ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Metallica ─ Through The Never w serwisie ArtRock.pl

Metallica — Through The Never

 
wydawnictwo: Universal Music Group 2013
 
1.  "The Ecstasy of Gold"    2:01
2.  "Creeping Death"    6:19
3.  "For Whom the Bell Tolls"    4:40
4.  "Fuel"    3:57
5.  "Ride the Lightning"    6:54
6.  "One"    8:25
7.  "The Memory Remains"    5:43
8.  "Wherever I May Roam"    6:18
Disc two  
1.  "Cyanide"    7:01
2.  "...And Justice for All"    9:18
3.  "Master of Puppets"    8:25
4.  "Battery"    5:14
5.  "Nothing Else Matters"    7:22
6.  "Enter Sandman"    6:22
7.  "Hit the Lights"    4:40
8.  "Orion"    8:27
 
Całkowity czas: 100:57
skład:
    James Hetfield – lead vocals, rhythm guitar;    Lars Ulrich – drums;    Kirk Hammett – lead guitar, backing vocals;    Robert Trujillo – bass, backing vocals
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,5
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,3
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,4
Arcydzieło.
,2

Łącznie 18, ocena: Dobra, godna uwagi produkcja.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
02.10.2013
(Recenzent)

Metallica — Through The Never

 

Metalowy żywiec konkretnego metalowego bandu - nad czymś takim  zawsze należy pochylić się z uwagą. szczególnie, że popełniła go Metallica - zespół równie słynny, co niespecjalnie rozpieszczający swoich fanów, jeżeli chodzi o wydawnictwa tego typu. Jeśli nie jakieś fanaberie wykonawcze typu kumanie się z orkiestrą, jak "S&M", to wydawnicze, typu "Live Shit", gdzie wrzucono do jednego, pokaźnego  pudła kilkanaście kilo CD, mendel kaset VHS, koszulki, bandany, plakaty,  kilka groupies i używane skarpetki Ulricha. A kosztowało to pokaźną walizkę pieniędzy - jak na ówczesne możliwości przeciętnego fana Metachy w naszym kraju - sumę absolutnie abstrakcyjną. W zasadzie ten soundtrack to jest pierwszy, normalny album koncertowy (*) Metalliki bez żadnych udziwnień i kombinacji. Tak soundratack, bo jest to ścieżka dźwiękowa do filmu pod tytułem "Metallica: Through The Never", który jest thrillerem. Ma ponoć scenariusz, aktorów i fabułę. Na jego temat nie wiem nic więcej, oprócz tego, że jest, ale myślę, że pewnie jest to coś podobnego do "Arena: An Absurd Notion", gdzie wątła fabuła była okazją do pokazania koncertowych możliwości (dużych) Duran Duran.

Co mi się od razu spodobało - dobór repertuaru, właściwie same killery i to głównie z tych starszych albumów. Raptem jeden numer z Magnetycznego Zgonu - chwalić Pana że tylko tyle! Szkoda tylko, że  "The Memory Remains"  bez Maryśki Faithfull. Ale to już by było za dużo szczęścia. A propos – czy oni kiedykolwiek to razem na żywo wykonali?

Metacha po trzydziestu latach koncertowania nauczyła się już grać na żywo (a wcześniej, w latach osiemdziesiątych  bywało z tym różnie), nawet Ulrich specjalnie się nie sypie i trzeba przyznać, że grzeją aż przyjemnie, repertuar też taki bardziej "wytrawny", chociaż dosyć zbliżony do tego z ”Orgullo, Pasión, y Gloria…”, albo „The Big Four…”. Utwory fajnie dobrane – i na jakość, i na ilość, bo ani za długo, ani za krótko, wszystko bardzo dobrze zagrane - no to jaka to może być cała płyta? Też bardzo dobra. I jeszcze kapitalna wersja „Oriona” na finał! Ale akurat mnie podoba się bardziej pierwszy krążek – trzy numery z „Ride The Lighting”, świetna wersja „One”. No i sam wstęp –  temat z westernu  „Dobry, zły i brzydki”, gładko przechodzący w „Creepeing Death”. Na drugim krążku ogólnie dobre wrażenie psuje „Cyanide” – siedem minut niczego. Ale za to tu jest „…And Justice For All”, świetnie zagrane „Battery” i jeszcze lepiej Majster od Papy.

 

Zdążyłem już przeczytać, bodajże w Rzeczpospolitej, że ten film to rzewna chała, a koncert to któreś z kolei odgrzewanie jajecznicy. Co do tego pierwszego – biorąc pod uwagę stronę fabularną, pewnie tak jest. Ale to chyba nie ma znaczenia, bo ludzie na film z Metalliką idą z powodu Metalliki, a nie z powodu trzymającej w napięciu fabuły. Co do drugiej opinii to już bym się nie zgodził – koncert jest naprawdę dobry, przynajmniej jeżeli chodzi o wrażenia audio, bo co do video, to jak wspomniałem – nie widziałem. Zgadza się, z tych rockowych buntowników sprzed trzydziestu lat już nic nie zostało. Teraz Metacha to wielkie gwiazdy, rockowy establishment i nie ma się co na nich obrażać, że grają na koncertach starsze, najbardziej znane numery – a dlaczego mają nie grać? Przecież to ich. Poza tym co mają grać – ostatnia płyta jest słabiutka (**), przedostatniej sami nie lubią. Wcześniej było „ReLoad” i z niej dwa numery na „Through The Never” znajdziemy i też bardzo fajnie zagrane. Zresztą zarzuty do panów z Metachy, że to już nie ta forma co dawniej, to jak mieć pretensje do czasu, że upływa. Nikt nie młodnieje, a ci faceci są już po pięćdziesiątce – już nie dadzą ognia, jak na początku kariery – jednak nie ta kondycja, nie ta werwa. A problem jest w czymś całkiem innym –  następców nie ma. Nie ma kto zagrozić ich pozycji. Ile w miarę nowych klasycznych, metalowych zespołów, czyli funkcjonujących na scenie nie dłużej niż powiedzmy 15 lat, było w stanie przebić do metalowej ekstraklasy(***)? Rammstein? Dream Theater? Ale Szkopy i Drimy to z pewnością metal, ale nie taki, który można nazwać klasycznym. No to kto? Na najlepszej drodze jest Airbourne, ale im jeszcze sporo brakuje. Nie da się ukryć – wapno rządzi. I nie da się ukryć, że gdyby nie to wapno – to nie było by nic. Nie ma ich komu z rynku wygryźć, bo z następcami krucho. Malkontentom, narzekającym, że to już nie to co kiedyś, powiem – cieszcie się z tego co macie, bo nic lepszego nie dostaniecie. A nie-malkontentom chyba nic nie trzeba mówić, bo oni przyjmą „Through The Never” z dobrodziejstwem inwentarza, ciesząc się, że znowu jest okazja, żeby trochę pogłuchnąć przy ulubionej muzyce.

Mówcie sobie, co chcecie – podoba mi się ten album.

(*) – klasyczny album audio – nie liczę wszelkiego rodzaju boksów, kombajnów typu DVD+CD, czy składaków jak „The Big Four”.

 (**) – „Lulu” nie liczę, to robota zlecona u Lou Reeda

(***) – ekstraklasa, czyli płyty sprzedawane w setkach tysięcy  egzemplarzy i koncerty na stadionach, albo w wielkich halach

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.