ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Galahad ─ Following Ghosts w serwisie ArtRock.pl

Galahad — Following Ghosts

 
wydawnictwo: Avalon Records 1998
 
1. Myopia - 5:00
2. Imago - 5:53
3. A Short Reflection On Two Past Lives - part one - 3:53
4. Karma For One - 6:23
5. Perfection Personified - 4:51
6. Bug Eye - 13:58
7. A Short Reflection On Two Past Lives - part two - 5:52
8. Ocean Blue - 7:13
9. Rejuvenation -1:59
10. Easier Said Than Done - 4:31
11. Shine - 14:01
 
Całkowity czas: 73:52
skład:
Dean Baker - k / Stuart Nicholson - v / Spencer Luckamn - dr / Neil Pepper - b / Roy Keyworth - g.
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,2
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,11
Arcydzieło.
,7

Łącznie 23, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
04.02.2001
(Recenzent)

Galahad — Following Ghosts

Oj, niedobrze działo się na scenie brytyjskiej neoprogressive pod koniec ubiegłej dekady. Praktycznie ostatnim wielkim dziełem było doknanie IQ - Subterranea z 1997 r. Rozczarował zarówno powrót Pallas jak i Final Conflict, rozczarował nowy Landmarq oraz uparte milczenie Pendragonu. Także ostatnia Arena - zahaczająca już o nową dekadę - wydaje się być wyprana ze świeżych pomysłów... Czy coś nam, mimo wszystko, jeszcze pozstało nad czym warto zatrzymać uwagę ? Okazuje się, że na szczęście tak - jest jeszcze jeden z wielkich zespołów tej sceny, stojący zazwyczaj z boku i nie targany wzajemnymi wymianami muzyków grających w sumie to samo tyle, że pod różnymi szyldami. Mowa tu o formacji Galahad, która po znakomitym Sleepers z 1995 r. powróciła w trzy lata później albumem Following Ghosts. Wspomniana pozycja powinna być odsłuchana zwłaszcza przez tych którzy położyli na brytprogu krzyżyk twierdząc, że w nurcie tym nic świeżego nie da się już zaobserwować, o ile w ogóle kiedykolwiek było to mozliwe.

Zanim o muzyce słów klka o muzykach. W prównaniu do Sleepers mamy jedną zmianę - zamiast Karla Garetta klawisze obsługuje Dean Baker. Poza tym jest po staremu: Stuart Nicholson - v, Spencer Luckamn - dr, Neil Pepper - b oraz Roy Keyworth - g. Oprócz nich udzielają się też zaproszeni goście grający m.in. na flecie, klarnecie oraz skrzypcach co niezwykle udanie wzbogaca brzmienie zespołu. Nie zamierzam się w tym momencie wdawać w spór czy Following Ghosts to krążek lepszy od Sleepers. Jedno jest pewne - to trochę inna muzyka - bogatsze, bardziej urozmaicone brzmienie, ale przede wszystkim nieco odmienny pomysł na tworzenie wspołczesnego art-rocka. Już Sleepers zawierał w sobie pierwiastki wykraczające poza utarty schemat brytprogu - wystarczy wspomnieć kompozycję tytułową czy też finałową - zawierającą tzw. "Amaranth Sequence" (pomysł ten został później wykorzystany przez zespół Shadowland - choć z o wiele gorszym skutkiem - na albumie Mad As A Hatter). Following Ghosts to jednak dalszy krok naprzód i myslę, że krok dość znaczny - bo tak śmiałego i udanego połączenia neoprogu z rytmami transowymi to jeszcze chyba nie słyszeliśmy. Rytmy transowe ?! - ktoś jęknie ze zgozą łapiąc się za głowę - a po kiego nam techno i love parade ?! No cóż - love zawsze się przyda :-), zaś do techno to tu jeszcze bardzo, baaaardzo daleko....Zresztą sami dajcie Galahadowi szansę bo zabrał się do rzeczy naprawdę z klasą. Ale po kolei: na początku płytki słyszymy kobiecy głos (który mi dziwnie kojarzy się z komputerową Larą Croft :-)) dziekujący nam za wybór nowego longu grupy, głos szybko przechodzi w krzyk i oto rusza z kopyta pierwsza kompozycja - Myopia. Celowo użyłem stwierdzenia rusza z kopyta bo też tak dynamicznie grającego Galahadu to jeszcze nie słyszałem. Niemniej po chwili tempo siada i mamy do czynienia ze sliczną, neoprogową piosenką - zwraca tu zwłaszcza uwagę pojawiająca się pod koniec partia skrzypiec. Takich udanych piosenek spotkamy zresztą więcej - np. Imago (urocze akustyczne wejście gitary), Perfection Personified czy Easier Said Than Done ( znowu skrzypce !) - zachwycają one nie tylko melodiami, ale także doskonałą muzyczną aranżacją. Natkniemy się też na dwuczęściową balladę - A Short Reflection On Two Past Lives. Pierwsza część może co prawda budzić niesmak topornością - jesteśmy w końcu przyzwyczajeni do bardzo wysokiego na tym polu standartu jaki wypracowały choćby takie perełki jak Painted Lady lub Pictures Of Bliss, wynagradza nam to jednak w zupełności odsłona druga. Króciutki Rejuvenation to podniosła melodia połączona z kobiecą wokalizą i oto przechodzimy do tej stricte progresywnej części albumu. Na początek pojawia się Karma For One - ciekawe jak w takim, niezbyt w końcu długim utworze udało się zmieścić tyle treści - że wspomnę orientalizujący początek (przypomnienie sobie klimatów z Aqaba ?), ładną partię fletu czy intrygujący podkład klawiszowy - zresztą co bym nie wypisywał malkontenci i tak stwierdzą, że to mało...ale nieważne bo oto czas na: Ocean Blue....hm...no tak... dobrnęliśmy wreszcie do tego co najbardziej na recenzowanym albumie zwraca uwagę: owe transowe rytmy ! Coż - taką muzykę ciężko jest opisać boć przecie przez ponad 7 minut słychać wciąż ten sam rytmiczny podkład....niemniej posiada ona swoją głębię !

