ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Gazpacho ─ Molok w serwisie ArtRock.pl

Gazpacho — Molok

 
wydawnictwo: Kscope 2015
dystrybucja: Rock Serwis
 
1. Park Bench [6:54]
2. The Master's Voice [4:08]
3. Bela Kiss [2:43]
4. Know Your Time [6:09]
5. Choir Of Ancestors [4:48]
6. ABC [3:20]
7. Algorithm [3:09]
8. Alarm [3:53]
9. Molok Rising [9:35]
 
skład:
Jan Henrik Ohme - vocals
Jon-Arne Vilbo - guitars
Thomas Andersen - keyboards, programming
Lars Erik Asp - drums
Kristian Torp - bass
Mikael Krømer - violin, mandolin
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,2
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,2
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,2
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,6
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,24
Arcydzieło.
,6

Łącznie 47, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
20.10.2015
(Recenzent)

Gazpacho — Molok

Szybko uwinęli się panowie z Gazpacho z następcą wydanego w ubiegłym roku Demona. Przyznam otwarcie, że ten niezbyt długi czas oczekiwania na ich nowe dźwięki oraz pierwszy z nimi kontakt nie zbudowały we mnie zbyt pozytywnego obrazu płyty. Ot… jakieś odrzuty z sesji Demona, kolejny koncept i do tego mocno „przegadany” przez Jana Henrika Ohme tym snującym się z wolna manierycznym już wokalem. Z drugiej strony, przypomniałem sobie o poprzednim krążku, który też na początku mnie „odrzucił”, by kilkanaście przesłuchań później rozkochać w sobie miłością dozgonną.

Jednym słowem, postanowiłem dać czas sobie i… jemu. I opłaciło się. Dziś już wiem, że jest kolejnym wyjątkowym albumem Norwegów. Do Demona przekonały mnie koncerty, do Moloka mam już słabość, mimo że ich pierwsze występy z tym materiałem dopiero za parę dni. Bo Molok jest ich kolejnym krążkiem, który potrzebuje cierpliwości i czasu. Z pozoru nieprzystępny, oddaje z każdym kolejnym przesłuchaniem.

Ok. Jego muzyczna stylistyka, a nawet sama struktura, ewidentnie nawiązują do Demona, który według mnie był u nich otwarciem nowego rozdziału. Panowie nie stawiają już na tak wyraziste oraz dosyć proste w konstrukcji piękności jak klasyczny już Winter is Never, lecz dozują niezwykłe momenty ukrywając je czasami w bardzo krótkich formach, czy to granych na skrzypcach, czy w majestatycznych partiach chóralnych. Trzeba sobie od razu powiedzieć, że podobnie jak na Demonie, cała narracja muzyczna podporządkowana jest literackiemu konceptowi. Tym razem to historia człowieka, który w latach dwudziestych XX wieku, wychodząc z założenia, iż mając odpowiednią ilość informacji można obliczyć przeszłość i przyszłość, tworzy maszynę o imieniu Molok. Wzorując się na biblijnym potworze Molochu pożerającym składane mu w ofierze dzieci (co ciekawe, średniowieczna demonologia uznaje Molocha za jednego z… demonów), jego maszyna ma pożerać liczby. Po uruchomieniu maszyna zamienia się w inteligentną formę i… Cóż, sporo tu symboliki, odniesień do nauki, historii, roli Boga, religii.

Wróćmy do samej muzyki. Nie jest jej dużo. Osiem kompozycji i tylko winylowe trzy kwadranse. Już otwierający całość Park Bench wiele mówi z jaką materią będziemy obcować. Od początku jest mrocznie, ascetycznie, a bębny zyskują etnicznego posmaku. Wkrótce pojawiają się delikatne dźwięki skrzypiec Mikaela Krømera, niedługo potem monumentalne partie chóru. Robi się magicznie. Połączenie muzycznego minimalizmu z pełną aranżacyjnych smaczków konstrukcją budzi szacunek. Ten klimat podtrzymuje następny The Master's Voice, jednak kolejny, najkrótszy na płycie, Bela Kiss jest totalną odskocznią od dosyć onirycznego początku i oczywistym nawiązaniem do The Wizard Of Altai Mountain z Demona. Także tu bowiem artyści flirtują ze skocznym rytmem i bałkańskim folklorem, a pomaga im w tym, podobnie jak we wspomnianym The Wizard Of Altai Mountain, znany norweski akordeonista Stian Carstensen. Czwarty w kolejności Know Your Time słusznie został wybrany do promocji krążka. Jest naprawdę chwytliwy i w drugiej części ma wyraziste solo gitarowe w iście progresywnym stylu. Sama kompozycja może stać się w ciągu najbliższych kilku lat obowiązkowym punktem ich koncertów. Choir Of Ancestors znów zachwyca melodyką i delikatnymi żeńskimi wokalizami. Czymś odmiennym dla nich jest ABC. W utworze muzycy skontrastowali nerwową, rozedrganą rytmicznie zwrotkę z rozleniwiającym, przynoszącym ukojenie refrenem położonym na głębokim klawiszowym tle, troszkę w stylu lat… 80 – tych. Różnorodności ciąg dalszy mamy w instrumentalnym Algorithm czerpiącym z ducha world music. Warto jeszcze zwrócić uwagę na najdłuższy w zestawie Molok Rising. Może nie mój ukochany, jednak intrygujący udziałem muzyka i archeologa Gjermunda Kolltveita grającego na rekonstrukcjach instrumentów z epoki kamienia. No a poza tym w jego zakończeniu pojawia się kod – krótki dźwięk, który może ponoć doprowadzić do… zniszczenia wszechświata.

Znakomity album. Jeden z moich faworytów w tegorocznych podsumowaniach muzycznych.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.