Gdy po długiej trasie koncertowej promującej Zero To Infinity (2000) brytyjska grupa Gong stała się wygodnym miejscem we wszechświecie dla jej własnych członków, Daevid Allen postanowił wylecieć ze swojej muzycznej orbity w kierunku kwaśnych dźwięków – ciężkich elektronicznych brzmień, głośnych gitarowych efektów i transowych, często jednostajnych rytmów perkusji. Przeglądając stronę www jednej ze swoich ulubionych grup Acid Mother Temple, twórca Gonga i alientea skontaktował się szybko z parą Japończyków – Makoto & Cotton – z wymienionej formacji i umówili się wstępnie na trzy wspólne występy w USA (sierpień 2002 r.) pod szyldem Guru & Zero. W ten sposób powstał kolejny oryginalny pomysł na płytę zespołu Gong, który dwa lata później sfinalizowano w postaci krążka CD zatytułowanego – adekwatnie do rodzaju muzyki – Acid Motherhood.
Dwóch nagich, brzemiennych Allenów patrzy z okładki CD chcąc wzbudzić zaciekawienie nie tylko niezwykłym kolażem zdjęciowym, ale też tym, co kryje się pod grubością aksamitnej skóry lidera. (Beauty is only skin deep, isn't it?) Trzydzieści cztery lata wcześniej muzycy zespołu Caravan wpadli na podobny pomysł, umieszczając na plakacie promującym ich drugi album (If I Could Do It All Over Again, I'd Do It All Over You w przyp. autora) roznegliżowaną panienkę w ciąży z psychodelicznym logo czwórki z Cantenbury, co wtenczas musiało wstrząsnąć opinią publiczną. Dziś Gong, a właściwie Acid Mothers Gong nie tyle pragną zadziwić kogokolwiek, co pokazać – może nazbyt dosłownie – że przeciwieństwa się przyciągają. Na Acid Motherhood spotykają się dwie odrębne kultury, wschodu i zachodu (patrz skład zespołu), i stapiają w jeden żywy organizm, a różnice pokoleniowe zacierają się, jakby ich w ogóle nie było. Najlepszym przykładem całkowitego zespolenia tych dwóch kultur na jednym krążku jest kompozycja ''Bazuki Logix'', w której azjatyckie buzuki tworzą prawdziwą ścianę dźwięku dla gitarowych glissand Allena bez nieprzyjemnych sprzężeń i spięć.
Zmysł improwizacji, niezwykły polot i fantazja objawiają się w dwóch długich utworach na płycie – ''Supercotton'' i ''Makototen''. Podczas gdy pierwszy z nich nawiązuje stylistyką gry na gitarze do klasycznej kompozycji Pink Floyd ''Interstellar Overdrive'', drugi swym jednostajnym beatem po prostu wprowadza słuchacza w trans. W rzeczywistości zabieg zbiorowej katatonii zmysłów wygląda całkowicie naturalnie, co można zobaczyć na występie sfilmowanym 3. listopada 2006 w klubie Melkweg w Amsterdamie, wydanym dwa lata później jako Acid Mothers Gong Live At The Uncon06 DVD. Przez ponad godzinę widzimy jak muzycy najpierw nastrajają się, a potem odlatują wraz z osłupioną publicznością w inny stan świadomości.
Pozostając jednak przy Acid Motherhood chciałbym wspomnieć o ciekawym zabiegu technicznym dokonanym przez członków kabaretu Gong na utworze ''Zeroid'' pochodzącym z Zero To Infinity, który umieszczono na płycie z numerem czwartym pod zmienionym tytułem – ''Zeroine''. Wersja z omawianej płyty różni się od oryginalnej kwaśnym brzmieniem muzycznym – brudne nieeleganckie dźwięki rażące elektroniką plus szybsze tempo. Zbliżony efekt uzyskali muzycy The Legendary Pink Dots w Studio Klaverland w 1997 roku podczas nagrywania ''Spike Psychomix'', który znalazł się na maksisinglu Sterre i znacznie odbiegał od studyjnego miksu zawartego na albumie Hallway of the Gods (1997). Jak widać, dobre zmiany charakteryzują tylko dojrzałych artystów.
Acid Motherhood powinien być w zasadzie sygnowany nazwą Acid Mothers Gong, co byłoby bardziej adekwatne do niezmiernie psychodelicznej formuły zastosowanej przy pisaniu poszczególnych utworów na płytę. I jeśli ktoś uważa Gong AD 2004 za nazbyt kwaśne lub wręcz toksyczne, lepiej niech pozostanie przy tradycyjnym repertuarze kabaretu i nie łamie sobie głowy zagęszczoną kompozycją Acid Motherhood. Natomiast miłośnicy śmiałych odjazdów Allena i przestrzennych wariacji Ozric Tentacles na pewno nastroją się i odlecą bardziej niż kiedyś niejeden beatnik po zażyciu pastylki LSD.