ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Buffalo Springfield ─ Buffalo Springfield w serwisie ArtRock.pl

Buffalo Springfield — Buffalo Springfield

 
wydawnictwo: ATCO Records 1966
dystrybucja: Warner Music Poland
 
1. For What’s It Worth (Stills) [02:38]
2. Go And Say Goodbye [02:23]
3. Sit Down I Think I Love You (Stills) [02:34]
4. Nowadays Clancy Can’t Even Sing (Young) [03:28]
5. Hot Dusty Roads (Stills) [02:51]
6. Everybody’s Wrong (Stills) [02:29]
7. Flying On The Ground Is Wrong (Young) [02:43]
8. Burned (Young) [02:18]
9. Do I Have To Come Out And Say It (Young) [03:06]
10. Leave (Stills) [02:45]
11. Out Of My Mind (Young) [03:09]
12. Pay The Price (Stills) [02:36]
 
Całkowity czas: 33:00
skład:
Stephen Stills – Guitar, Keyboards, Vocals. Neil Young – Guitar, Piano, Keyboards, Vocals. Richie Furay – Guitar, Vocals. Bruce Palmer – Bass Guitar. Dewey Martin – Drums, Vocals.
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 2, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
23.09.2012
(Recenzent)

Buffalo Springfield — Buffalo Springfield

Niedziela pod znakiem Klonowego Liścia – odcinek I: Pilot. A skoro pilot, to zaczynamy od samego początku.

Neil Percival Young przyszedł na świat 12 listopada 1945 w Toronto. Dzieciństwo spędził wraz z rodzicami i bratem Robertem w małym miasteczku Omemee (które później uwiecznił w utworze „Helpless”). W dzieciństwie dwukrotnie otarł się o śmierć: omal nie utonął w jeziorze, przebył też chorobę Heinego-Medina, zdiagnozowano też u niego cukrzycę i epilepsję. Pod koniec lat 50. ojciec Younga poprosił żonę o rozwód (listownie); wkrótce Neil wraz z matką zamieszkał w Winnipeg, podczas gdy Robert pozostał z ojcem. Wtedy też Younga zaczęła coraz bardziej zajmować muzyka rozrywkowa: rock ‘n’ roll, rockabilly, także country; w późniejszych wywiadach wspominał, jak wielki wpływ wywarł na niego Elvis Presley, a także m.in. Chuck Berry, Jerry Lee Lewis czy Johnny Cash.

Pierwszy zespół – The Jades – założył jeszcze jako uczeń w roku 1960; w zespole tym poznał basistę Kena Kobluna, z którym wkrótce występował w zespole The Squires. Wraz ze Squires występował na szkolnych balach i prywatkach, nagrał też singla – „The Sultan”/”Aurora” – wytłoczono 300 sztuk, do dziś w akceptowalnym stanie przetrwało ponoć 10. Przez wiele lat uważano te nagrania wręcz za zaginione (taśmę-matkę skasowano), jednak prawie 50 lat po ich nagraniu ukazały się w oczyszczonej cyfrowo postaci w retrospektywnym zestawie Neila. Ważniejszym aspektem istnienia The Squires było to, że Young zaczął regularnie komponować. Neil porzucił szkołę, jeździł z koncertami po całym stanie Winnipeg, tworzył kolejne, coraz bardziej udane piosenki (w tym czasie powstała „Sugar Mountain”), nagrywał też dema. Podczas koncertów w Fort William spotkał młodego, równie zdeterminowanego muzyka i autora piosenek, Teksańczyka Stephena Stillsa, w tym czasie wojażującego z zespołem The Company. Obaj postanowili, że kiedyś będą pracować wspólnie.

