ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Nick Grey & The Random Orchestra ─ Breaker Of Ships w serwisie ArtRock.pl

Nick Grey & The Random Orchestra — Breaker Of Ships

 
wydawnictwo: Milk & Moon Recordings 2015
 
1. Breaker of Ships
2. Of Ghosts & Women
3. The Archivist
4. Vanisher
5. Juliet of the Spirit
6. Juliet of the Bones
7. Ghost Rain
8. Here He Comes Now
 
Całkowity czas: 51:20
skład:
Nick Grey - elektronika, instrumenty klawiszowe, głos
Louis Pontvianne - bas, gitary, instrumenty klawiszowe
Jean Mathoul - drony, misy dźwiękowe
Gregory Doria - klarnet
Mariana Kostandini - instrumenty smyczkowe
David Widmer - wiolonczela
 
Brak ocen czytelników. Możesz być pierwszym!
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Brak głosów.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
02.08.2015
(Recenzent)

Nick Grey & The Random Orchestra — Breaker Of Ships

Przeszło miesiąc temu swoją premierę miał Breaker of Ships, trzeci - nie licząc mniej doniosłego, faktycznego debiutu Thieves Among Thorns z 2006 roku - album kanadyjskiego pieśniarza, tekściarza i założyciela „orkiestry z przypadku” Nick Grey & The Random Orchestra. I chociaż zdaniem Nicka Greya nazwy jego zespołu „nie należy brać całkiem na serio”[1], to tenże muzyczny kolektyw - jak na „całkiem przypadkową paczkę muzyków”[2] - radzi sobie nie gorzej niż niejeden profesjonalny rock’n’rollowy band z platyną na swym koncie. O rzeczywistym, nielosowym charakterze Nick Grey & The Random Orchestra możecie się więcej dowiedzieć z ubiegłorocznego wywiadu, jakiego udzielił artysta naszemu portalowi. Zgodnie z zapowiedziami Kanadyjczyka, że będzie nagrywał jeden krążek rocznie, w rok po premierze You’re Mine Again ukazał się nakładem Milk & Moon Recordings kolejny jego „wypiek” muzyczny, który czyni zadość temu śmiałemu postanowieniu.

Przypomnijmy, że Nick Grey zaczynał we Francji 2001 roku w formacji The Church of the Reversed Peristaltic Movement (Wspólnota odwrotnego ruchu robaczkowego jelit), z którą nagrał jeden album i zagrał jedynie trzy koncerty. Następnie grupę dezaktywował, nie próbując jej ponownie wskrzeszać. Jak wiemy, kolejne ciało muzyczne, które powołał do życia dekadę temu, od miesiąca cieszy się wzmożonym zainteresowaniem wśród odbiorców wyszukanych, niemasowych brzmień. Dyskretny urok albumu Breaker of Ships, na którym przeważają pieśni oparte w głównej mierze na tradycyjnym dźwięku gitary akustycznej, odróżnia go zupełnie od poprzednika (You’re Mine…), który tonął przecież w stylistyce Nowych Romantyków. To, że w autorze Breaker of Ships odezwał się pieśniarz-tradycjonalista, nie znaczy wcale, iż zmienił on kompletnie swoje artystyczne credo i zaprzedał się skautowym grom przy ognisku. Spośród ośmiu zawartych na płycie nagrań tylko jedno („Of Ghosts & Women”) żłobi koleiny obranej przez orkiestrę na You’re Mine… ścieżki mniej lub bardziej niebanalnych pop songów. Większość pomysłów otarła się o struny gitary akustycznej i na skutek zabiegów całego zespołu dojrzała do ostatecznego kształtu, który usłyszeć możemy na poliwęglanowym krążku.

