ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Aphrodite's Child ─ It's Five O'Clock w serwisie ArtRock.pl

Aphrodite's Child — It's Five O'Clock

 
wydawnictwo: Mercury 1969
 
1. It's Five O'Clock (3:29)
2. Wake Up (4:05)
3. Take Your Time (2:40)
4. Annabella (3:55)
5. Let Me Love, Let Me Live (4:42)
6. Funky Mary (4:11)
7. Good Time So Fine (2:44)
8. Marie Jolie (4:47)
9. Such A Funny Night (4:33)
 
Całkowity czas: 35:06
skład:
- Demis Roussos / Bass, Guitars, Vocals; - Vangelis / Bass, Keyboards; - Lucas Sideras / Drums, Percussion
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,0

Łącznie 2, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
02.05.2014
(Recenzent)

Aphrodite's Child — It's Five O'Clock

 Z Grecji na Marsa. A potem do Watykanu.

 Cykl o Vangelisie.

 Odcinek drugi.

 Przystępując do nagrywania drugiej płyty Aphrodite’s Child był już zespołem bardzo znanym, żeby nie powiedzieć gwiazdą. No i na nagrywanie kolejnej płyty wybrali się do Wielkiej Brytanii, dokładniej do Londynu, gdzie w markowym studiu Trident miał powstać kolejny album grupy. No i powstał.

 Różnica między pierwszym a drugim krążkiem jest właściwie taka sama jak między okładkami – papuzio kolorowa debiutu i monochromatyczna „It’s Five O’clock”. Tyle mniej więcej ta muzyka straciła uroku. Na pewno pod względem technicznym druga płyta jest lepsza niż debiut –  jest lepiej zaaranżowana i wyprodukowana, ale muzycznie to już zdecydowanie nie to – przede wszystkim jest  nierówna. Tytułowy, obie kobiece ballady – czyli „Marie Jolie” i „Anabella” – to  jest to, czego od Aphrodite’s Child oczekiwaliśmy. Singlowy  „Let Me Love, Let Me Live” też jest w porządku, bitelsowski „Wake up” – całkiem dobrze. Ale „Funky Mary”, czy „Take Your Time” o boleśnie banalnej melodii – zdecydowanie do odstrzału. Pozostałe dwa są raczej nijakie – ani nie przeszkadzają, ani się o nich specjalnie nie pamięta. Inna sprawa, że gdzieś u tych Brytoli grupa straciła sporo ze swego stylu i uroku – ich muzyka stała się po prostu bardziej konwencjonalna, bliższa mainstreamowi.

 Jako całość – nie jest to złe, tylko po prostu gorsze od debiutu. Bywa i tak. Na szczęście jest na tyle dobra, ze i tak warto się z nią poznać i na szczęście nawet te najsłabsze z niej utwory nie są aż tak złe, żeby powodowały jakieś  negatywne skutki dla zdrowia.

 

PS. Różne źródła różnie podają data wydania płyty – czasem 1970, czasem 1969. Wynika to z tego, że płyta ukazała się we Francji pod samo koniec grudnia  1969 roku, a poza nią – nieco później, w styczniu.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.