Czas na „ostatniego do brydża”. To tak naprawdę drugi z czterech krążków w dyskografii Karmakanic, jednak recenzji właśnie tego albumu brakowało w naszym serwisie. Wheel Of Life ukazał się dwa lata po Entering The Spectra i przyniósł materiał bardziej spójny od debiutu, jednak z pewnością mniej przebojowy i mniej wyrazisty. Nie da się też ukryć, że Jonas Reingold – twórca tego projektu – powoli zaczął tu odcinać „flowerkingsową” pępowinę. W dalszym ciągu muzycy związani z tym szwedzkim bandem są tu zauważalni, jednak - chociażby Roine Stolt - popisuje się tu tylko grą na gitarze (w Wheel Of Life i Masterplan Part 2) i nie usłyszymy tu jego, tak charakterystycznego dla The Flower Kings, wokalu.
Przy okazji recenzji In A Perfect World napisałem, że muzycy Karmakanic tradycyjnie rozpoczynają swoje albumy od najdłuższej i… najlepszej rzeczy w zestawie. Tu tej tradycji staje się zadość, ale tylko częściowo. Otwierający album, piętnastominutowy Masterplan Part 1, wydaje się najsłabszy z Karmakanicowych długasów. Chwilami bardzo ciężki, wręcz progmetalowy i zawierający wszystkie muzyczne wątki charakterystyczne dla Karmakanic, ustępuje miejsca kończącej całość, drugiej części tej kompozycji – Masterplan Part 2 – powolnej, majestatycznej, z ładnym gitarowym solem. To powyższe porównanie idealnie zresztą oddaje strukturę tego albumu. Jego pierwsza część – zdecydowanie słabsza – ma charakter bardziej poszukujący i eksperymentatorski, druga zbliża się do tradycyjnie pojmowanego i melodyjnego progresywnego grania.
Rozpoczęty dziecięcym głosem syna Reingolda – Alexa - i napędzany wyrazistym basem lidera grupy Alex In Paradise ma lekką, jakby żartobliwą muzyczną formą i ozdobiony jest partiami gitary w stylu latino-jazzu. Kolejny, At The Speed Of Light, nasączony mocno plemiennymi partiami perkusji, w harmonicznym refrenie przywołuje ducha muzyki disco lat 70 – tych. Do U Tango? jest najbardziej kontrowersyjnym numerem na krążku. Zaczęty zgoła awangardowo i eksperymentalnie raczy nas później licznymi zmianami tempa (faktycznie Zoltan Csörsz ma tu co robić) i zabawą różnymi konwencjami muzycznymi, choćby flamenco.
13 - minutowy i najlepszy na płycie Where The Earth Meets The Sky rozpoczyna tę lepszą część krążka, porzucając dominujący w poprzednim nagraniu misz – masz. Ładne pianino, lekko jazzowy posmak i ujmujący refren – oto atuty tego skrojonego na progresywną nutę numeru. Wysoki poziom trzyma także następny Hindby – instrumentalna kompozycja z mającym bluesowe zabarwienie gitarowym popisem (tu w roli głównej, po raz pierwszy na płycie Karmakanic, Krister Jonsson), fajnie współgrającym z towarzyszącym mu leniwym basem. Sam utwór może być idealnym punktem wyjścia do jakiejś dłuższej improwizacji. Dobry poziom podtrzymuje utwór tytułowy, rozpoczęty w stylu muzyki dawnej (dzięki partii fletu, którego zresztą tu całkiem sporo) i okraszony majestatyczną gitarową figurą. To chyba najmniej warta uwagi płyta Karmakanic, choć zwolennicy muzyki Reingolda znajdą i na niej to, co lubią.