Z ponad rocznym poślizgiem zabieramy się za tę płytę, ale na ciekawe rzeczy nigdy nie jest za późno. Powstały w 2014 roku duet Hidden By Ivy tworzony przez wokalistę i autora tekstów Rafała Tomaszczuka i instrumentalistę Andrzeja Turaja ma już na swoim koncie pełnowymiarową Acedię, recenzowaną zresztą u nas. Płytę bardzo udaną a wydaje się, że Beyond jest krokiem naprzód, albumem bardziej dojrzałym i wszechstronnym.
Przysłuchując się mocno pobieżnie tej muzyce można ich wrzucić do szuflady z muzyką mroczną, posępną, o trochę gotyckim, ponurym zabarwieniu. Byłaby to jednak niezbyt trafnie wybrana szuflada. Bo to, że na Beyond króluje ciemność jest oczywiste, ale więcej tu zdecydowanie klimatów kultowego 4AD, ambientu, dark wave, naprawdę ładnego dream popu, czy wreszcie podszytej pod wszystko lekkiej progresji. W efekcie tego „stylistycznego rozstrzału” jedni usłyszą tu Dead Can Dance, inni Antimatter, wreszcie ktoś tam jeszcze Tiamat, czy Depeche Mode. Przyznacie, że to dosyć różnorodne propozycje? Ale to chyba najlepsza rzecz, jaka może się przydarzyć artyście – niemożność jednolitego i oczywistego sklasyfikowania jego twórczości.
Całość zaczyna lekko oniryczna piosenka Different World, której ozdobą jest nie tylko ładna melodia, ale przede wszystkim wokalny duet Tomaszczuka z Baśnią Lipińską. Album ożywia utwór Sunset Song, kto wie, czy nie najlepszy w zestawie. Na tle otwierającej kompozycji bardzo agresywny, wręcz chwilami industrialny, z mocną gitarą i takowym elektronicznym beatem. Gdyby tam wkleić wokal Davida Gahana mógłby wyjść z tego kawał Depeszowego hitu. Podobają mi się też w tej kompozycji fajnie robiące przestrzeń gitarowe tła. To co najlepsze artyści dali na początek, bo Vision Days to kolejny udany utwór na Beyond. O dream popowym posmaku, znów z zapamiętywalną melodią i z pewną progresywno – symfoniczną wzniosłością, podkreśloną wysokim śpiewem Tomaszczuka. Może to nie jego rejestry, ale taka forma ekspresji dodaje kompozycji kolorytu i dramaturgii. No i jest tu jeszcze świetny klawiszowy motyw nadający Vision Days aranżacyjnej wyrazistości.
I tak oto mamy już 1/3 albumu za sobą. Potem też jest ciekawie, choć raczej spokojniej. Generalnie większość kompozycji Hidden By Ivy budowana jest powoli, z pietyzmem, zyskując pewnego rozmachu zwykle w drugiej części. Jak choćby w Bird okraszonym intensywnym finałem. W kolejnych utworach mamy i trip-hopowy beat (cover Martina Halla, Another Heart Laid Bare), nieco ambientowych klimatów (The Memory Line), czy wreszcie post rocka (Is It You). I choć nie mają już te piosenki tak "przebojowej" siły jak pierwsze trzy kompozycje, tworzą obraz płyty bardzo spójnej i… wartej zauważenia.