Zaciekawia już sama nazwa (zaczerpnięta od hiszpańskiej zupy pomidorowej :)), która mi osobiście (i chyba nie tylko mi) jednoznacznie kojarzy się z Marillion… Do tego dochodzi przewrotny tytuł: „Get It While It’s Cold” i równie dopasowana do konceptu okładka, na samym końcu zaś czeka nas najlepsze: wspaniała muzyka…
Gazpacho to nowy, norweski zespół, który po siedmiu latach muzycznej tułaczki w poszukiwaniu własnego stylu zdecydował się na podjęcie próby wypłynięcia na szersze wody, czego dowodem recenzowane właśnie cztero-utworowe demo.
Obecną muzykę grupy określiłbym jako progressive pop, w którym słychać echa „Anoraknophobia” Marillionu, „Belief” Primitive Instinct, czy nawet… „Minor Earth, Major Sky” ich rodaków z A-ha!! No właśnie, jedną z głównych cech „Get It While It’s Cold” jest ogromna przebojowość i „chwytliwość” tego materiału, a co za tym idzie, także potencjał komercyjny muzyki, tym bardziej, że czasami zespół dość niebezpiecznie, moim zdaniem, balansuje na granicy mainstream’u… Z drugiej jednak strony tak jednoznaczna ocena byłaby dla Gazpacho bardzo krzywdząca, bowiem twórczość grupy jest zdecydowanie bardziej złożona, emocjonalna i co tu dużo mówić: lepsza, niż to, co zazwyczaj rozumie się pod tym terminem … No a umiejętności pisania wspaniałych melodii, które niechętnie opuszczają głowę, gdy już się tam dostaną, niewątpliwie nie można uznawać za wadę… OK, przejdźmy więc do samej muzyki. Główne składniki „Get It While It’s Cold” to niewątpliwie: „sztuczna”, często zaloopowana perkusja, pozytywne i pełne ciepła partie akustycznych gitar, nowoczesne klawiszowe „smaczki” i tła, oraz świetny wokalista. To wszystko wymieszane razem, ujęte w przebojowe, ale też niezwykle „klimatyczne” ramy muzyki pop i doprawione kilkoma niespodziankami składa się na esencję muzyki Gazpacho. I choć zasadniczo wszystkie cztery utwory zbudowane są mniej więcej według tej samej receptury, to każdy z nich brzmi zupełnie inaczej. Największe wrażenie robi chyba zamykający wydawnictwo i najdłuższy z nich: „Bravo”, gdzie w nowoczesną formułę wpleciono, wygrywające tradycyjną melodię celtycką, skrzypce i piszczałki. Efekt jest tak świetny, jak i bardzo świeży, co skłania mnie ku twierdzeniu, że właśnie w tę stronę powinien pójść zespół przy okazji swojego, miejmy nadzieję już wkrótce wydanego, debiutu –skupić się na bardziej rozbudowanych, epickich formach ekspresji, bo już teraz słychać, że mają ku temu ogromny potencjał i możliwości. Choć z drugiej strony każda z zamieszczonych na krążku piosenek robi na mnie bardzo pozytywne wrażenie… Na koniec wspomnę może jeszcze o wokaliście, który dysponuje całkiem niezłym głosem, a który jednakże za sprawą dwóch cech zdecydowanie wybija się ponad przeciętność. Po pierwsze każdy utwór śpiewa troszkę inaczej, a ja osobiście bardzo sobie cenię taką wokalną elastyczność, a po drugie stara się czynić to w sposób bardzo emocjonalny, dzięki czemu proste, czasami balansujące na granicy banalności melodie napełnia duchową głębią i egzystencjalnym niepokojem…
„Get It While It’s Cold” zbiera wszędzie bardzo pozytywne recenzje i trudno się temu dziwić, gdyż nawet ja, początkowo odstraszony i zniechęcony „komercyjnością” tego materiału, szybko jednak przekonałem się do niego i obecnie sięgam po ten album bardzo często (co w moim przypadku zdarza się niezwykle rzadko w przypadku demówek). Polecam zwłaszcza miłośnikom tych najbardziej „sofciarskich” art-rockowych brzmień w postaci ostatnich dokonań Marillion, czy Colin’a Bass’a. Choć płytka ta nie jest oficjalnie wydawana, to można ją zdobyć bezpośrednio od zespołu, lub ściągnąć ze strony internetowej: www.gazpachoworld.com, tak więc piszcie do nich!! Ostrzegam jednak, że materiał ten powoduje ogromny niedosyt i pragnienie wysłuchania większej ilości utworów, ale cóż począć? Pozostaje mieć nadzieję, że ktoś zainteresuje się zespołem i wkrótce usłyszymy także ich pełnowymiarowy debiut…