ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Wishbone Ash ─ Blue Horizon w serwisie ArtRock.pl

Wishbone Ash — Blue Horizon

 
wydawnictwo: Solid RockHouse Records 2014
 
1.Take It Back [6:01]
2.Deep Blues [5:28]
3.Strange How Things Come Back Around [6:02]
4.Being One [5:07]
5.Way Down South [6:47]
6.Tally Ho! [4:47]
7.Mary Jane [4:38]
8.American Century [5:07]
9.Blue Horizon [7:46]
10.All There Is To Say [7:28]
 
Całkowity czas: 59:13
skład:
Andy Powell - gitara prowadząca, śpiew
Muddy Manninen - gitara prowadząca
Bob Skeat - gitara basowa
Joe Crabtree - bębny
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,15
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,22
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,8
Arcydzieło.
,5

Łącznie 50, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
06.03.2014
(Recenzent)

Wishbone Ash — Blue Horizon

Napisanie recenzji płyt zespołów, do których ma się większy lub mniejszy sentyment nigdy nie jest łatwą sprawą. Zwłaszcza jeśli liderem takowego jest Andy Powell. Nie chodzi jedynie o samą sympatię, ale także o fakt, że widać po nim, że prowadzenie interesu pt. Wishbone Ash nie jest sielanką. Chłopina stara się, jak może, szarpie się z kolejnymi wydawcami, byłymi muzykami (vide proces z Martinem Turnerem), starając się jakoś związać koniec z końcem.

W końcu kariera kapeli nie ułożyła się tak jak wszyscy byśmy sobie tego życzyli. Cała masa świetnych płyt wydanych w latach 70-tych, z których kilka narobiło troszkę zamieszania na listach. Potem dno i sto metrów mułu w latach 80-tych. Kolejna dekada o niebo lepsza, jednak stracone kilkanaście lat odbiło się dobitnie na liczbie wiernych fanów. Do tego kolejne pokolenia zdawały się nie być zapatrzone w  spuściznę ash-ową jak w zeppelinową czy purpurową. A szkoda, gdyż twórczość Wishbone Ash na taką obojętność sobie nie zasłużyła.

Jednak pomimo tych wszystkich kłód, które spadły pod nogi Andy’ego, grupa trzyma fason. Kolejne płyty prochu nie odkrywają, ale reprezentują przywoity poziom. Kto lubi to, co zespół tworzył przez te wszystkie dekady swojego żywotu, ten się nie zawiedzie.

Rewolucji na „Blue Horizon” nie uraczycie. Nawet o niespodzianki tu ciężko.

Ostatnie kilka wydawnictw zaczynało się od naprawdę mocnego numeru. Tak było w przypadku zarówno „Elegant Stealth” („Reason To Believe”), „Power Of Eternity („The Power”), czy “Clan Destiny” (“Eyes Wide Open”). “Blue Horizon” się w tym zestawie wyróżnia. Zamiast konretnego, niemal hard-rockowego numeru dostajemy dość senną, powolnie rozwijającą się kompozycję.

„Take It Back” to delikatne, gitarowe granie. W sumie takie, do jakiego Wishbone Ash nas przyzwyczaili. Mocniej robi się jedynie w końcowej fazie utworu, gdzie nieco przyśpieszone tempo podparte jest fajną gitarową solówką.

„Deep Blues” też został skonstruowany na zasadzie „nie za szybko, nie za mocno, za to melodyjnie”. W podobnej tonacji utrzymane zostały również takie „American Century” czy „Tally Ho!”.

Serce zaczyna szybciej bić przy „Being One”. Jest fajne, mocniejsze, niemal riffowe wejście, jest kilka ciekawych przejść w przeciągu tych pięciu minut, troszkę gitarowych wariactw. Niby nic nadzwyczajnego, ale dla fana Wishbone frajda jak nic.

Typowych gniotów tudzież kiksów raczej nie ma. Jedynie niemrawo się robi przy trochę bezpłciowych „Mary Jane” i „Strange How Things Come Back Around”. Osobiście również nie jestem entuzjastą takiego „Way Down South”, jednak ktoś, kto lubi styl Wishbone Ash z drugiej połowy lat 70-tych powinien być więcej niż zadowolony. Takie spokojne, podkolorowane Ameryką granie pasowałoby na płytę „Front Page News” sprzed 37 lat jak ulał.

Ciekawiej robi się za to na końcu. Tytułowy „Blue Horizon” brzmi odrobinę mroczniej od reszty płyty. Lekko walczykowata linia wokalna Powella, balladujący refren i miłe dla ucha gitarowe partie. Obok wspomnianego wyżej „Being One” zdecydowanie najjaśniejszy fragment płyty.

Miłe skojarzenie nasuwa też zamykający całość „All There Is To Say”. Nie wiem, czy to tylko ja, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, iż pierwsze gitarowe dźwięki gitary brzmią bliźniaczo podobnie do legendarnego „Throw Down The Sword”. Czy tak jest naprawdę, niech każdy odpowie sobie sam na to pytanie. Inna kwestia jest taka, czy było to mniej lub bardziej świadome działanie Powella i spółki... Niemniej nie zmienia to faktu, że „All There Is To Say” z każdą minutą coraz ciekawiej się rozwija, nabierając momentami ciekawego, ostrego pazura, zachowując przy tym umiejętnie równowagę między balladowym graniem, a nieco mocniejszym kopem.

Taka płyta skierowana zdecydowanie przede wszystkim do fanów. Ktoś, kto zna twórczość Wishbone Ash co najwyżej pobieżnie powie, że z „Blue Horizon” powiewa nudą. Może i tak, jednak ja taką nudę lubię i za taką nudę Andy’ego Powella cenię i po taką nudnawą płytę na przywoitym poziomie zawsze chętnie sięgnę. Oddać zespołowi zresztą trzeba to, iż pomimo tak zacnego przebiegu potrafią oraz (przede wszystkim) wkładają serce, aby stworzyć coś takiego jak „Blue Horizon”.

Stąd czapencja z głów za trzymanie poziomu.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.