ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Lacrimosa ─ Inferno w serwisie ArtRock.pl

Lacrimosa — Inferno

 
wydawnictwo: Hall Of Sermon 1995
dystrybucja: Rock Serwis
 
1. Intro 2:12
2. Kabinett der Sinne 9:18
3. Versiegelt glanzumstroemt 7:28
4. No Blind Eyes Can See 9:17
5. Schakal 10:13
6. Vermaechtnis der Sonne 4:09
7. Copycat 4:46
8. Der Kelch des Lebens 14:03
 
Całkowity czas: 61:26
skład:
Tilo Wolff - Gesang, Piano, Keyboards, Programming; Anne Nurmi - Gesang, Keyboards; Jan Yrlund - Gitarren; Jan P.Genkel - Bass; AC - Schlagzeug; Charlotte Kracht - Cello; Ulrich Kaon - Cello
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,2
Dobra, godna uwagi produkcja.
,4
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,6
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,7
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,10
Arcydzieło.
,36

Łącznie 68, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
17.01.2007
(Gość)

Lacrimosa — Inferno

Dziś chciałbym zabrać Was do zupełnie innego świata. Z dala od promieni wschodzącego słońca i prześwitu jakiejkolwiek nadziei. Porwę Was do świata pełnego mroku, wiecznej, nieopadłej mgły i mistycyzmu. Tym razem, przy blasku grobowych świec, zatańczymy na granicy życia i śmierci. Wrota krainy Gotyku stoją przed nami otworem.

Lacrimosa – „Inferno” – to pozycja, którą się dziś zajmiemy.

Dzieło szwajcarskich prekursorów mrocznych dźwięków, budzi we mnie dziś ogromny podziw. Muszę się jednak przyznać, że nie zawsze tak było. Gdy otrzymałem tę płytę po raz pierwszy, z niechęcią do niej podchodziłem. Męczyła mnie, a może po prostu jej nie rozumiałem?

Pewnego dnia stwierdziłem, że ponownie stanę twarzą w twarz z zespołem Lacrimosa. Byłem ciekaw swojej reakcji, czy znów mnie znudzi, czy porwie bez reszty. Okazało się, że materiał Tila Wolffa, otworzył przede mną „grobową płytę” i zaczarował swoim wdziękiem.
Album, który ujrzał światło dzienne w 1995 roku, szybko zgromadził wokół siebie liczne grono fanów gotyckich klimatów. Kompozycje na nim zawarte, są specyficzne i nie powtarzalne. Nie będę opisywał po kolei każdego utworu, lecz zajmę się diamentami. A ich tutaj z pewnością nie brakuje. Pierwszy, zasługujący na uznanie to „No Blind Eyes Can See”, będący „numerem cztery”. Jest to jeden z niewielu utworów w dorobku Szwajcarów, napisany w języku angielskim. Na początku słyszymy wiolonczelę i stonowany bas. Potem dochodzą typowe dla tego nurtu drugoplanowe klawisze i tak przez kilka sekund. Ogromnym zaskoczeniem jest delikatny głos Anne Nurmi, który tworzy „kościelny” klimat. Jak się okazuje, Tilo Wolff i tutaj dorzucił swoje „dwa grosze”. Znacznie agresywniejszym głosem, śpiewa kolejną zwrotkę. Mamy tu do czynienia z dialogiem dwóch postaci. Konglomerat zdumiewającej ilości dźwięków przybiera na sile, tak w połowie utworu. Melancholijne klawisze tworzą grobowy klimat, a smaku nadaje brzmienie gitary akustycznej. Całość kończy się nagle, jednak pozostaje żal, że tak wyśmienita kompozycja trwa tylko dziewięć minut i siedemnaście sekund. Po wysłuchaniu „No Blind Eyes Can See”, stwierdziłem „ chyba nic lepszego już się nie pojawi.”. Wystarczyło poczekać na następne utwór, jakim jest „ Schakal”, trwający dziesięć minut i trzynaście sekund, dosłownie powala. Pomimo tego, iż jest zaśpiewany po niemiecku, jest kolejną perełką na tym wyśmienitym albumie. Składam na ręce Tila Wolffa gratulacje i moje uznanie. Bez wątpienia jest on genialnym muzykiem, jak i kompozytorem, czego przykładem może być właśnie ów „Schakal”, utwór w każdej sekundzie genialny. Klimatyczne organy, wychodzący na pierwszy plan bas i do tego wokal, który tworzy wokół siebie cmentarną atmosferę. Tutaj nie ma się do czego przyczepić. Dla mnie to najlepszy utwór, z tego koncept – albumu.
Jedynym minusem, który rzucił mi się w oczy (uszy), jest uplasowany na siódmej pozycji „Copycat”. Według mnie, to właśnie on niszczy integralność całego „Inferno”. Zbyt ciężki riff gitarowy deklasuje u mnie ten album z pozycji dziesiątej do dziewiątej. Jednak na uwagę, zasługuje tutaj perfekcyjna linia basowa. Niestety to jedyny plus tego utworu. Cały album kończy się „ Der Kelch Des Lebens”. Bardzo równa, melancholijna kompozycja, potwierdza przynależność zespołu Lacrimosa do gotyku. Spokojne dźwięki gitar i bardzo stonowany głos Wolffa, przechodzą w drugiej części w sztorm agresywnych dźwięków. Na ogromną pochwałę zasługują ostatnie dwie minuty. Słyszymy w nich kościelne organy, grające coś w rodzaju marsza żałobnego. Jednym słowem - niesamowite. Jest on trzecim diamentem, zdobiącym ten wyśmienity album.

Krótka dygresja na koniec. Lacrimosa płytą „ Inferno”, stworzyła coś, co na zawsze zostanie w pamięci wielbicieli mrocznych, grobowych klimatów. Teraz, kiedy inaczej patrzę na twórczość tego zespołu, myślę sobie, „ ale byłem głupi, że nie poznałem tego wcześniej”. Uważam tę płytę za najlepsze dzieło w dorobku Szwajcarów i jeszcze raz dziękuję Wolffowi, za to, że mogłem tego doświadczyć. Chłód płynący z muzyki gotyckiej, może ogrzać. Sprawdźcie to sami!
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.