Jedno jest pewne, jakby rycerze mieli odtwarzacze mp3 na pewno słuchaliby Symphony X. Zdecydowanie jest to muzyka zagrzewająca do walki ze złymi mocami, smokami bądź krasnoludami... Smutne jest to, że można to wywnioskować nie otwierając płyty. Sama okładka mówi wiele. Co tu dużo mówić, trąci kiczem. Mimo to sięgnęłam po tę płytę, bo gdybym kierowała się tylko grafiką prawdopodobnie Images and Words Dream Theater nigdy nie zagościłoby w moim odtwarzaczu, a jak wiemy byłaby to ogromna strata. Grymas na mojej twarzy pojawił się po raz kolejny, po zobaczeniu tytuł albumu. Czy można było wpaść na cos bardziej banalnego? (jasne, że można np. Symphony X). Zamysłem było skomponowanie płyty na wzór poematu siedemnastowiecznego artysty Johna Miltona pod tym właśnie tytułem. Nawet jeśli ktoś nie miał owego dzieła w garści, nie sposób domyśleć się treści. Adam z Ewą wygnani z raju, bóg, szatan itp. O tym też traktują teksty. Album rozpoczyna sie dwu i pół minutową ścieżką do filmu, problem tylko w tym, że jeszcze tego filmu nie nakręcili... Wstęp ten wydaje mi się zbędny, dlatego też przy kolejnym włączaniu płyty zaczynam od dwójki, czyli Set the World on Fire. Jest to naprawdę świetny utwór, po jego przesłuchaniu wróciła mi nadzieja na usłyszenie dobrej, długo wyczekiwanej płyty. Brygada z New Jersey jak zwykle sprytnie radzi sobie z mieszaniem tempa i nastroju. Dlatego zarówno fan szybkiej jazdy po gryfie Romeo, jak i spokojnego i ujmującego „zawodzenia” Allena znajdzie coś dla siebie. Najmocniejszym punktem na płycie jest Domination. Utwór ten stylem najbardzie przypomina mi dokonania Dream Theater, więc chyba dlatego mnie ujął. Przede wszystkim mało w nim śpiewu chórem, a jest to element, który najbardziej działa mi na nerwy w Symphony X. Ktoś oczywiście może mi zarzucić, że przecież jest to jeden z wyróżniających elementów w ich twórczości, zgoda, ale wolę porykiwania i śpiew jednym głosem. Chór jest dobry, ale w kościele. Tytułowy utwór oprócz pokazania umiejętności muzyków trochę rozczarowuje. Myślę, że skompresowany do trzech minut z powodzeniem mógłby sie znaleźć w ramówce radiowej między popową papką. Na uwagę z pewnością zasługuje The Walls of Babylon, z wyjątkiem pompatycznego wycia (chóru dla odmiany) usłyszeć można genialne popisy klawiszowe i partie gitarowe, sądzę, że z powodzeniem panowie z Symphony X mogliby wezwać na muzyczny pojedynek Rudess'a i Petrucci'ego (Dream Theater). A rzeczywiste starcie wirtuozów już wkrótce! Oj, chyba po Wembley zostanie siwy dym.
Zbierając do kupy wszystkie za i przeciw, z czystym sumieniem mogę polecić to wydawnictwo. Także nie myśląc długo, słuchawki na uszy, na koń i do boju!