ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Ambeon ─ Fate of a dreamer w serwisie ArtRock.pl

Ambeon — Fate of a dreamer

 
wydawnictwo: Tranmission Records 2001
 
1. Estranged - 02:49 2. Ashes - 05:31 3. High - 04:14 4. Cold Metal - 06:52 5. Fate - 07:41 6. Sick Ceremony - 03:46 7. Lost Message - 04:32 8. Surreal - 04:39 9. Sweet little Brother - 06:08 10.Dreamer - 05:17
 
Całkowity czas: 51:29
skład:
Astrid van der Veen - wokal, Arjen Lucassen - gitara akustyczna i elektryczna, syntezator analogowy, sample i dziwne dźwięki :), Stephen van Haestregt - akustyczne i elektroniczne instrumenty perkusyjne, Walter Latupeirissa - gitara basowa
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,7
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,17
Arcydzieło.
,30

Łącznie 58, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
17.09.2001
(Gość)

Ambeon — Fate of a dreamer

Projekty Arjena Lucassena, odpowiedzialnego jak do tej pory za powstanie kilku - przynajmniej dla mnie - wiekopomnych dzieł muzyki progresywnej, takich jak "Into the electric castle" czy sagi "Universal Migrator", zazwyczaj okazywały się prawdziwymi perełkami. Nie inaczej jest z Ambeonem. Tym razem przesiębiorczy i nadzwyczaj płodny Holender zaprosił do pracy nad... ambientowym(!) albumem młodą, zaledwie czternastoletnią Astrid van der Veen. I nie jest to wcale, zaręczam, takie śmieszne jakim na pierwszy rzut oka się wydaje. Głos młodej koleżanki Arjena jest niesamowity. Potężny, ale jednocześnie miękki, kobiecy aż do głębi; inny od wspaniałego, ale jednak "przeznaczonego" cięższym zastosowaniom ;) głosu Anneke van Giersbergen czy, żeby daleko nie szukać, nieco zbyt przesłodzonego wokalu Emilki D. (a ja i tak go lubię! :). Poza tym uwagę zwraca jedna rzecz: złożoność linii wokalnych budowanych przez van der Veen (a są one w całym swym zagmatwaniu jej dziełem, Lucassen nie maczał w tym palców - wiadomość z pierwszej ręki). Wprost ciężko uwierzyć, ale utworów z Ambeona najczęściej... Nie da się zanucić! Wszelkie próby porykiwania przy goleniu kończą się nieobyczajnym fałszem, a inne, czynione w zaciszu domowym i przy wszelkich okazjach spełzają na niczym. Kto nie wierzy, niech posłucha "Ashes", mojego ulubionego, drugiego utworu z płyty. Albo najlepiej wszystkich, koniecznie po kolei ;)
Jeśli chodzi o ideę przedsięwzięcia, to tym razem Eksperymentator oferuje nam covery swoich własnych utworów, ale w nowym, zupełnie zaskakującym wykonaniu. Na okładce Ambeon napisane jest, co następuje: "Nazwa Ambeon jest kombinacją słów Ambient i Ayreon..." - i, proszę mi wierzyć, ambientu na tej płycie jest wiele; łagodnej, elektronicznej muzyki, eklektycznych, świszcząco - pojękujących dźwięków rodem z miłych snów i narkotycznych wizji. Bo Ambeon to płyta spokojna; nie znajdzie tu nic dla siebie miłośnik riffów drących głośniki przyzwyczajonych do trashu kolumienek, a raczej ten, komu nieobce są klimaty w stylu wilsonowego "Bass Communion" czy usypiającego No-Mana.
Warstwa muzyczna utworów to nic innego, jak powielenie - i to dokładne - twórczości Ayreona z lat ubiegłych, lecz, jak napisałem już - w nowej aranżacji. Oprócz wszędobylskiego Erika Norlandera (który, nota bene, udziela się na "Ambeonie" w niewielkim zakresie) i jego partnerki Lany Lane usłyszymy nieznanych nam z występów we wcześniejszych projektach braci McManus (grających na flecie, fujarkach i tym podobnych wynalazkach w kapeli Celtus), Stephena van Haestregta (akustyczna tudzież elektroniczna perkusja) i Waltera Latupeirissa grającego na gitarze basowej. Muzycy ci potrafią zagrać to, co znane i lubiane w nowatorski i mocno odświeżający sposób. Mimo tego, że cały czas słuchamy Ayreona - nie razi to i Ambeon jest naprawdę łatwy w odbiorze, satysfakcjonujący nad wyraz. Smaczku muzyce dodają wstawki o charakterze celtyckim i coś mi mówi, że nie po raz ostatni muzycy Celtusa grają dla Arjena...
Jeśli mowa o warstwie tekstowej albumu, warto uświadomić, że za nią również odpowiedzialna jest Astrid... Okazuje się, że nie tylko jej głos jest dojrzały ponad wiek - także teksty, które pisze, śmiało mogłyby wyjść spod ręki kogoś o większym doświadczeniu i stażu pisarskim :) O czym opowiadają teksty warto stwierdzić samemu, dosyć jednak powiedzieć, że już na pierwszy rzut oka są mocno pokręcone i słychać, że niejedna ciekawa myśl kłębi się pod uroczą główką młodej Holenderki... Warte posłuchania. I poczytania, bo choć van der Veen śpiewa wyraźnie, wspomniany już stopień komplikacji linii wokalnych czasem myli nieco odbiór (jednakowoż angielski dziewczyny jest bez zarzutu :)
Wystawiam najnowszemu produktowi Arjena Lucassena gwiazdkę. Nie wiem, jak go ocenić; pałając sentymentem i bezgraniczną miłością do wszystkich jego projektów mógłbym popaść w niebezpieczny brak obiektywizmu. Napiszę więc tylko tyle - jeżeli znasz i kochasz Ayreon, musisz poznać "Fate of a dreamer". A jeżeli zamiast ryków metalowej braci lubisz czasem posłuchać czegoś spokojniejszego, również z czystym sumieniem możesz sięgnąć po ten album. Na pewno Cię nie zawiedzie. Jestem o tym przekonany.

Dzięki, DreamDarku. Ty już sam wiesz, za co :)
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.