To drugi koncertowy album Ray’a Wilsona w ramach projektu Genesis Classic. W 2009 roku ukazało się na rynku jednopłytowe wydawnictwo zatytułowane Live In Berlin; tym razem dostajemy materiał nieco szerszy i zarejestrowany w Poznaniu, czyli mieście, w którym muzyk od kilku lat mieszka (tak przy okazji – uważne oko dostrzeże, że pierwsza płyta projektu opublikowana została pod szyldem Genesis Klassik, ta najnowsza zaś, już jako Genesis Classic).
Przypomnijmy, że głównym założeniem projektu jest prezentacja kompozycji Genesis i muzyków z nim związanych oraz dzieł samego Ray’a Wilsona w orkiestrowych aranżacjach. Artysta już od ponad dwóch lat objeżdża z nim Europę (w tym bardzo często Polskę) w dalszym ciągu znajdując wielu amatorów tego pomysłu. W tym miejscu pozwolę sobie zacytować… samego siebie, z niedawnej relacji z koncertu Ray’a w Pruszczu Gdańskim: Powie ktoś, że muzyk do bólu prezentuje mocno już ograne klasyczne hity formacji, w której dziejach był ledwie krótko działającym trybikiem, wykorzystując sławę tejże kapeli i związane z tym zainteresowanie. Cóż, pewnie coś w tym jest. W dalszym ciągu jednak jest w tym wszystkim wiarygodny, ujmujący i najzwyczajniej profesjonalny.
Czyli wszystko jasne. W dalszym ciągu pozostaje jednak pytanie: po co i dla kogo jest ta kolejna odsłona Genesis Classic / Klassik na płycie? No bo mamy tu ponownie koncertowe wersje wszystkich dwunastu numerów z Live In Berlin. To fakt. Ale mamy też dziewięć innych opracowań kompozycji Genesis, Phila Collinsa, Petera Gabriela, Mike’a Rutherforda i wreszcie samego Wilsona, do tej pory grywanych na koncertach, jednak nieuwiecznionych na srebrnym krążku pod tym szyldem. W efekcie tego dostajemy materiał na dwóch płytach audio. Ciągle rozczarowanych i nieprzekonanych powinien ucieszyć jednak dysk trzeci – DVD. Na nim to pomieszczono osiem wybranych kompozycji z występu zarejestrowanego 18 grudnia 2010 roku podczas finałowego koncertu Genesis Classic Tour w szlachetnych wnętrzach Auli Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Rejestracja jest w pełni profesjonalna, z dobrą dynamiką, obrazem i dźwiękiem, i należy tylko żałować, że nie otrzymujemy w tej wizyjnej wersji całego, zapisanego na dyskach audio, spektaklu. Z powyższych względów album ten, mimo istnej nawałnicy nagrań koncertowych Wilsona, powinien ucieszyć wiernych fanów artysty, których skusi z pewnością śliczne wręcz i niezwykle bogate jego wydanie. Bo to, że Live In Poznan jest doskonałą pamiątką pokoncertową dla wszystkich tych, którzy widzieli Ray’a po raz pierwszy, skuszeni magicznym hasłem „Genesis” (a tych jest na pewno sporo: wspomniany koncert w Pruszczu oraz rzut oka na publiczność podczas zapisanego tu poznańskiego występu chyba to potwierdzają), nie podlega dyskusji.
To jeszcze słowo o czymś najważniejszym – muzyce. Przyjęta konwencja, w rockowym światku doskonale znana od lat, przynosi zazwyczaj podobne rezultaty. Rockowe ostrze zostaje stępione i złagodzone przez dźwięki skrzypiec i wiolonczeli. Czasem daje to kontrowersyjne rezultaty (mniej dynamiczna wersja Genesisowego No Son Of Mine sporo traci), innym razem zachwyca (jeszcze bardziej przejmujące Wilsonowe Change, czy Stiltskinowe Constantly Reminded). Żeby jednak nie było, iż wszystkie energiczne killery poddają się bez walki. W symfonicznej wersji Inside czy w rozpędzonym Land Of Confusion smyki momentami górują nad całością, jeszcze bardziej ją dynamizując! Sporo pomysłów jest ciekawych i słychać, że odpowiedzialny za orkiestrowe aranżacje Tobias Unterberg nie odwalił pańszczyzny. A co powinno cieszyć najbardziej? Ukochany przez fanów, największy genesisowy utwór ery Wilsona, Calling All Stations, staruteńki Ripples oraz należący do Rutherforda Another Cup Of Coffee. Między innymi ich zabrakło na Live In Berlin. A słucha się ich świetnie. Podobnie zresztą, jak i całego materiału.