Założonej w 1990 roku brytyjskiej formacji Big Big Train lada moment stuknie trzydziestka, a od debiutanckiego jej albumu minie niebawem ćwierćwiecze. Któż by pomyślał, że ta, od początku nagrywająca bardzo szlachetnie brzmiące albumy, traktowana jednak jako silnie odwołująca się do Genesisowej stylistyki, grupa, stanie się wręcz klasykiem progresywnego rocka. Tym bardziej, że w formacji aż puchnie dziś od muzycznych osobowości, takich choćby jak David Longdon, Greg Spawton, czy wreszcie znakomity perkusista Nick D'Virgilio (Spock's Beard) i Rikard Sjöblom (np. Beardfish).
Muzycy przez te lata zarejestrowali jedenaście studyjnych wydawnictw i… bardzo długo stronili od albumów koncertowych. Wynikało to oczywiście ze znikomej działalności scenicznej. Na szczęście i to się zmieniło. Muzycy otworzyli się na ten aspekt (choć w dalszym ciągu za bardzo nie chcą wyskakiwać poza Wyspy, może kiedyś zmienią zdanie i dotrą także i do nas) i od dwóch lat raczą swoich fanów materiałami nagranymi na żywo. W 2016 roku ukazały się aż trzy takie pozycje: Stone & Steel na blu-rayu, From Stone And Steel w formie cyfrowej oraz A Stone's Throw From the Line na dwóch dyskach CD.
No i pod koniec lipca tego roku, czyli całkiem niedawno, światło dzienne ujrzało to podwójne wydawnictwo. Zawiera ono wybór nagrań z trzech koncertów formacji, jakie odbyły się między 30 września a 1 października 2017 roku w londyńskiej Cadogan Hall. Znajdziemy tu dwanaście kompozycji z kilku ostatnich (w tamtym czasie) wydawnictw grupy (The Underfall Yard, English Electric, Folklore i Grimspound). Nie jest to zatem może jakaś przekrojówka, ale prawdziwy greatest hits z ostatniej dekady działalności grupy, jakże dla niej reprezentatywny.
Mamy bowiem tu i piękne piosenki (Swan Hunter), ale też i magicznej urody rozbudowane, długie formy, takie jak A Mead Hall in Winter, East Coast Racer, czy Victorian Brickwork. Wszystko przecudnie, bogato zaaranżowane, z dbałością o studyjne detale. Pełne nie tylko gustownych, solowych form gitarowych, ale i nostalgicznych partii smyczkowych, do tego figur skrzypcowych, wiolonczeli, fletu, czy akordeonu. A jeszcze pojawiają się dęciaki. Mnóstwo tego, tak jak i muzyków na scenie, gorąco zresztą oklaskiwanych przez zebraną publiczność.
Całość selektywnie i przestrzennie brzmi i słucha się wybornie. Polecam na te zbliżające się zadumane wieczory. Muzyka z klasą. Absolutnie.