Po wydaniu znakomitego „Crime of the Century” brytyjska formacja pod przewodnictwem Hodgsona i Daviesa była pod sporą presją. Nie mniejszą niż Floydzi po „Dark Side…”, czy Yes po „Close to the Edge”. Ale według mnie wywiązali się z zadania znakomicie. Już pierwsza melodia, „wygwizdywana” przez Rogera Hodgsona, wpada w ucho („Easy Does It”) i za nic nie chce wyjść z głowy! A przecież po około 2 minutach słyszymy już kolejną, świetnie zaaranżowaną pieśń („Sister Moonshine”). Tutaj pierwszy raz na albumie słyszymy śpiew Ricka Daviesa (refren). Kolejny, lekko bluesujący „Ain't Nobody But Me” - tutaj pałeczkę już na dobre przejmuje Rick. W „Soapbox Opera” znów słyszymy Rogera. I pierwszą stronę płyty wieńczy „Another Man’s Woman” ze znakomitymi zagrywkami wygrywanymi na Les Paulu przez Hodgsona. W aranżacji trochę przypomina „Rudy’ego” z „Crime of the Century”, ale niczego mu to nie ujmuje.
Druga strona… rozpoczyna się melodyjką wygrywaną na dzwonkach. Ale tylko przez chwilę, wkrótce powraca wokal Hodgsona i nieśmiertelny Rhodes w tle. I płyniemy tak do końca. Płyta trzyma poziom do samego końca. Zanurzamy się w muzyce i budzimy się przy ostatnich dźwiękach wygrywanych na klawiszach („Two of Us”). A po chwili znowu „Easy Does It” (tak mam ustawiony odtwarzacz)… ja mogę słuchać tej płyty bez końca…
Kilka słów o szacie graficznej. John Helliwell twierdzi, że główny pomysł na płytę i szkic okładki przyniósł Rick Davies. Zresztą na koncertach często muzycy „ustawiali” na scenie stolik, krzesełko i parasol znane z okładki albumu. Można to obejrzeć na rejestracji koncertu z Hammersmith Odeon w Londynie w marcu ’75 (dostępny na DVD). Wtedy to zespół zagrał cztery utwory z omawianej powyżej płyty: "Sister Moonshine", "Another Man's Woman", "Lady" i "Just a Normal Day".
Polecam na 150%, zresztą jak wszystkie albumy tej grupy do czasu odejścia Rogera Hodgsona. Zakochałeś się w „Crime of the Century”? Zapewniam Cię, “Crisis? What Crisis?” to równie wyborna kochanka.