ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Lunatic Soul ─ Lunatic Soul II w serwisie ArtRock.pl

Lunatic Soul — Lunatic Soul II

 
wydawnictwo: Kscope 2010
dystrybucja: Mystic
 
1. The In-Between Kingdom [6:47]
2. Otherwhere [2:48]
3. Suspended In Whiteness [7:56]
4. Asoulum [6:23]
5. Limbo [1:52]
6. Escape from ParadIce [4:37]
7. Transition [11:08]
8. Gravestone Hill [3:41]
9. Wanderings 5:27]
 
Całkowity czas: 50:42
skład:
Mariusz Duda – vocals, keyboards, acoustic guitar, bass, chimes, kalimba, drums, percussion, effects / Maciej Szelenbaum – quzheng, flutes, pads, strings, piano / Wawrzyniec Dramowicz – drums, snare, cajon / Julia Majos – sweet laugh / Rafał Buczek – keyboards, loops
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,3
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,3
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,3
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Niezła płyta, można posłuchać.
,3
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,3
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,10
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,25
Arcydzieło.
,55

Łącznie 106, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
25.10.2010
(Recenzent)

Lunatic Soul — Lunatic Soul II

Jedno jest pewne. Przy drugim albumie Lunatic Soul nietaktem byłoby wręcz szukanie porównań do muzyki macierzystej formacji autora tego projektu – Mariusz Dudy – Riverside. Przy debiucie, „wytykanie” stycznych było nieuniknione i w pewnym sensie uzasadnione. Ale „czarnym albumem” Duda pokazał swój muzyczny świat. Wizję muzyki, jakże innej od tej zespołowej, zmierzającej wówczas w bardziej bezkompromisowe i po prostu metalowe rewiry. "Biały album" nie powinien być zatem absolutnie żadnym zaskoczeniem dla tych, którzy w Dudę się wsłuchali i takiego zaakceptowali. Zresztą artysta, tworząc dwa lata temu ów projekt, jasno nakreślił jego ramy. Ramy dyptyku o podróży w zaświatach opisane dźwiękami niepokojącymi, niekiedy sennymi, hipnotycznymi, orientalnymi, bardzo ilustracyjnymi, ocierającymi się chwilami o pewien trans. Dźwiękami, które tak jak poprzednio, przywołują nazwy tak zacne, jak Dead Can Dance czy Peter Gabriel.

Czyżby zatem twórca projektu dreptał w miejscu eksploatując sprawdzone ścieżki? Absolutnie nie. Ogromną bowiem zaletą pomysłu na Lunatic Soul jest dążenie do swoistego eksperymentu, wyrażone choćby poprzez niestandardowe instrumenty generujące dźwięki, których próżno szukać na przeciętnym albumie…, nazwijmy to, rozrywkowym. Mam chwilami wrażenie, że poszukiwania Dudy na tym polu są silnym motorem napędowym zjawiska LS. A dzięki temu płyta, która z pozoru wydaje się bardzo jednorodna, kumulując w sobie głównie mrok, nastrój niepokoju czy smutek, jest albumem wielobarwnym i wielowymiarowym. Wszak taki krótki i bardzo ascetyczny „Otherwhere” zwraca uwagę muzycznymi wątkami wprost z Dalekiego Wschodu, gdzieś lekko ocierając się o… szantową formułę. „Transition” dla przykładu odwiedza ambientowe rewiry, a promująca album kompozycja „Wanderings” zahacza o klimaty triphopowe. Jakby tego było mało, motywem napędzającym „Escape to ParadIce” (ale także rozpoczynający całość, „The In-Between Kingdom”) i silnie determinującym ten utwór, jest plemienny rytm. Ponadto „Limbo” może porazić słuchacza dusznością i maniakalnym strachem. Gdy dodamy do tego choćby efekty nakładane na wokal („Asoulum”, „Wanderings”) zauważymy, że trudno tu mówić o jednorodności. No a nie wolno zapomnieć, iż Duda w dalszym ciągu ucieka od gitary, zastępując ją przesterowanymi innymi instrumentami.

To tylko z pozoru album mniej przystępny i bardziej hermetyczny od „jedynki”, mimo, że faktycznie nadający się do słuchania tylko gdzieś w ciemnej samotni. Bo choć nie ma w nim tak nośnej kompozycji jak „Lunatic Soul” z debiutu, to jednak jest w nim mnóstwo pięknych melodii, do których trzeba po prostu dotrzeć i chwilę się przy nich zatrzymać. Bo taka muzyka zatrzymania potrzebuje. I głębokiego zrozumienia. Z drugiej strony, przejmujący „Gravestone Hill”, niby zwykły w swojej prostocie, jest prawdziwym melodycznym cudeńkiem.

Powie ktoś, że „poboczny projekt”, zawsze pozostanie „pobocznym projektem”. Wszak niewiele takich rzeczy zapisało się mocniej w historii muzyki. Zgadza się. To jednak album, w którym absolutnie każdy fragment przygotowany został z ogromnym pietyzmem i precyzją. I to zarówno, jeśli chodzi o treść, jak i formę. Album artysty mającego własne „ja” i nieuginającego się przed oczekiwaniami słuchacza. Chwała tym, którzy będą chcieli się wgryźć w tę artystyczną wizję. A myślę, że warto. I to bardzo. Zwłaszcza w nadchodzącym czasie…
 

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.