Recenzując kilka miesięcy temu pierwszą część English Electric w ostatnich zdaniach napisałem: Nie spodziewam się wielkich inności po części drugiej. Mimo tego już czuję, że ta kontynuacja mnie ucieszy. No i nie pomyliłem się. Już otwierający album najdłuższy East Coast Racer doskonale wprowadza w krainę ich dźwięków. Trwająca pond kwadrans kompozycja zachwyca epickością oraz ogromną ilością różnorodnych muzycznych wątków, łącznie ze znakomitym finałem. Tak monumentalny i na swój sposób patetyczny początek natychmiast zostaje zrównoważony zdecydowanie krótszym Swan Hunter. Utworem z najpiękniejszym, mającym coś z bajkowości, refrenem. I tak oto mamy za sobą ponad dwadzieścia minut muzyki i prawdziwe dwie muzyczne perły.
A dalej wcale nie jest gorzej. Kolejne kompozycje urzekają tym, do czego Big Big Train zdążył już przyzwyczaić. Cudownymi melodycznymi motywami, charakterystycznym, pełnym smutku, głosem Davida Longdona, wokalnymi harmoniami, mnóstwem instrumentów (skrzypce, flet, trąbka, tuba, mandolina, banjo, mellotron, Moog, organy, tamburyn, wiolonczela) i tym samym aranżacyjnym bogactwem. Na drugiej części English Electric sekstet wspomaga aż siedemnastu gości. Dzięki temu instrumentalnemu i osobowemu bogactwu obcujemy z progresywnym rockiem głęboko sięgającym w lata siedemdziesiąte, ale też, dzięki instrumentom smyczkowym, z muzyką klasyczną o nieco symfonicznym zabarwieniu, z muzyką folkową, filmową, a nawet musicalową (Leopards) i country (!!) (Keeper of Abbeys). Pięknym zwieńczeniem tej płyty jest kompozycja Curator of Butterflies. Rozpoczęta ascetycznie dźwiękami pianina i głosem Longdona, z czasem nabiera niezwykłej nostalgicznej mocy dzięki jesiennym dźwiękom „akustyka”, smyczków, fletu i wreszcie cudnym popisom gitary solowej. To z pewnością jedna z najbardziej przejmujących rzeczy w ich dyskografii.
English Electric (Part Two), mimo że wydany ledwie kilka miesięcy po pierwszej odsłonie, wcale nie sprawia wrażenia gorszej kopii pierwowzoru. Zgrabnie podtrzymuje muzyczny i literacki koncept, którym muzycy składają hołd życiu swoich przodków z przełomu XIX i XX wieku.