A może nie ma jednak racji Skaradziński, gdy twierdzi, że Tormato to był pomysł na przyszłość Yes. Bo próba stworzenia następcy Pormidora skończyła się kłótnią w zespole, w efekcie której obrażeni Wakeman i Anderson opuścili zespół, a pozostała trójka doprosiła do współpracy Trevora Horna i Geoffa Downessa, którzy właśnie jako The Buggles nagrali hit Video Killed The Radio Star (później zapisany w historii jako pierwszy teledysk zagrany w MTV). Kłótnia była efektem rozbieżnych poglądów na temat kierunku rozwoju zespołu (Chris, Alan i Steve chcieli „cięższego” brzmienia niż Rick i Jon), ale przede wszystkim – kryzysu twórczego. Materiał, jaki zespół miał w tym momencie, był bladym cieniem Tormato i nie nadawał się do zaprezentowania światu (można się o tym przekonać kupiwszy rozszerzone wydanie Dramy z 2003 roku).
Horn i Downess uratowali album. Przynieśli kompozycje, które stały się punktem wyjścia do dwóch najlepszych utworów na płycie (Machine Messiah i Into The Lens) i można żałować, że nie wykorzystano więcej ich pomysłów (jeden z nich, Fly From Here, został rozbudowany w suitę i wydany na płycie Yes... po 31 latach). Bo materiał napisany przed ich przyjściem przez tercet SWH nadawał się (może poza bezpretensjonalną piosenką Run Through the Light) głównie do roli wypełniacza. Album był najkrótszy w historii Yes, ale tak naprawdę powinien być jeszcze krótszy – o ile Tempus fugit broni się oryginalnym metrum, to Does It Really Happen jest po prostu kompletnie nieoryginalne i nudne. W każdym razie – po raz pierwszy w historii muzycy Yes, w obliczu kryzysu twórczego, oddają buławę lidera outsiderom. Po raz pierwszy, ale nie ostatni...
Jeżeli mimo wszystko Drama jest albumem niezłym, to dzięki brzmieniu, dużo cięższemu, ostrzejszemu i bardziej stechnicyzowanemu niż na poprzednich płytach (Trevor Horn zdobywał pierwsze szlify jako producent), kapitalnej grze sekcji rytmicznej – no i wspomnianym dwóm najlepszym utworom. Kompletnie odmiennym brzmieniowo od tego, z czym do tej pory kojarzyła się muzyka zespołu – ale w dalszym ciągu mającym w sobie epicki rozmach i dramaturgię. Kompozycja Machine Messiah opiera się na kontraście niezwykle dynamicznej zwrotki z zagranym w wolnym tempie (i na gitarach akustycznych) refrenem, przy czym zarówno refren, jak i zwłaszcza będący osią całego utworu riff zdecydowanie zostaje w pamięci. Into the Lens to nieco tylko „zyesyfikowany” utwór The Buggles (który zresztą pod nazwą I Am A Camera znalazł się później na ich drugiej płycie), charakteryzujący się zaskakującymi zmianami tempa, nagle urywanymi frazami, no i przede wszystkim – słynnym motywem, stanowiącym oś całego nagrania i unieśmiertelnionym na zawsze przez Program Trzeci Polskiego Radia jako „bururum bururum” zapowiadającym muzyczną premierę.
Drama to jedyna – wróć! jedna z dwóch – płyt Yes bez Jona Andersona. Szkoda, bo – nic nie ujmując Hornowi, który wokalnie spisał się przynajmniej nieźle - wydaje się, że głos Jona by do stechnicyzowanego brzmienia Dramy całkiem dobrze pasował, tak jak – jak się miało wkrótce okazać – pasował do 90125. Niestety, Anderson już po powrocie do zespołu nigdy żadnego fragmentu Dramy nie zaśpiewał na żywo.
W sumie dobrze się stało, że po Dramie Yes się rozwiązał – trudno budować przyszłość na zawartości szuflady Horna i Downessa, przy kiepskiej formie twórczej trzonu zespołu. Szkoda tylko, że cierpliwości starczyło zaledwie na trzy lata...