i…
I co? No tym razem jest kompletnie inaczej. Bo całość dostała więcej światła. Jasności, która zdecydowanie przebija elementy chłodu płynące z tej muzyki. Ten chłód jest często wyczuwalny w motorycznych i wyrazistych figurach basowych. Ale też w przestrzennym, z odpowiednim pogłosem, czystym wokalu Tomaszczuka. Wszystko to jednak jest zgrabnie skontrowane ciepłymi klawiszowymi tłami i przede wszystkim naprawdę udanymi (chyba najlepszymi w ich dotychczasowej dyskografii) melodiami. Można wręcz powiedzieć, że w konsekwencji tegoż to album pełen bardzo dobrych popowych piosenek, w których na plan pierwszy wysuwają się melodia i ładne harmonie, przenosząc nas w klimat muzyki lat osiemdziesiątych.
Zdecydowanie więcej w tych brzmieniach optymizmu. Także i chyba w tekstach (niestety artyści nie dołączyli ich do płyty), które choć zdają się mieć w sobie sporo nostalgii i sentymentu do czasów młodości, to jednak daleko im choćby do tematyki nieuchronności śmierci i przemijania poruszonej na Acedii.
Do tej pory pisząc o Inner nie wyróżniłem tytułu żadnej z kompozycji. Nieprzypadkowo. Bo to album bardzo spójny i jednorodny w dobrym tego słowa znaczeniu. Z kompozycjami bardziej rytmicznymi, jak The Wonder Years, czy The Fall, ale i spokojniejszymi, jak In Front Of Us, Rzeka czy wreszcie Pozwól zapomnieć. No właśnie, artyści zdecydowali się tu na zawarcie dwóch tekstów po polsku (nie pierwszy raz zresztą, przypomnę, że na Acedii był utwór Nie znam więcej) i w takim entourage’u ta muzyka również fajnie brzmi.
Ciekawych momentów jest tu jeszcze kilka. Choćby świetna partia harmonijki ustnej Marcina Dyjaka w The Rainmaker, bez której utwór naprawdę sporo by stracił. Podobnie jak trąbka Michała Michoty ożywiająca i dodająca jazzowego zabarwienia kończącemu całość Ghost Of The Summer Past. Podoba też mi się mająca post-rockowy wyraz wzniosła końcówka The Bottom Of The Sea. Cóż, to bardzo dojrzała płyta, dla mnie najlepsza w ich dorobku. Polecam.