Skrzypce jako instrument solowy w szeroko pojętej muzyce jazzowej funkcjonują od dawna; Jerry Goodman, Don Sugarcane Harris, David Cross czy Jean-Luc Ponty – te nazwiska kojarzy większość fanów brzmień lat 70. Swoją kartę w historii jazzowych skrzypiec zapisali też polscy muzycy: Zbigniew Seifert, Michał Urbaniak czy Mateusz Smoczyński. Teraz do tego grona dołączyła absolwentka Akademii Muzycznej im. Krzysztofa Pendereckiego w Krakowie. Początkowo grała muzykę klasyczną, jednak w pewnym momencie granie z nut zaczęło ją ograniczać i obecnie Aleksandra Kryńska przeniosła się do świata jazzu, określając się jako skrzypaczka-improwizatorka. Parę miesięcy temu ukazał się debiutancki album jej kwintetu.
aleksandra kryńska quintet ma iście gwardyjski skład: trębacz Piotr Damasiewicz i kontrabasista Michał Aftyka mają na koncie Fryderyki przyznane albumom, jakie stworzyli wraz ze swoimi zespołami, gitarzysta Szymon Mika zdobył I nagrodę na Międzynarodowym Jazzowym Konkursie Gitarowym im. Jarka Śmietany i Grand Prix „Indywidualność Jazzowa” Jazzu nad Odrą. Słuchając „something holy?” – w całości autorskiego dzieła Kryńskiej – nie sposób uniknąć wrażenia, że jest tylko kwestią czasu, kiedy półka liderki kwintetu również zacznie puchnąć od nagród i wyróżnień.
Aleksandra Kryńska prezentuje się tu nie tylko jako świetna technicznie skrzypaczka, ale też bardzo zdolna kompozytorka, dająca w swoich kompozycjach spore pole do popisu pozostałym muzykom z kwintetu. Choćby w otwierającym całość „tenderness experiment” – subtelnym, niespiesznym, nastrojowym, z bardzo ładnie uzupełniającymi się skrzypcami i gitarą klasyczną, z przyjemnym solem na kontrabasie. Skrzypce za to dominują w „a wallflower moment” – lirycznym, rozlewnym, nieco filmowym. Mocno ilustracyjnie wypada też „dissolving portraits”, ale to fragment bardziej pasujący do kina grozy – ponury, tajemniczy, z kontrabasem granym smyczkiem, oszczędnymi perkusjonaliami i ciekawie różnicowanymi brzmieniami skrzypiec. Brzmienie kwintetu Kryńskiej chwilami zbliża się do rejonów fusion – „i wrote a bad poem”, z mocniejszym, bardziej agresywnym, mniej melodyjnym brzmieniem skrzypiec, intrygującymi wstawkami trąbki i ładną partią gitary elektrycznej. „crashed birds’ submarine”, z efektownym solem trąbki i duetem Kryńskiej i Miki, z gęstą grą sekcji, przypomina klimatem nagrania Milesa Davisa z drugiej połowy lat 60.; trąbka w równie dynamicznej pierwszej części utworu tytułowego ociera się o brzmienie Milesa z początku lat 70., albo Sala Marqueza z jazzowych wypraw Franka Zappy. A wieńcząca całość „fireflies song” to podobny do otwarcia nastrojowy, delikatny, wyciszony fragment, świetnie spinający całą płytę nastrojową klamrą.
W zalewie muzycznej tandety takie debiuty lśnią jak diament. To dopiero pierwsza płyta – a już słychać sporą dojrzałość kompozytorską, pomysłowe różnicowanie aranżacji, różne brzmieniowe smaczki. A gdy się poszpera na youtube, można znaleźć koncertowe nagrania Aleksandry – a tam dopiero dzieje się ciekawie. Czekam z niecierpliwością na kolejne płyty. Jak na razie – dla mnie płyta roku.

Aleksandra Kryńska Quintet
Something Holy?
Zamiast oceny - wyróżnienie
(brak oceny)
Lista utworów:
- tenderness experiment (Kryńska) 07:28
- i wrote a bad poem (Kryńska) 04:39
- a wallflower moment (Kryńska) 05:02
- dissolving portraits (Kryńska) 04:52
- crashed birds’ submarine (Kryńska) 05:28
- Part 1: something holy? (Kryńska) 08:49
- Part 2: fireflies song (Kryńska) 02:52
- Aleksandra Kryńska – skrzypce
- Piotr Damasiewicz – trąbka
- Szymon Mika – gitara
- Michał Aftyka – kontrabas
- Bartosz Szablowski – perkusja
Strony zespołu: