ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Galahad ─ Battle Scars w serwisie ArtRock.pl

Galahad — Battle Scars

 
wydawnictwo: Produkcja własna / Self-Released 2012
dystrybucja: Gonzo Multimedia
 
1. Battle Scars (7.04)
2. Reach for the Sun (3.54)
3. Singularity (7.32)
4. Bitter and Twisted (6.58)
5. Suspended Animation (4.05)
6. Beyond the Barbed Wire (5.30)
7. Seize the Day (8.34)
8. Bonus track: Sleepers 2012 (14.07) (Not on vinyl)
 
skład:
Stuart Nicholson – Vocals
Roy Keyworth – Guitars
Spencer Luckman – Drums
Neil Pepper – Bass, guitar & keyboards
Dean Baker – Keyboards
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,2
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,4
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,6
Arcydzieło.
,2

Łącznie 16, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
17.05.2012
(Recenzent)

Galahad — Battle Scars

Podziwiam ich. Najmłodsi już nie są, w pewnym momencie prawie już o nich zapomniano i spisano na straty, sporo ich dotknęło (ten album nagrali ze swoim wieloletnim basistą, Neilem Pepperem, który w ubiegłym roku przegrał ciężką walkę z chorobą), a mimo tego im się chce. Chce im się grać i kombinować w, tak skostniałej już wszak, progresywnej formule.

Battle Scars, ich nowy studyjny krążek, nagrany po pięciu latach studyjnego milczenia, tylko to potwierdza. Grupa jest w formie. I to zarówno kompozytorskiej, jak i wykonawczej. Tak naprawdę, tym albumem, muzycy podtrzymują swoje muzyczne poszukiwania rozpoczęte w 1998 roku na krążku Following Ghosts, a później kontynuowane na ambitnym Year Zero. Tym razem jednak artyści nie tylko kontynuują, ale i wzbogacają wypracowaną przez siebie muzyczną formułę o kolejne zaskakujące elementy.

Powiedzmy najpierw o pryncypiach. Battle Scars to tak naprawdę siedem bardzo konkretnych (bez zbędnych dłużyzn) premierowych kompozycji, z charakterystycznym wokalem Nicholsona i - tradycyjnie już u nich – wyrazistą melodyką. Złośliwi powiedzą, że artyści dobili z długością krążka do 56 minut, dorzucając doń nową wersję klasyka Sleepers, trwającego prawie kwadrans. No tak, w ten sposób nowego materiału mamy niewiele ponad 40 minut… Z drugiej strony, już na wrzesień tego roku Nicholson i spółka zapowiadają… kolejny studyjny album zatytułowany Beyond The Realms of Euphoria, co raczej przeczy spiskowej teorii o twórczej niemocy. Wydaje się zatem, że grupa postawiła na umiar, uciekając od epatowania słuchacza długim i trudnym do przebrnięcia kolosem.

Najfajniejsza na Battle Scars jest umiejętność łączenia przez muzyków starego z nowym. I to w jakże naturalny sposób. Tym starym jest oczywiście progresywna forma, z charakterystyczną wielowątkowością, chwilową pompatycznością i częstymi zmianami rytmu. Nowoczesność reprezentują, coraz bardziej eksperymentalne, zabawy z elektroniką. Transową, zapętloną, niekiedy taneczną. Pod tym względem zabija dosłownie Seize The Day, w którym artyści pokazali swoje muzyczne wizjonerstwo, łącząc muzykę trance z rockiem. I co ciekawe, ani przez chwilę nie mamy wrażenia, że jesteśmy w dyskotece, gdyż kompozycja ma po prostu rockowe jaja. A żeby było ciekawiej, na samym końcu kapela zaserwowała tak wzniosły chóralny finał, że maniacy neoproga powinni tylko zdejmować czapki z głów. To z pewnością jedna z najbardziej odważnych kompozycji w ich dorobku, a może i jedna z najważniejszych?

Wbrew temu co możecie sądzić po tych wcześniejszych uwagach, to płyta niezwykle gitarowa i mocna, z dużą ilością ciężkich riffów. Posłuchajcie zresztą Singularity, rozpoczętego syntetycznym rytmem i kosmicznymi klawiszami. W nim Galahad jest momentami wręcz progmetalowy. Sporo ciężaru dostaniemy też w krótkich Suspended Animation i Reach For The Sun. Faktem jest jednak też to, że we wspomnianym Singularity artyści potrafią ten ciężar stonować delikatnym, ujmującym refrenem. Czy to koniec niespodzianek? Absolutnie nie! W równie melodyjnym Bitter And Twisted elektronika zahacza o fusion z okolic Ozric Tentacles. A nie wolno zapomnieć o otwierającym całość numerze tytułowym, łączącym symfoniczny rozmach, zawarty we wstępie, z rockową werwą i agresją. To idealny numer na początek koncertów. A wspomniana nowa wersja Sleepers? Cóż, tu akurat panowie nowego pomysłu na kawałek nie mieli. Wydłużyli go nieco a on sam nabrał bardziej nowoczesnego, brzmieniowego szlifu. Odważna i udana płyta, z którą Galahad z pewnością nie drepcze w miejscu.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.