ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Gazpacho ─ Night w serwisie ArtRock.pl

Gazpacho — Night

 
wydawnictwo: Racket Records 2007
 
1.Dream of Stone [17:00]/ 2. Chequered Light Buildings [6:34]/ 3. Upside Down [ 9:41]/4. Valerie's Friend [6:29]/ 5. Massive Illusion [13:37]
 
Całkowity czas: 53:23
skład:
Jan Henrik Ohmen – voc/ Thomas Andersen - Piano, Keyboards & programming/ Jon-Arne Vilbo - Acoustics & Guitars/ Mikael Krømer - Violins & programming/ Kristian Olav Torp – bass/ Robert Risberget Johannes – drums & percussion/ Kristian "The Duke" Skedsmo: whistles, accordion, didgeridoo, mandolin, banjo
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,3
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,3
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,9
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,45
Arcydzieło.
,71

Łącznie 133, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
09.06.2007
(Recenzent)

Gazpacho — Night

Night to już czwarty krążek w dorobku norweskiej formacji Gazpacho. Nazwa zespołu pochodzi z języka hiszpańskiego – takim właśnie mianem określa się jeden z popularnych na Półwyspie Iberyjskim chłodników. Fani Marillion z pewnością pamiętają, że także w dorobku tego zespołu znajduje się kompozycja zatytułowana Gazpacho. To bardzo dobry trop, gdyż Steve Hogarth wraz z kolegami wspierają Norwegów. Grali już wspólne koncerty (także w Polsce), ponadto na stronie internetowej Brytyjczyków można także zakupić krążki nagrane przez młodszych kolegów.

Ślady hoghartowskiego Marillion są bez wątpienia w muzyce Norwegów wyraźne. Nie ma jednak mowy tylko o wiernym i pokornym naśladowaniu bardziej doświadczonych kolegów. Muzyka Gazpacho to...no właśnie – gazpacho, czyli miks najróżniejszych składników: od Radiohead poprzez Kate Bush i Tori Amos zahaczając o Porcupine Tree i Archive, a na Depeche Mode skończywszy.

Night to koncept album. Całość to tak naprawdę jedna, znakomita 53-minutowa suita podzielona na 5 części. Na taką formę ekspresji Norwedzy zdecydowali się po raz pierwszy i trzeba przyznać udało im się znakomicie.

Fabularna warstwa płyty jest refleksją na temat wzajemnego przenikania spraw i sytuacji realnych z tymi nierealnymi. To także, jak piszą sami muzycy, opowieść o życiu i najróżniejszych sposobach jego interpretacji.

Przede wszystkim jednak liczy się muzyka - na nią podczas słuchania Night nie można narzekać. To album bardzo spokojny, ale także różnorodny. Na krążku znalazło się miejsce dla elektroniki, ambientowych smaczków, akustycznej gitary, skrzypiec a nawet elementów folkowych (końcówka Upside Down). W melancholijny nastrój znakomicie wtapia się subtelny (trochę hoghartowski) wokal Jana Henrika Ohme.

Pierwsza kompozycja jest nieśpiesznie rozwijającą się, momentami transową, suitą. W końcówce pojawiają się delikatne dźwięki skrzypiec, skontrowane później przez energiczniejszą partię gitary. Chequered Light to zahaczająca o popowe klimaty ballada (bardzo ładne klawisze w tle), która w końcówce, za sprawą gitar Jona Arne-Vilbo odsłania swój mroczny wymiar. Garść ładnych melodii i lekko kołyszący klimat przynosi kompozycja numer 3: Upside Down. Po niej następuje w mojej ocenie, najpiękniejszy urywek wykrojony z krążka Night: Valerie’s Friend. Mnóstwo w tym utworze emocji. Najpierw spokojne akustyczne intro, później bardzo zgrabny refren i przeszywające gitarowe partie... cóż tu zresztą opisywać, trzeba słuchać. Płytę wieńczy 13-minutowe Massive Illusion, zakończone kolejną znakomitą wyciszającą partią skrzypiec i klawiszy.

Naprawdę udał się Norwegom ten krążek. Pełen uczuć i poruszających melodii. To jedna z takich płyt, które lubi się od pierwszego przesłuchania, ale też nie jest się nimi znudzonym po kilku następnych. Zwolennicy „emocjonalnego” grania nie powinni koło takich albumów przechodzić obojętnie.

Aha... i jeszcze jedno. Jak sugeruje nazwa płyty – warto posłuchać jej gdy zgasną światła.
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.