ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Symphony X ─ Live at the edge of forever w serwisie ArtRock.pl

Symphony X — Live at the edge of forever

 
wydawnictwo: InsideOut Music 2001
 
CD 1
1. Prelude (1:40)
2. Evolution (The Grand Design) (5:18)
3. Fallen/Transcendence (6:30)
4. Communion and the Oracle (7:39)
5. The Bird-Serpent War/Cataclysm (3:39)
6. On the Breath of Poseidon (5:09)
7. Egypt (7:05)
8. Death of Balance/Candlelight Fantasia (5:52)
9. The Eyes of Medusa (4:32)


CD 2
1. Smoke and Mirrors (6:36)
2. Church of the Machine (7:21)
3. Through the Looking Glass (14:09)
4. Of Sins and Shadows (7:22)
5. Sea of Lies (4:05)
6. The Divine Wings of Tragedy (19:54)
 
skład:
Vocals: Russel Allen, Guitars: Michael Romeo, Keyboards: Michael Pinella, Bass: Michael LePond, Drums: Jason Rullo
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,8

Łącznie 15, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
12.12.2001
(Gość)

Symphony X — Live at the edge of forever

Symphony X jak do tej pory zazwyczaj serwowało nam płyty co najmniej dobre ("Twilight in Olympus") lub wybitne - jak ostatnia "V: The new mythology suite". Po koncercie - dwupłytowym "Live on the edge of forever" - oczekiwałem wiele. I nie rozczarowałem się! Jest to bardzo dobry kawał progmetalu, szybkiego, porywczego i zagranego z niesamowitym wykopem (do czego w przypadku X Symfonii zdążyliśmy się już przyzwyczaić :) Russel Allen, jak zwykle, w świetnej formie, śpiewający swoim potężnym głosem w sposób, że się tak wyrażę, najmilszy uszom, czyli czysty i drapieżny. Nieco - wg. niektórych ;) - przygłuszony, przytłumiony genialny gitarzysta Michael Romeo. Przytłumiony jednak nie na tyle, by nie połechtać mile skołatanego ucha smacznymi solówkami, takimi jak ta w "On the breath of Poseidon". Całkiem udana praca reszty fachmanów, dokładających do ogólnego brzmienia zespołu tak wiele... Jednym słowem: bardzo dobre.

Dwupłytową ucztę otwierają pokrzykiwania fanów: "Symphony! Symphony!"... Swoją drogą, zadziwia genialny kontakt z publicznością, jaki nawiązują muzycy. W czasie odsłuchu widziałem prawie tłumy zarośniętych progmetali wbijające się na scenę i śpiewające razem z Russelem, zachęcającym ich do czynu tekstami w stylu "Come on, people!". Po króciutkim, ale wprowadzającej tak charakterystyczną atmosferę Preludium uszom naszym dane jest szaleństwo muzyczne w postaci całej prawie "Piątki" zagranej na żywo! Przyznam, że ta płyta zawsze była dla mnie szczególną, emanującą niezwykłą energią, a w wersji live nie brakuje jej nic z cudowności, jaką "nasiąkła" w studiu. Allen po raz wtóry osiąga wyżyny wokalne, o osiągnięciu których wielu współczesnych wokalistów może jedynie pomarzyć. Pierwszy cd jest tak dobry, że prawie nie zauważyłem, kiedy się skończył - nadeszła pora na krążek drugi, a na nim "mieszankę firmową" sporządzoną z utworów z "Twilight in Olympus" i "The divine wings of tragedy". Choć może nieco mniej porywające, wykonanie ich wciąż bezdyskusyjnie określić należy jako perfekcyjne. Zwłaszcza kończący zestaw, prawie dwudziestominutowy "The divine wings of tragedy". Ar-cy-dzie-ło.

Russel Allen wielki jest, Michael Romeo takoż. W zestawie z resztą muzyków tworzą mieszankę wybuchową, którą zobaczyć na koncercie - jak stwierdzam teraz, po upewnieniu się w tym - zobaczyć chciałbym bardzo. Lekkość, z jaką grają Panowie jest prawie namacalna, słychać, że bawi ich to co robią i że grają tak świetną muzykę, bo taka po prostu wychodzi z ich wnętrza. Nic wymuszonego, po prostu czysta, perfekcyjna i pozbawiona uchybień praca kogoś więcej, niźli tylko zwykłych rzemieślników.

Zdecydowanie polecam zestaw "Live at the edge of forever". Jak się okazuje, wciąż jeszcze można grać dobrą, szlachetną i solidną muzykę. Taką, za którą nie będzie szkoda sporo zapłacić. Przyczepić się można jedynie do lekko niedopieszczonego nagłośnienia Allena i instrumentów, które zdają się czasem brzmieć trochę zbyt cicho - ale to detal, gdyż całokształt z pewnością zasługuje na wysoką ocenę.
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.