Będzie króciutko, bo to praktycznie małe uzupełnienie do recenzji wydawnictwa o tym samym tytule, wydanym jednak w formacie DVD. Gwoli ścisłości przypomnijmy – krakowskie Millenium powróciło po 10 latach na sceniczne deski, dając w ubiegłym roku, w krakowskim klubie Tęcza, dwa koncerty. Ten drugi, grudniowy, został zarejestrowany na potrzeby wydawnictwa DVD i podwójnego albumu koncertowego, którego właśnie ten tekst dotyczy.
Ta wersja „Back After Years – Live In Kraków 2009” z pewnością ucieszy tych, którzy lubią coś wrzucić do… samochodowego odtwarzacza. Chociaż? Millenium i muzyka do samochodu? Mniejsza o to. Jeśli ktoś woli słuchawki i własną wyobraźnię, zamiast gapienia się w telewizor, polecam te dwie płytki.
Zapisano tu dokładnie taki sam materiał, jak na krążku DVD z jednym wyjątkiem, o którym później. Ci, którzy zajrzeli do recenzji DVD wiedzą, że mamy tu do czynienia z millenijnym „greatest hits”. Te najlepsze numery krakowianie zagrali jednak w większości nieco inaczej. W połączeniu z charakterystycznym powiewem koncertowej przestrzeni, tworzy to wszystko naprawdę inną jakość. Owszem, dalej otoczoną inspiracjami biegnącymi do Pink Floyd i innych wielkich minionych lat, jednak…
Słuchając Millenium z tego koncertu nie mogę sobie odmówić wygłoszenia pewnej konstatacji. Konstatacji, mówiącej, iż to grupa mająca swój niepodrabialny styl, będąca zespołem z krwi i kości i stojąca parę szeregów przed „cukierkowatymi”, neoprogresywnymi formacjami. Ta nieco surowsza wersja Millenium udowadnia, że to rockowcy pełną gębą. A że z piękną melodią i pewną dozą dźwiękowej szlachetności i patosu? Cóż, to raczej zaleta. Trudno przy tym wątku pominąć, słuchając tego wydawnictwa, roli, jaką odgrywa na nim basista Millenium, Krzysztof Wyrwa. Jego bas wypełnia całą przestrzeń, dodając muzyce krakowian dodatkowej głębi. Zresztą solowe popisy muzyka w niektórych kompozycjach („Insomnia”, „Greasy Mud”, „Wishmaker”, by wymienić tylko pierwsze z brzegu) zmuszają słuchacza do pytania: czy czasem aby „millenijna”, w pewnym sensie zamknięta formuła, go nie ogranicza? Czy nie ciągnie go do bardziej frywolnego grania zaprezentowanego na znakomitym debiucie Uistiti? Być może? W kążdym bądź razie, jego granie „podkręca” na tym albumie muzyczną ofertę Millenium, nadając jej nieco innego wymiaru.
Pisałem o odmiennościach w stosunku do wersji DVD? Proszę bardzo. Na sam koniec tego albumu dostajemy studyjną wersję „Back After Years – Intro”, która na płytce wizyjnej otwiera cały występ. Jest jeszcze odmienna szata graficzna, która kolekcjonerom wszystkiego, co z zespołem związane, ujść uwadze nie może.