Big Big Train to zespół, który nigdy mnie nie rozczarował. Ćwierć wieku na scenie (to już prawdziwi weterani!), dosyć regularnie, co dwa – trzy lata, wydawane albumy i… zawsze muzyka z dużą klasą. Nie inaczej jest i tym razem. Zresztą, czy mogło być inaczej? Zespół już od jakiegoś czasu ustabilizował swój skład, stając się swoistą supergrupą. Teraz jeszcze dołączyli do nich znany z Beardfish Rikard Sjöblom oraz skrzypaczka Rachel Hall, która już gościnnie pojawiała się na wcześniejszych wydawnictwach. W ten sposób Big Big Train jest już 8 – osobową, progresywną orkiestrą nagrywającą bardzo stylowe płyty.
Bo taki jest Folklore. Może nic nowego na tym krążku nie znajdziemy, jednak pietyzm, aranżacyjne bogactwo i wysokiej klasy brzmienie, które słychać już od pierwszego dźwięku, robią spore wrażenie. Niby formacja głęboko inspiruje się latami siedemdziesiątymi, w tym przede wszystkim twórczością wczesnego Genesis (takie klawiszowe formy w Salisbury Giant mogłyby trafić np. na Supper’s Ready), jednak jest już w tym tak charakterystyczna, że rozpoznawalna na przysłowiowy kilometr. A pomaga jej w tym specyficzny, nostalgiczny i smutny wokal Davida Longdona, mnóstwo folkowych naleciałości i wszechobecne ciepłe melodie.
Jest zatem tutaj to, za co wielbiciele takiej muzyki cenią ich od lat. Rozbudowane, wielowątkowe kompozycje (London Plane, Brooklands), Hammondowe zagrywki (Wassail), wirtuozerskie partie fletu, obowiązkowe dęciaki (Along the Ridgeway, The Transit of Venus Across the Sun), gdzieniegdzie lekki posmak jazzu i sporo smyków (z klasycznym instrumentarium mamy tu jeszcze ośmioro gości!) nadających płycie symfoniczności.
Trudno tu cokolwiek wyróżniać, każda z kompozycji ma swój smak i nieważne, czy są to żywe Folklore i Wassail, czy bardziej stonowany The Transit of Venus Across the Sun. No może odstaje od całości kończący płytę Telling the Bees mający formę wręcz popowej piosenki. Wyjątkowo udana płyta.