Kolejny – siódmy już chyba – plon owocnej współpracy brytyjsko – polskiej a ściślej rzecz ujmując, galahadowo – oskarowej. Polscy fani autentycznie są rozpieszczani kolejnymi wydarzeniami związanymi z tą zasłużoną dla progresywnego grania grupą. A to trasa koncertowa, a to DVD, a to reedycja z jakimiś rarytasikami. Rodzi się natychmiast pytanie, czy aby już tego wszystkiego nie jest za dużo. Wiadomo bowiem wszem i wobec, że „co za dużo, to niezdrowo”. Tym bardziej, że „Sleepless in Phoenixville – RoSfest Live 2007” mieści w sobie nagranie koncertowe, a tych w dyskografii Galahad w ostatnich czasach, przybyło. Bo i przypomniano w rozbudowanej wersji klasyczny już, koncertowy album „Classic Rock Live”, a wcześniej wydano nakładem Metal Mind, DVD, „Resonance – Live In Poland” (ostatnio opublikowane także na krążku CD).
Czyli… Nie warto wysupłać paru złotych na nowy galahadowy tytuł? Dla fana to pytanie retoryczne. Dla reszty – szczególnie tej, która „w temacie Galahad” ma spore zaległości - może być to świetne wejście w muzyczną krainę grupy Stuarta Nicholsona. Tym bardziej, że ten podwójny album wydany jest wybornie – w pięknym tekturowym digipacku, z szatą graficzną, za którą odpowiada Rafał Paluszek z grupy Osada Vida.
To koncert, jaki Brytyjczycy zagrali 27 kwietnia 2007 roku w Colonial Theater w Phoenixville, w Pensylwanii, podczas znanego miłośnikom progrocka RoSfestu. Spoglądając na czasy poszczególnych – dziewięciu zagranych tego wieczoru – kompozycji, miłośnik długaśnych, neoprogrockowych form tylko zagwiżdże ze szczęścia. Nie ma tu bowiem rzeczy krótszej niż… 10 minut! Taki już jest ten Galahad. Drobiażdżkami zajmuje się z rzadka.
Artyści promowali wówczas bardzo dobry, ostatni album „Empires Never Last” i to z niego słyszymy tu aż cztery kompozycje („I Could Be God”, „Sidewinder”, „Empires Never Last”, „This Life Could Be My Last”). Uzupełniają je cztery części „Year Zero”, „Bug Eye” i „Sleepers” – dla niewtajemniczonych dodam, że to „najklasyczniejsze z klasycznych” i zarazem żelazne punkty ich występów w ostatnich latach. Można się nieco zżymać, że identyczną niemalże tracklistę mamy na „Resonance – Live In Poland” (koncert z maja 2006 roku), jednak tu dodatkowo dostajemy dwie starsze rzeczy w postaci „Exorcising Demons” i „Lady Messiah (From Far Beyond The Sun)”, którą to kompozycję artyści wykonywali podczas tegorocznych, czerwcowych koncertów w Polsce.
Mamy tu zatem ich największe „przeboje” wykonane z rozmachem i do tego w bardzo dobrej jakości dźwiękowej, bez studyjnych „ulepszaczy”, brzmiące zupełnie naturalnie. A taki „Bug Eye”, choć słyszany już na żywo niejednokrotnie, zawsze potrafi wzruszyć i porwać, gdy Nicholson śpiewa: „Beautiful, beautiful bug eye…” i trochę męczy się „w górkach”, dublując wygładzone i piękne solo Roy’a Keyworth’a. Boski kontrast! I do tego dobrze się słucha.