ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Bowie, David ─ The Next Day w serwisie ArtRock.pl

Bowie, David — The Next Day

 
wydawnictwo: Columbia 2013
 
1. "The Next Day" 3:51
2. "Dirty Boys" 2:58
3. "The Stars (Are Out Tonight)" 3:56
4. "Love Is Lost" 3:57
5. "Where Are We Now?" 4:08
6. "Valentine's Day" 3:01
7. "If You Can See Me" 3:15
8. "I'd Rather Be High" 3:53
9. "Boss of Me" (David Bowie, Gerry Leonard) 4:09
10. "Dancing Out in Space" 3:24
11. "How Does the Grass Grow?" (David Bowie, Jerry Lordan) 4:33
12. "(You Will) Set the World On Fire" 3:30
13. "You Feel So Lonely You Could Die" 4:41
14. "Heat" 4:25
 
Całkowity czas: 53:41
skład:
"The Next Day" - (Bowie)
David Bowie - Vocals/ Gerry Leonard - Guitar/ David Torn - Guitar/ Gail Ann Dorsey - Bass/ Zachary Alford - Drums/ Antoine Silverman, Maxim Moston, Hiroko Taguchi, Anja Wood - Strings/ David Bowie and Tony Visconti - String arrangement
"Dirty Boys" - (Bowie)
David Bowie - Vocals/ Gerry Leonard - Guitar/ Earl Slick - Guitar/ Tony Visconti - Guitar/ Tony Levin - Bass/ Zachary Alford - Drums/ Steve Elson - Baritone Sax
"The Stars (Are Out Tonight)" - (Bowie)
David Bowie - Vocals and Acoustic Guitar/ Gerry Leonard - Guitar/ David Torn - Guitar/ Gail Ann Dorsey - Bass/ Zachary Alford - Drums/ Steve Elson - Baritone Sax and Contrabass Clarinet/ Tony Visconti - Recorder/ Antoine Silverman, Maxim Moston, Hiroko Taguchi, Anja Wood - Strings/ David Bowie and Tony Visconti - String arrangement/ Gail Ann Dorsey and Janice Pendarvis - Backing Vocals
"Love Is Lost" - (Bowie)
David Bowie - Vocals and Keyboards/ Gerry Leonard - Guitars/ Gail Ann Dorsey - Bass/ Zachary Alford - Drums
"Where Are We Now?" - (Bowie)
David Bowie - Vocals and Keyboards/ Gerry Leonard - Guitar/ Tony Levin - Bass/ Zachary Alford - Drums/ Henry Hey - Piano/ Tony Visconti - Strings
"Valentine's Day" - (Bowie)
David Bowie - Vocals/ Earl Slick - Guitars/ Tony Visconti - Bass/ Sterling Campbell - Drums
"If You Can See Me" - (Bowie)
David Bowie - Vocals and Keyboards/ Gerry Leonard - Guitar/ David Torn - Guitar/ Tony Levin - Bass/ Zachary Alford - Drums & Percussion/ Gail Ann Dorsey - Backing Vocals
"I'd Rather Be High" - (Bowie)
David Bowie - Vocals/ Gerry Leonard - Guitars/ Tony Levin - Bass/ Zachary Alford - Drums
"Boss of Me" - (Bowie/Leonard)
David Bowie - Vocals/ Gerry Leonard - Guitars/ Tony Levin - Bass/ Zachary Alford - Drums/ Steve Elson - Baritone Sax/ Tony Visconti - Recorder/ Gail Ann Dorsey and Janice Pendarvis - Backing Vocals
"Dancing Out In Space" - (Bowie)
David Bowie - Vocals and Keyboards/ Gerry Leonard - Guitar/ David Torn - Guitar/ Gail Ann Dorsey - Bass/ Zachary Alford - Drums
"How Does The Grass Grow?" - (Bowie/Jerry Lordan)
David Bowie - Vocals and Keyboards/ Gerry Leonard - Guitar/ David Torn - Guitar/ Gail Ann Dorsey - Bass/ Zachary Alford - Drums/ Gail Ann Dorsey - Backing Vocals/ Contains an interpolation of "Apache" written by Jerry Lordan and published by Regent Music Corp. and Francis, Day and Hunter.
"(You Will) Set The World On Fire" - (Bowie)
David Bowie - Vocals/ Earl Slick - Guitar/ Gerry Leonard - Guitar/ Tony Visconti - Bass/ Sterling Campbell - Drums & Tambourine/ Gail Ann Dorsey and Janice Pendarvis - Backing Vocals
"You Feel So Lonely You Could Die" - (Bowie)
David Bowie - Vocals and Acoustic Guitar/ Gerry Leonard - Guitar/ David Torn - Guitar/ Tony Visconti - Guitar/ Gail Ann Dorsey - Bass/ Zachary Alford - Drums/ Henry Hey - Piano/ Antoine Silverman, Maxim Moston, Hiroko Taguchi, Anja Wood - Strings/ Tony Visconti - String Arrangement/ Gail Ann Dorsey and Janice Pendarvis - Backing Vocals
"Heat" - (Bowie)
David Bowie - Vocals and Acoustic Guitar/ Gerry Leonard - Guitar/ David Torn - Guitar/ Gail Ann Dorsey - Bass/ Zachary Alford - Drums/ Antoine Silverman, Maxim Moston, Hiroko Taguchi, Anja Wood - Strings/ Tony Visconti - String arrangement
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
08.03.2013
Wojciech Kapała (Recenzent)

Bowie, David — The Next Day

 

No to najważniejszą muzyczną premierę tego rocku raczej już mamy za sobą. No bo najwyżej  jeszcze tylko Stonesi.