Artysta przeszedł długą drogę od eksperymentatora i amatora elektronicznych zabawek po nielękającego się krytyki pieśniarza-profana. Co prawda Grey’owi daleko jest do osiągnięć zasłużonych bardów muzyki rockowej pokroju Tima Buckleya, ale całkiem mu do twarzy z gitarą akustyczną. Za jej sprawą muzyka z jeszcze gorącego albumu brzmi zdecydowanie mniej chromatycznie i ponuro, aniżeli wcześniej, zupełnie jak wielokrotnie przefiltrowany głos zza światów. Odkurzona z wywracających trzewia, grubo brzmiących dronów, Breaker of Ships zaskakuje świeżością pomysłów i, w odróżnieniu od powstałego w samotności Spin Vows Under Arch (2009), zdradza „między gamami” kolektywne podejście do pracy nad tegorocznym albumem. Znudzony najwyraźniej niskimi dźwiękami, „brzękiem kieliszków do wina i tym podobnymi abstrakcyjnymi soundscape’ami”[3], Grey nadał swoim piosenkom zgoła klasyczny krój. Skrojone więc na miarę własnych możliwości kompozytorskich utwory łączą „barokowe aranżacje z industrialnym murmurando”[4], wypełniając najciekawszy w dotychczasowej karierze krążek zamieszkałego od niedawna w Berlinie Kanadyjczyka. Sam jego tytuł, jak mówi autor, nawiązuje do mitycznego lewiatana, który „niszczy najskrytsze pożądliwości i ambicje człowieka”[5], oferując mu w zamian prolongatę bytu w bierności i stagnacji. Nie powinno więc dziwić, iż okładkę płyty symbolicznie ozdobiły rozłożyste parasole zielonosinych meduz, dryfujących w mrocznej, morskiej toni. Równie tajemniczo brzmi głos Greya i to, o czym śpiewa. Na dnie okadzanego opium świata ukrywam się przed bestią, śnię najdziwniejsze ze snów, usycham z tęsknoty do morza, wracam myślami do rodzinnego domu, a morska toń przyzywa nas do siebie po imieniu…[6]. Oniryczno-narkotyczne wizje, wysączające się ze słów otwierającej album tytułowej piosenki, znajdują również odzwierciedlenie w jego warstwie muzycznej. Środkową część „Breaker of Ships” wypełniają dźwięki, które z powodzeniem mogłyby ozdobić przyszły krążek Sigur Ros. Pomimo że druga na płycie piosenka, „Of Ghosts & Women”, brzmi jak wyciąg z katalogu Johna Foxxa, to już kolejne pokazują artystę w zgoła odmiennej folk-, jazz-, prog-rockowej konwencji. „Mięsożernych” sympatyków twórczości Greya powinien z kolei zaciekawić ostatni na płycie - nie licząc zremiksowanego przez Scannera instrumentalnego bonusu „Here He Comes Now” Nick Grey & 48 Cameras - „Ghost Rain”. Jest to pouczający przykład wegetariańskiego manifestu, jakże różny od perwersyjnej humoreski Edwarda Ka-spela z 1984 roku z repertuaru The Legendary Pink Dots, zatytułowanej przewrotnie „MMMMMMMMMMMM…..”.

Muzycznie „Ghost Rain” to zlepek sprawnie zmiksowanych przez Petera Jamesa efektów dźwiękowych, jakie zdobią zresztą pierwsze sześć kompozycji na Breaker of Ships. Poruszający apel o powstrzymanie rzezi zwierząt w przemyśle mięsnym wygłoszony został przez australijskiego aktywistę Philipa Wollena i miał wedle słów Greya kończyć płytę „promyczkiem nadziei”. A to, czy udało mu się dotrzeć z przesłaniem do odbiorcy, oceńcie sami, sięgając po jego najnowsze dzieło. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że pomimo natłoku tegorocznych nowości nie przepadnie ono w szarej strefie muzycznego rynku.

 

----------------------------------------------------------------------------

[1] I do not tolerate bitterness in my music, wywiad z Nickiem Greyem z dnia 20 czerwca 2015: http://africanpaper.com/2015/06/20/i-do-not-tolerate-bitterness-in-my-music-interview-mit-nick-grey/ (dostęp 2 sierpnia 2015).
[2] Tomasz Ostafiński, Jesteśmy całkiem przypadkową paczką muzyków, wywiad z Nickiem Greyem z dnia 1 sierpnia 2014: http://artrock.pl/wywiady/937/jestesmy_calkiem_przypadkowa_paczka_muzykow_-_wywiad_z_nickiem_greyem.html (dostęp 2 sierpnia 2015)
[3] I do not tolerate bitterness in my music, wywiad z Nickiem Greyem z dnia 20 czerwca 2015: http://africanpaper.com/2015/06/20/i-do-not-tolerate-bitterness-in-my-music-interview-mit-nick-grey/ (dostęp 2 sierpnia 2015).
[4] Tamże.
[5] Tamże.
[6] Słowa piosenki „Breaker of Ships” Nicka Greya w moim tłumaczeniu.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.