Na razie, w roku 1966, Young dołączył do zespołu The Mynah Birds. Na moment pojawiła się szansa dużej kariery – i znikła, gdy wokalistę Ricka Jamesa aresztowano za dezercję z wojska. Young i jego przyjaciel z The Mynah Birds, utalentowany gitarzysta basowy Bruce Palmer, postanowili poszukać szczęścia w Stanach, a konkretnie w Los Angeles. Miasto Aniołów obrał na swą tymczasową siedzibę także Stephen Stills; pracował tu jako muzyk sesyjny, bez powodzenia próbował załapać się do The Monkees. Próbował też rozkręcić karierę solową, jednak producent Barry Friedman postawił sprawę jasno: Stills jako solista – nie przejdzie, Stills jako członek zespołu już tak. Stephen ściągnął znajomego, z którym pracował jeszcze przed The Company, śpiewającego gitarzystę Richiego Furaya, oraz już nam znanego Kena Kobluna, który jednak szybko ze Stillsem się rozstał. W dalszej drodze pomógł przypadek, a konkretnie spotkanie Stillsa, Furaya i Friedmana z Youngiem i Palmerem na drodze wylotowej z LA. Doszedł jeszcze śpiewający perkusista Dewey Martin, znany dotąd głównie ze współpracy z artystami country, i zespół – ochrzczony Buffalo Springfield od The Buffalo-Springfield Co., producenta walca drogowego zaparkowanego nieopodal domu Friedmana, gdzie Stills i Furay czasowo pomieszkiwali – wkroczył na muzyczną scenę.

Wkroczył w niezłym stylu, bo latem 1966 Buffalo Springfield zaczęli szybko zdobywać sporą popularność w klubach Los Angeles. Pierwszy singel – „Nowadays Clancy Can;t Even Sing” Neila – przeszedł niestety bez większego odzewu ze strony szerszej publiczności. Podobny los spotkał wydany na początku grudnia debiutancki album „Buffalo Springfield”. Wtedy furorę zaczęło robić nagranie Stillsa „For What’s It Worth” – reakcja na brutalność policji, która w listopadzie 1966 pobiła młodzież protestującą przeciw zamknięciu popularnego klubu Pandora’s Box. Późną zimą 1967 „For What’s It Worth” wydane na singlu było już sporym przebojem, a wznowienie „Buffalo Springfield” wzbogacone o to nagranie (w miejsce „Baby Don’t Scold Me” Stillsa) wreszcie wzbudziło nieco żywszą reakcję szerszej publiczności – choć przez samych muzyków przyjęte zostało dość chłodno: Young zaśpiewał na albumie jedynie w dwóch fragmentach, w pozostałych wykorzystano partie wokalne Furaya, do tego w zgodnej opinii muzyków album nie oddawał scenicznej energii Springfield.

Utrzymane w folkowej i folk-rockowej stylistyce “Buffalo Springfield” to przede wszystkim pełnowymiarowy debiut dwóch przyszłych wielkich songwriterów – Stephena Stillsa i Neila Younga. Obaj pokazują się w różnorodnym, wielobarwnym repertuarze: Stillsowskie “Go And Say Goodbye” ma zdecydowanie country’owy rodowód w pionierski jak na rok 1967 sposób połączony z rockowym brzmieniem. Nie brakuje tu rockowego grania: melodyjne „Everybody’s Wrong” pulsuje wyczuwalną podskórnie surową energią, a całość wieńczy zaskakująco mocny akord gitarowy, „Leave” atakuje słuchacza dynamiczną, ekspresyjną partią gitary i zadziornym śpiewem Stillsa, a w „Pay The Price” Stills i Young krzeszą iskry, zgrabnie przeplatając swoje partie instrumentalne. Stills pokazuje się tu też z łagodniejszej strony: „Sit Down I Think I Love You” to urocza, melodyjna piosenka w klimacie wczesnych lat 60.

Neil dostarczył na płytę pięć nagrań, ale decyzją producentów jego śpiew wykorzystano jedynie w dwóch: zwięzłe, dynamiczne „Burned” uzupełniono nieco „pijaną” wstawką pianina, zaś „Out Of My Mind” przynosi pokręcony, alegoryczny tekst i charakterystyczne dla późniejszych utworów Younga gitarowe granie. W pozostałych trzech utworach zaśpiewał Furay. „Nowadays Clancy Can’t Even Sing” ma lekkie echa country w zwrotce zgrabnie skontrastowane żartobliwym, walczykowatym refrenem. Jeszcze lepiej wypada melodyjna ballada „Flying On The Ground Is Wrong” – choć tu akurat brakuje charakterystycznego, miękkiego głosu Neila.

Początek został zrobiony: Neil Young i Stephen Stills zaistnieli na rockowej scenie Kalifornii i doczekali się pełnowymiarowej płyty. Co dalej? Eksperymenty stylistyczne i przedziwny związek dwóch muzyków, którzy nie potrafili wytrzymać tak ze sobą, jak i bez siebie. Ale o tym już za tydzień.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.