Album Scenes From A Memory oczekiwany był jako najważniejszy album Dream Theater od czasu Images And Words, mający otworzyć nowy etap w historii zespołu. Po wielu doskonałych, pobocznych projektach oraz zmianie klawiszowca fani zastanawiali się, czy tworząc muzykę jako Dream Theater muzycy będą w stanie dorównać chociażby płytom nagranym pod szyldem Liquid Tension Experiment. Na szczęście płyta spełniła oczekiwania większości fanów. Jest to klasyczny koncept-album, opowiadający historię opartą na wątkach, które wcześniej pojawiły się w kultowym już utworze Metropolis z płyty Images And Words. Opowieść o morderstwie na dziewczynie, widziana oczyma Nicholasa, będącego przyszłym wcieleniem Victorii, jest niezwykle wciągająca, dlatego wszystkim polecam samodzielne zagłębienie się w szczegóły tekstów.
Generalnie płyta jest mieszanką intensywnego "kombinowania" z spokojniejszymi utworami, gdzie dominuje wokal Jamesa LaBrie. Muszę przyznać, że na początku taki zestaw był dla mnie ciężko strawny. W muzyce brakowało mi spójności, a przede wszystkim ciekawych, zapadających w pamięć melodii. Takimi utworami, jak Through Her Eyes, czy The Spirit Carries On byłem po prostu zdegustowany. Tym, którzy myśleli podobnie, radzę "pomęczyć" tą płytę jeszcze kilka razy. W przypadku Scenes From A Memory potrzeba trochę czasu, aby ogarnąć wszystko i złożyć w jedną całość.
Płytę otwiera tykanie starego zegara i spokojny głos hipnotyzera, będącego pośrednikiem między bohaterami a słuchaczem. Krótki wokalny fragment przenosi nas do znakomitej Sceny drugiej. Dynamiczne, zmieniające się jak w kalejdoskopie gitarowe tematy dominują na instrumentalnej Overture 1928. Można doszukać się również inteligentnie wplecionych motywów z pierwotnej wersji Metropolis. Poziom energii nie maleje na Strange Deja Vu, zaczynającym się fantastycznym riffem, po którym mamy soczyste solówki na klawiszach i gitarze. Do akcji na dobre włącza się też James LaBrie. Ze świetnym skutkiem wciela się on w kilka różnych postaci, między innymi dzięki szerokiemu użyciu "chórków" i nakładaniu ścieżek. Chwilę odpoczynku przenosi refleksyjny Through My Words, który płynnie przechodzi w Fatal Tragedy. Gdy Nicholas ustami LaBrie śpiewa "I feel so strange" ciarki przechodzą mi po plecach. Nastrój grozy osiąga szczyt ze słowami "Lad did you know a girl was murdered here", gdzie Petrucci kolejny raz gra doskonały, wymyślny podkład. Muzyka zaskakuje nas co chwilę: po dość chwytliwym refrenie, w którym chórki akurat nie brzmią za dobrze, następuje krótki ukłon w stronę Queen z Bohemian Rhapsody. Emocje rosną cały czas, by na końcu wybuchnąć w ostrym, instrumentalnym galopie, porównywalnym z najbardziej szalonymi fragmentami Liquid Tension Experiment. Następny utwór, Beyond This Life to opowieść o morderstwie i w większości dominowana jest przez partie wokalne. Nie znaczy to, że w tle nie harcują instrumentaliści, którzy dokonują cudów, by urozmaicić ten utwór - szczególnie elektryzująca jest zmiana akordu przy słowach "She may have found a reason to forgive". Od szóstej minuty zaczyna się długa partia instrumentalna, gdzie solówkami przekrzykują się Rudess i Petrucci. Czasami grają oni na granicy chaosu, ale uprzyjemnia to tylko późniejszy powrót do "ładnych" harmonii. Kolejny Through Her Eyes jest pierwszym utworem, zasługującym na miano ballady. Ślamazarne tempo i przeciągłe zawodzenia w chórkach długo działały mi na nerwy, ale muszę przyznać, że ten kawałek ma swój klimat i jest koniecznym oddechem po utworach nabitych kombinowaniem.
Akt drugi rozpoczyna się epickim Home. Partia wokalna jest popisem LaBrie, a fragment, gdzie wędruje do najwyższych rejestrów, wykrzykując Home..., momentalnie zapada w pamięć. Nic dziwnego, że Home w skróconej wersji znalazł się na singlu. Całość napędza orientalny motyw grany na basie. Potem panom znów puszczają wszelkie hamulce i robią taki odjazd, że... aż słychać pisk opon. Na sam koniec wracają rytmy orientalne, szybko robiąc miejsce następnemu utworowi: The Dance Of Eternity. Udowadnia on po raz kolejny, że możliwości Dream Theater w wymyślaniu najdziwniejszych podziałów rytmicznych są niczym nie ograniczone. Cała wieczność naprawdę tańczy nam przed oczami... Po sześciu minutach szalonej galopady muzyka płynnie przechodzi do łagodnego pasażu, wybornie zagranego przez Rudessa. To chyba jego najlepszy moment na płycie. Cały One Last Time jest równie dobry, przede wszystkim dzięki znakomitym melodiom wokalnym. Za to następny The Spirit Carries On niezbyt do nie przemawia. Tym razem melodia jest średnia, więc można wykorzystać te kilka minut i np. zrobić sobie herbatę. Dla wytrwałych jest tu gitarowa solówka, która bardzo ozdabia ten utwór.
Rozwiązanie całej zagadki następuje w ostatnim Finally Free. W połowie utworu całe tragiczne zajście odbywa się jeszcze raz, na "naszych uszach". Samo zakończenie jest bardziej zagadkowe - płytę zamykają dwie minuty dźwięków pochodzących z mieszkania Nicholasa. Jeśli macie swoją interpretację tej sytuacji, napiszcie do nas :-)
Scenes From A Memory to płyta nieprzeciętna. Monumentalna historia, wielki rozmach poszczególnych utworów, bajeczna technika muzyków - wszystko to robi ogromne wrażenie. Mimo, że potrzeba sporo czasu, aby ogarnąć całość, "zanurzanie" się w to dzieło, odkrywanie kolejnych ekscytujących momentów jest ogromną przyjemnością. Wielce zajmująca jest również warstwa tekstowa - w tym przypadku teksty z książeczki to lektura obowiązkowa! Smaczków zawartych na Scenes From A Memory jest o wiele więcej - chociażby liczne, króciutkie cytaty z Images And Words, a także nawiązania do innych artystów, jak Pink Floyd, czy Queen. Bogactwo szczegółów na tej płycie wystarczy na kilkaset przesłuchań. Wygląda na to, że wspólpraca z Tony Levinem na płytach Liquid Tension Experient pomogła muzykom DT odzyskać siły twórcze, oraz znaleźć motywację do tworzenia bezkompromisowego rocka progresywnego. Możemy tylko czekać na kolejne, przyszłe arcydzieła w wykonaniu Dream Theater!