Schyłek lat 70. oznaczał koniec, a raczej odejście w zapomnienie wielu gatunków muzycznych. Stacje radiowe zamiast rocka z uwielbieniem puszczały punka i disco. Kapele, które święciły triumfy w ostatnim dziesięcioleciu, właśnie kończyły kariery albo drastycznie zmieniały muzyczną stylistkę. Na szczęście rok przed rozpoczęciem toksycznych, jak dla mnie, lat 80. zostało wydanych jeszcze parę naprawdę wartościowych albumów, wspomnę choćby „The Wall” Floydów, „Long Run” Eaglesów, „Slow Train Coming” Dylana, czy niżej omawiane dzieło.
„Breakfast in America” to iście „hiciarska” płyta Supertramp, 10 znakomitych kawałków, z czego 4 wypuszczone jako single: „The Logical Song”, „Goodbye Stranger” , „Take the Long Way Home”, no i utwór tytułowy, który zna chyba każdy, choćby z przeróbki Gym Class Heroes, która do dzisiaj święci triumfy w radiu. Te cztery klasyki to jazda obowiązkowa dla każdego fana zaczynającego przygodę z zespołem. Wstęp Rhodesa i harmonijka w „Take the Long…” to już wystarczający dowód.
A poza singlami? „Gone Hollywood” to przyjemny otwieracz, płytę rozpoczyna tym razem śpiew Ricka Daviesa (pomijając chórki). Po pierwszych dźwiękach fortepianu, saksofonu Helliwella i charakterystycznych wokalach od razu wiadomo, że to stary, dobry Supertramp. Na płycie jest więcej popu niż na poprzednich krążkach, to prawda, ale kogo to obchodzi, skoro płyta prezentuje poziom najwyższy?! „Oh Darling” Daviesa jest słodki, „Lord is Mine” Hodgsona smutny. „Just Another Nervous Wreck” – piękna partia gitary Rogera w środku (do dzisiaj jest On jednym z moich ulubionych gitarzystów), która dodaje dynamiki utworowi. Po niej następuje wybuch, a utwór rośnie i rośnie. „Casual Conversations” nie wyróżnia się niczym, może poza przyjemnymi zagrywkami Helliwella. Na koniec Panowie z Supertramp uraczyli nas najdłuższym utworem na płycie. Być może jest to celowa zagrywka, bo taki patent zastosowali już na poprzednim krążku. „Child of Vision” to kolejny genialny twór. Nie jestem w stanie wyróżnić żadnych zagrywek, partii, wszystko tu jest znakomite. Piękna partia saksofonu na koniec, muzyka coraz cichsza… i gaśnie. Komu mało niech odpala drugi raz.
Podobnie jak przy recenzji „Crisis? What Crisis?” i tutaj pozwolę sobie króciutko opisać okładkę. Bo dla mnie ten zespół miał najciekawsze okładki, obok takich progresywnych tuzów, jak Pink Floyd czy Genesis. Grafika płyty jest nietypowa, mimo że z początku widzimy tylko puszystą kelnerkę, na którą „spoglądamy” jakby z okna samolotu, a za Nią roztacza się obraz Nowego Jorku. Przyglądając się bliżej (najlepiej wersji winylowej) dostrzegamy, że budynek World Trace Center wykonany jest… z pudełek, zwykłych pudełek! To nie wszystko, cały obraz miasta jest zbudowany z „kuchennopodobnych” przedmiotów (słoiki, dzbanki, filiżanki, sztućce, a nawet pudełko po jajkach). Ekipa Hodgsona i Daviesa zgarnęła za płytę dwie nagrody Grammy, w tym jedną właśnie za okładkę.
W 2010 wydana została edycja Deluxe albumu z dodatkowym krążkiem live (z koncertu trasy promującej płytę) oraz Super Deluxe, do którego dołączono jeszcze DVD, wersję winylową płyty oraz mnóstwo gadżetów. Tylko skąd brać na to wszystko pieniądze? „Crime in the Century” uczynił z Supertramp zespół wielki, dwa kolejne krążki umocniły jego pozycję, ale to album z 1979 zaprowadził ich na samiutki szczyt.