ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Tangent, The ─ Down And Out In Paris And London w serwisie ArtRock.pl

Tangent, The — Down And Out In Paris And London

 
wydawnictwo: InsideOut Music 2009
 
1. Where Are They Now? (19:10)
2. Paroxetine - 20mg (07:47)
3. Perdu Dans Paris (11:47)
4. The Company Car (06:23)
5. Everyman's Forgotten Monday (Bonus Track) (06:22)
6. Ethanol Hat Nail (Canterbury Sequence Vol. 2) (12:55)
 
Całkowity czas: 64:30
skład:
- Andy Tillison / vocals, keyboards, electric guitar
- Jonathan Barrett / bass guitar
- Paul Burgess / drums
- Theo Travis / say, flute
- Guy Manning / acoustic guitar, vocals
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,2
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,4
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,7
Arcydzieło.
,27

Łącznie 42, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
24.04.2010
(Recenzent)

Tangent, The — Down And Out In Paris And London

ArtRock.PL zaspał! Tyle czasu od wydania nowego albumu przez tak ważny dla rocka progresywnego zespół i jeszcze nie ma recenzji! Zgodzę się, ale jest jedno ale. Patrząc wstecz na mój recenzencki dorobek, odnoszę wrażenie, że wiele tekstów kończyłem pisać zbyt szybko. Tekst znajdował się już na stronie, a jak się później okazywało, opinia nadal się kształtowała. Zwykle w stronę sympatii dla danego albumu. Tak było z ostatnim Porcupine Tree, Indukti i w kilku innych przypadkach. Podobna historia czekałaby także The Tangent, gdybym pisał ten tekst na początku tego roku… Jednak każdy, kto poznał dobrze twórczość Tillsona, wie ile czasu potrzeba do wyrobienia sobie zdania o albumach jego zespołu. Dlatego czekałem z nadzieją, że w końcu załapię i tę piątą płytkę. A było to trudniejsze, niż kiedykolwiek…

„Down And Out In Paris And London” to odmienione oblicze Tangensa. Skromniejszy liczebnie i pełen nowych twarzy – Paul Burgess (Camel, Jethro Tull) na bębnach oraz Jonathan Barrett na basie. Również uboższy od strony wizualnej – książeczka nie robi już takiego wrażenia, a okładka… Ja tam takie zdjęcia kasuję zaraz po zrobieniu;-) Nie wspominając już tytułu płyty, który mówi wprost kto jest na dnie… Wszystko to wydawać się może trywialnymi drobnostkami, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to może oddziaływać na podświadomość. Jak do tej pory Tillson przyzwyczajał nas do trochę innego podejścia do swojej twórczości. Podejścia mówiącego nam wprost: „Masz do czynienia z czymś naprawdę wyjątkowym!”

Natomiast kiedy zaczynamy słuchać najnowszego albumu The Tangent, całą tę symbolikę można wywalić do wora i na wysypicho. Bo wystarczyłoby powiedzieć, że Andy Tillson nagrał po prostu płytę autobiograficzną. Od czasów „A Place In The Queue” miał takie ciągoty (pamiętne Lost In London) i na „Down And Out…” najwyraźniej postanowił pójść dalej w tym kierunku… kosztem patosu. Owocem tego jest rzecz krótsza, luźniejsza i bardzo osobista. Chociaż jakby się tak odciąć zupełnie od warstwy tekstowej, to czy nowy album tak bardzo odstaje od wcześniejszych? Chyba nie.

Muzycznie jest to kolejny The Tangent. Żaden krok naprzód, żaden wstecz… Czy aby na pewno? Pierwsze przesłuchania utwierdzały mnie w przekonaniu, że jeżeli już Tillson poszedł w którąś stronę, to albo w bok albo wstecz. Dzisiaj bardziej skłaniam się do napisania czegoś innego. To jest raczej skok w bok wraz z niewielkim krokiem do przodu. Niewielkim, ale bardzo ważnym. Przypomnijmy sobie „Not As Good As The Book”. Pamiętacie co napisałem w tamtej recenzji? Pewnie nie, bo od tego czasu minęły już 2 lata, więc skopiuję tutaj jedno, wyrwane z kontekstu, zdanie: „…na Not As Good As The Book zapożyczeń w bród(…)” Oczywiście w przypadku Tangenta nie było to nigdy niczym złym, ale na „Down And Out In Paris And London” narzucających się zapożyczeń nie stwierdziłem. Żaden utwór nie zmusza mnie do pisania, że to mieszanka Petera Hammilla z Caravan, itd. W końcu mamy zespół z naprawdę własnym, w pełni wykształconym charakterem.

Naprawdę niewiele jest dzisiaj zespołów, które potrafią tak złożoną muzykę grać z taką energią i lekkością. Nie wyobrażam sobie też jak wygląda proces komponowania materiału na kolejne albumy… Przecież Tillson nadal utrzymuje swoje równe tempo – jeden album w rok (w 2007 wydane zostało koncertowe „Going Off On One”). W tym miejscu robię kryptoreklamę i odsyłam do naszego „Elementarza progresywnego”, gdzie Wojtek Kapała przypomina, że kiedyś taka urodzajność była normalnością wśród prog-rockowych zespołów. Ale to były inne czasy… Jeżeli Andy’emu dzisiaj wystarcza rok, żeby napisać ponad 60 minut takiego materiału, to naprawdę chylę czoła.

A materiał zawarty na „Down And Out…” jest dość specyficzny. Wszystko zaczyna się wpadającą w ucho, delikatną grą gitary, która wygrywa motyw przewijający się przez całe Where Are They Now?. Otwieracz najnowszego Tangenta można śmiało zaliczyć do najlepszych dzieł zespołu. Naprawdę nie potrafię opisać tego, co się tutaj dzieje, bo tak naprawdę dzieje się wszystko... Wszystko, czego mogliśmy się spodziewać. Nie podejrzewałem tylko takiej przebojowości i powiewu świeżości. Tego trzeba posłuchać. Trochę trudniej przychodziło mi przekonywanie się do drugiej kompozycji - Paroxetine 20mg. Jest bardziej hałaśliwa od reszty albumu (może przez złe zmiksowanie?), jednak druga, rozimprowizowana część naprawia wszystko. Natomiast Perdu Dans Paris załapałem momentalnie. Delikatna, milusia kompozycja:) Perekła. No ale skończmy z tymi opisami. Zwrócę jeszcze tylko uwagę na przedostatni(sic!), bonusowy utwór - Everyman’s Forgotten Monday. Wsłuchajcie się w początek tej kompozycji! Moim zdaniem genialny.

Paradoksalnie najnowszy album The Tangent okazał się dla mnie tym najtrudniejszym do zaakceptowania, chociaż teoretycznie wymaga od słuchacza dużo mniej, niż poprzednie. Jest tutaj naprawdę kawał świetnej muzyki, o której tworzeniu wiele wykonawców może tylko pomarzyć. Odkrywanie „Down And Out In Paris And London”, za każdym razem na nowo, sprawia wiele radości. To jest to, co zawsze najbardziej sobie ceniłem w ich wydawnictwach. Brakuje mi tylko tej podniosłości.

W jednym z utworów Andy Tillson śpiewa, że „nie ufa już swoim piosenkom”. Szczerze mówiąc – powinien im nie ufać. Musi uważać, żeby jego przepis na porządne progresywne granie nie wyczerpał się zbyt szybko. Może to właśnie zrezygnowanie z odrobiny patosu pomogło w tym przypadku? A co dalej? Zobaczymy… Poczekamy pewnie z rok, góra 2 lata:-)

Polecam, mocna ósemka!

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.