Hej!, do Ciebie mówię - grzebiącego brytprog na cmentarzu progresji....

"Nie bój się, przychodzę w pokoju, Może się to wydać niezwykłe dla Ciebie, zostaw cały swój cynizm, zostaw go.........."

Zostaw zatem i posłuchaj bo jest czego, naprawdę jest.... Kolejność tych utworów powinna być zapewne odwrócona bo to co zostało zasygnalizowane na Ocean Blue doczekało się wspaniałej, urzekajacej, dojrzalszej kontynuacji na Bug Eye..... Takie właśnie kompozycje jak ta stanowią nadzieję dla umierającego brytprogu....stanowią to za co kochamy skazane przez media na śmierć za brak nowych pomysłów lata 90-te.... Wystarczy tylko posłuchać....Rytmy transowe są oczywiście obecne, ale tym razem zmieniają się w sposób nie pozwalający na odczucie jednostajności.... zmieniają się przywodząc na myśl coraz to nowe muzyczne inspiracje...prawdę mówiąć nie czuję się zbyt kompetentny by opisać to wszystko co rozgrywa się w ramach tych 14 minut.... Może dla czcicieli Stevena Wilsona będzie to coś naturalniejszego w odbiorze, może......Tak czy inaczej najważniejsze jest jedno: tchnięcie nowej jakości w skostniały szkielet brytprogu - tchnięcie jak najbardziej udane i zachwycające bo też Bug Eye to jeden z najwspanialszych neoprogowych utworów minionej dekady.... - właśnie przez swoją inność... Niemniej przed końcem płyty czeka nas jeszcze jedno wielkie dzieło - Shine..... To w zasadzie bardzo długa, bo ponad 14-minutowa piosenka....Tylko i aż piosenka.... Fragmentem niezapomnianym jest tu stopniowe narastanie muzyki przy wokalnych - bardzo Andersonowskich "pląsach" Nicholsona - owocujące urzekającym finałem.... - trzeba mieć naprawdę talent, by stworzyć tak trzymającą w napięciu, choć nudną na pozór sekwencję. To już koniec ? No, niestety tak - ciekawe jak długo przyjdzie nam czekać na równie wybitną brytprogową produkcję - do nastepnego dzieła IQ lub Pendragonu ?

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.