ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Dream Theater ─ Train Of Thought w serwisie ArtRock.pl

Dream Theater — Train Of Thought

 
wydawnictwo: Warner Music 2003
 
1. As I Am 7:47/ 2. This Dying Soul 11:28/ 3.Endless Sacrifice 11.23/ 4. Honor Thy Father 10.14/ 5. Vacant 2:58/ 6. Stream Of Consciousness 11:16/ 7. In The Name Of God 14:16
 
Całkowity czas: 69:22
skład:
James LaBrie (vocals); John Petrucci (guitar); Jordan Rudess (keyboards); John Myung (bass); Mike Portnoy (drums, percussion)
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,4
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,3
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,6
Album jakich wiele, poprawny.
,5
Dobra, godna uwagi produkcja.
,11
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,13
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,32
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,59
Arcydzieło.
,96

Łącznie 229, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
10.11.2003
(Gość)

Dream Theater — Train Of Thought

UWAGA! Ta recenzja będzie bardzo impulsywna i nie będę w niej opisywać muzyki! Niech to opisze ktoś inny! Jeżeli nie chcesz czytać tej recenzji to jej nie czytaj!

Dawno, dawno temu, kiedy byłam bardzo młodą dziewczyną dostałam od kolegów na urodziny płytę Awake. Kupioną przypadkiem, bo kolegom Dream Theater pomylił się z płytą The Waterboys pt: Dream Harder ( znakomita zresztą). Tak od zupełnego przypadku zaczęła się moja przygoda z „drimami”. Przygoda , która trwa do dziś. Mogłabym nawet powiedzieć, że to chyba najdłuższy związek w jakim trwam . Nie da się ukryć, że jak to w każdym związku występują okresy wzajemnego zainteresowania, nieśmiałego „oswajania się” zakochania, miłosnej ekstazy i....znudzenia partnerem, przyciągania i odpychania. Może i dlatego, że ostatnie wypieki serwowane przez partnera stały się niesmaczne i stawały ością w gardle.

I kiedy już powiedziałam DOŚĆ !chcąc rozstać STAŁO SIĘ! Train of Thought z powrotem wyzwoliło we mnie te jakże ciepłe uczucie mrowienia. Gdybym miała porównać to wydaje mi się, że trafnym byłoby porównanie do kochanka, którego dawno się nie widziało. Być może jego młodzieńcza uroda już przeminęła, a włosy lekko przyprószyła siwizna, ale serce pozostało młode. Młodzieńcze roztrzepanie zastąpiła dojrzałość życiowa i godność. Ale wciąż ma to chmurne, stalowe mocne spojrzenie, za którym kiedyś szalałam.

Już okładka zapowiada wielkie emocje. Tak fotografie we wkładce do płyty autorstwa Jerry’ego Uelsmanna jednego z mistrzów fotografii ( tak miałam o nim zajęcia w szkole! – zresztą zajrzyjcie do każdego szanującego się katalogu współczesnej fotografii) określają i dopowiadają mroczną i ciężką atmosferę albumu. Stąd też tak miłe dla piszącej połączenie sztuk wizualnych z performatywnymi ( obraz- słowo –muzyka). Nie chce uprawiać żadnej reklamy artysty, ale zajrzyjcie na jego stronę! I obejrzyjcie fotografie!

Co więcej również teksty, jak zwykle w przypadku Dream Theater są integralnie związane z muzyką. Tym bardziej, że po ich wnikliwej analizie doszłam do wniosku, że mamy celowy powrót do tematyki Awake. Cóż kolejny ( jednak!) concept album.

Tak, jak pisałam wcześniej Train of Thougt to jednak miłe zaskoczenie. Zatem stawiajmy „plusy”

John Petrucci – spiritus movens całego przedsięwzięcia. Już straciłam zaufanie co do jego możliwości kompozytorskich. Nie dość, że jak zwykle gra obłędnie to tym razem jednak cała ta wirtuozeria służy jakości i po prostu wzrusza. Tam gdzie trzeba jego gitara tnie jak żyleta, zgniata jak walec i muska jak piórko.

Jordan Rusess – okiełznany. Nie jest moim faworytem i wielokrotnie o tym zarówno pisałam, jak i mówiłam. Tym razem jednak chylę czoła. Zaczął w końcu generować klimaty, a nie tylko obłędne pasaże! Właśnie jego gra stała się dla mnie czynnikiem spajającym całość muzyki. Co więcej – pomimo, ze jego gra jest bardzo charakterystyczna i rozpoznawalna – jakoś tak bardzo mi kogoś przypomina! Ktoś już tak pięknie, kiedyś w Dream Theater grał...

James LaBrie – jednak! Chyba na zdrowie wyszło mu obniżenie rejestrów. Śpiewa (o dziwo powiedzą malkontenci) bardzo dobrze! No i wzbogacił tzw. środki artystycznego wyrazu ( te nu-metalowe melorecytacje).

Nu-metal – Ponoć ten gatunek muzyki się kończy i jak każda rewolucja trwa krótko oraz połyka swoje dzieci ( najnowsze dzieło Linking Park jest bardziej progmetalowe niż „nju). A tu proszę muzycy teatru marzeń flirtują z owym gatunkiem muzyki określanym przez zwolenników tradycyjnego progmetalowego grania za „gorszy” i „mniej ambitny”. I co ciekawe ten flirt wychodzi muzykom na zdrowie! Nie oznacza to bynajmniej, że muzyka DT uległa znacznemu uproszczeniu! Nic z tych rzeczy. Ich muzyczna kuchnia wzbogaciła się o kolejne przyprawy, które dopełniają obrazu tego zjawiska, jakim jest DT

Trash – nie zapominajmy z jakich korzeni wywodzi się muzyka DT. Zawsze to było słychać, będzie słychać! I tak ma być!

Czas trwania – wreszcie zmieścili się w obrębie jednego srebrnego krążka! Żarty na bok! Zawartość albumu jest bardzo spójna, co dodatkowo wpływa na jakość odbioru muzyki. Oczywiście poszczególne kawałki są długie, ale tym razem muzycy stanęli na wysokości zadania i przestali nużyć słuchacza. Jest ostro i do przodu, a minuty upływają bardzo szybko. Sama złapałam się na uczuciu: Już koniec? Co tak szybko?? Gdzie drugi krążek?

Tak, Train Of Thought można śmiało postawić w szeregu najwybitniejszych dzieł Dream Theater. Obok Awake, Images and Words oraz Falling Into Infinity.

Przypomniała mi się pewna historia, którą kiedyś opisał Jan Długosz w Chronica Polonorum. Królowa Jadwiga została oskarżona o niecne czyny. Jagiełło się mówiąc delikatnie wkurzył na połowicę i zwołał sąd. Jednak oskarżenia okazały się bezpodstawne. Cóż, oskarżyciel łgał jak pies. I jako pies odszczekał zarzuty stawiane królewskiej małżonce. Tako i ja odszczekuję! Dream Theater to wielki zespół! A albumem Train Of Thought swoją wielkość wzmocnił! Hau!

PS. Album jest z gatunku enhanced CD a to tygrysy lubią najbardziej!

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.