ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Metallica ─ Some Kind of Monster w serwisie ArtRock.pl

Metallica — Some Kind of Monster

 
wydawnictwo: Gutek Film 2004
 
 
Całkowity czas: 132
skład:

Reżyseria: Joe Berlinger, Bruce Sinofsky, Bob Rock

Występują: Kirk Hammet/ James Hetfield/ Bob Rock/ Lars Urlich/Dave Mustaine/ Jason Newsted/ Phil Towle/ Robert Trujillo/ Torben Urlich

Muzyka: Metallica

Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,5
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,3
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,5
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,6
Arcydzieło.
,24

Łącznie 45, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
04.09.2004
(Gość)

Metallica — Some Kind of Monster

Bardzo lubię kino dokumentalne. Można się zgadzać, albo nie, ale dokument oglądany w kinie robi wrażenie. Co więcej bardzo lubię (co za kiepskie określenie) Muzykę Metallici. Tak...przypominam sobie pewien sierpniowy wieczór 1991 roku, kiedy po raz pierwszy w wieku 15 lat pojechałam na „dorosły, prawdziwy koncert”. To było Monster of Rock....nazwa Queensryche nie za bardzo jeszcze wiele dla mnie znaczyła, ale Metallicę znałam i ceniłam ( te piąte kopie po siódmej kopii nagrywane na poczciwe starodawne „kasprzaki”), a podczas koncertu AC/DC wynudziłam się niebożebnie:-)

O czym jest ten film..o procesie twórczym? A może o niemocy? Przyjaźni? Wyrzucanie złych emocji? Wypraniu z emocji? Czy film ma happy end? Pytania cisną się na usta.

Oto wielka Metallica na rozdrożu, bez pomysłu na to „jak spożytkować sukces wynikający nie z przypadku, ale z ciężkiej pracy”. Gdybym miała porównać, to ...Some kind of Monster kojarzy mi się z Let it Be The Beatles. Widzimy kilkoro facetów w średnim wieku, którzy zmagają się nie tyle z wiekiem, ale próbują odpowiedzieć na pytanie: CZY WARTO GRAĆ RAZEM.........

Jak powiedział Lars Urlich: ten film to film o relacjach między ludźmi. Zachwianych i...Kiedy Hetfield mówił: nie chce z tobą grać, nie widzę sensu, jestem wypalony...uderza mnie ta wypowiedź oraz uderza w „czuły punkt Urlicha...

Być może Metallica była jak kombinat, w którym rano przychodząc do pracy odbijasz kartę. Dzień za dniem... Dlatego odszedł Newsted, by pograć sobie trochę pokręconej muzyki z Voivod i Echobrain.

Trwający ponad dwie godziny obraz jest zapisem najważniejszych wydarzeń z ostatnich dwóch lat istnienia grupy: pracy nad albumem "St, Anger", terapii grupowej, walki Hetfielda z nałogiem, aż wreszcie poszukiwań nowego basisty.

Czy walki wygranej? Hm...teoretycznie mamy zakończenie w „hollywódzkim stylu”...Metallica wraca na scenę...ale co dalej?

Film „Metallica: Some Kind of Monster” przekroczył oczekiwania ludzi zaangażowanych w jego powstawanie. To, co na początku było zapisem powstawania nowego albumu przerodziło się w nieoczekiwaną podróż w głąb złożonych związków międzyludzkich, ukazujący niszczycielską moc procesu twórczego, który jest w stanie odcisnąć się na psychice artystów, lecz ostatecznie także uleczyć ich dusze.

Jest w Some kind of Monster parę scen porażających: vivisekcja Urlich- Mustaine podczas spotkania z tearpeutą. Dwóch ponad 40-letnich facetów próbuje odpowiedzieć na pytanie: DLACZEGO? Ale słowo PRZEPRASZAM nie pada....Rozmowa z Newstedem i lekkie drżenie w głosie Jasona, kiedy również pyta się DLACZEGO...Jest trzaskający drzwiami Hetfield, który nie może pisać, nie może komponować i nie może znieść „przycinków” Urlicha na temat „swego przygrywania”.

Myślę, że realizatorom filmu udało się dotrzeć do sedna problemu: Zarabiam miliony dolców, a tysięczny tłum spija słowa z mych ust, ale za tą fasadą jest pustka i wielkie NIC.

Hm to było wielkie przeżycie, zobaczyć w kinie Metallicę, na wielkim ekranie w zupełnie „innej” roli niż dotychczas przywykliśmy. Kino kojarzy nam się z śmierdzącym popcornem, szelestem otwieranej paczki chipsów, siorbanej coli i dźwiękiem komórki. Tego zabrakło...była cisza, a później oklaski...

Miałam przyjemność zobaczyć jeden z najlepszych dokumentów, nie tylko muzycznych. Zupełnie inny od laurkowych scenek dołączanych jako bonusy do DVD.

Chyba niewielu było stać, na takie publiczne obnażenie się i swego rodzaju zaprzeczenie swojej „legendzie”.

The courtain falls…

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.