 Trzeba było emeryta z wieńcówką, żeby powiało świeżością w zastałym powietrzu. Kurcze, facet siedzi cicho od dziesięciu lat, pielęgnując swoje zbolałe (dosłownie) serce, odmawiając jakichś intensywniejszych  i bardziej regularnych kontaktów ze światem muzycznym, a ten świat muzyczny nie dość, że go nie zapomniał, albo przynajmniej nie wstawił do muzeum, to jeszcze   jak piesek proszący swojego pana o smakołyk, siedzi na tylnych łapkach, a przednimi prosząco macha, robiąc do tego bardzo zbolałą i biedną minę. Świadczy to przede wszystkim o tym, jak ważny jest Bowie dla muzyki rozrywkowej i że ze świecą szukać jakichś jego następców. W znaczeniu –  tak silnych osobowości artystycznych. W jakimś sensie kolejny przyczynek do dyskusji o kondycji współczesnej sceny muzycznej.

 Mam z tą płytą problem. Ujeżdżam ją intensywnie, codziennie od tygodnia i jeszcze nie mam o niej wyrobionego zdania. Nawet nie wiem, czy ona mi się podoba. Że od tygodnia ją znam, a premiera dzisiaj? Ale dostępna w sieci była już co najmniej tydzień i to całkiem oficjalnie, był czas, żeby się poznać bliżej. Zresztą fizyczna premiera, to fizyczna premiera – album ląduje na sklepowych półkach, a nie jest źle, żeby fan zapoznał się z materiałem wcześniej, bo wtedy od razu pogalopuje do sklepu, a nie będzie musiał tracić czasu na zapoznawanie się z materiałem. Bo zna. Ale to taka dygresja na temat funkcjonowania biznesu muzycznego.

 

Bo to jest tak – nie ma na tej płycie żadnego utworu, który mógłby się stać kolejnym klasykiem-przebojem Bowiego. Właściwie nie ma takiego ewidentnego numeru na przebój. Niby najbliżej do tego singlowym „Where Are We Now?” i „The Stars (Are Out Tonight)”. Jasne, świetne numery i już faktyczne przeboje, ale mimo wszystko gdzie im do na przykład „Thursday’s Child”. Do tego pomagają im absolutnie rewelacyjne teledyski. Ten do „The Stars” jest oskarowy. W czasach, kiedy podstawową zaleceniem dla twórców teledysków, jest to, żeby można było je dobrze na smartfonach oglądać, aktorski clip, z akcją, ze scenariuszem, bez skąpo odzianych panienek, podrzucających silikonowymi biustami, jest jawną prowokacją. Mniejsza o clipy, pozostańmy przy muzyce. Niby nic szczególnego nie ma. Ale jednak jest. Tylko nie chodzi tu o pojedyncze utwory, ale o całe „The Next Day”. Bo jako całość ta już całkiem co innego. Występuje tu swego rodzaju synergizm – cała płyta jest lepsza od poszczególnych utworów. Inaczej słucha się tych piosenek pojedynczo, a inaczej w kontekście całego albumu. Właśnie, „The Next Day” jest takie pełne sprzeczności – zbiór piosenek, który właściwie jest jedną całością; powrót artysty, który najprawdopodobniej jest jego pożegnaniem; muzycznie jakieś takie, znalazłoby się sporo lepszych rzeczy w dorobku Bowiego, a ciary po plecach chodzą, oj chodzą.

 Po tych kilku dniach dość intensywnego obcowania z „The Next Day” jedynym utworem, który tak w ogóle mi nie wchodzi jest „Dirty Boys”. A co do reszty – widzę, że powoli sukcesywnie dobijają się do mnie. „The Stars” i „Where Are We Now?” no wiadomo. Potem dość specyficzny „Valentine’s Day” i równie hałaśliwy, co dobry „If You Can See Me”, potem mój ulubiony „(You Will) Set The World on Fire”. No i na sam początek tytułowy – brudny, rockowy kawałek jak za czasów Aladyna, którego przywołuję tu również i z tego powodu, że takiej surowizny Bowie nie grał właśnie od tamtych czasów, kiedy zaczął kumać się z Iggy Popem.

.…Jak za czasów Aladyna, ale także „Station to Station” i a szczególnie do Trylogii Berlińskiej. Chociażby szata graficzna  też na to wskazuje. Na pierwszy rzut oka głupi pomysł – zakleić okładkę „Heroes” białą kartką z wydrukowanym tytułem nowego albumu. Wygląda na prosty recykling. Ale to „The Next Day” na okładce najsłynniejszej płyty Trylogii Berlińskiej, to sygnał, że tamte lata już nieodwołalnie minęły. Kolejna sprzeczność – coś, co mogłoby spokojnie być kolejną częścią tego cyklu, jest jakby kontrą do niego. Można powiedzieć – podsumowanie, a ja bym powiedział – rozliczenie. Tak, jest to odwoływanie się do dosyć głębokiej przeszłości. Które przy okazji jest bardzo nowoczesną płytą rockową. Bo ostatnią rzeczą, jaką można zarzucić „The Next Day” to jakiś niewydarzony sentymentalizm i odgrzewania kotletów. Brzmi bardzo współcześnie, a muzycznie jest to coś na tyle ponadczasowego, że działało dawniej, działa teraz i działać będzie.

 Tym razem Bowiemu nie stało kompozytorskiej weny, ale udało mu się stworzyć album bardzo mocny, momentami nawet przejmujący. Jemu cały czas o coś chodzi, on cały czas ma coś do powiedzenia. A tą płytą udowadnia, że jest jak Stonesi – nie do zastąpienia.

 „Nawet nie wiem, czy ona mi się podoba.” – Podoba mi się. Jedno z ważniejszych dzieł tego artysty.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS ArtRock.pl na Facebook.com
© Copyright 1997 - 2025 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.