ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Sylvian, David ─ Approaching Silence w serwisie ArtRock.pl

Sylvian, David — Approaching Silence

 
wydawnictwo: Virgin Records 1999
 
1. The Beekeeper`s Apprentice [32:56]
2. Epiphany [2:32]
3. Approaching Silence [38:17]
 
Całkowity czas: 73:45
skład:
David Sylvian – Guitars, Guitar loops, Keyboards, Samples / Frank Perry – Noan bells, Bowed Gong, Finger bells (1) / Robert Fripp – Guitars, Frippetronics (3)
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,7

Łącznie 9, ocena: Arcydzieło.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
05.12.2001
(Gość)

Sylvian, David — Approaching Silence

David Sylvian to postać dobrze znana wielbicielom ambitnej muzyki, głównie jako założyciel i frontman romantycznego Japan, to także ceniony artysta solowy, inicjator wielu różnorodnych projektów muzycznych tworzonych z takimi gwiazdami jak Holger Czukay (Can), Robert Fripp, Trey Gunn czy Ryuichi Sakamoto, autor poetyckich, bardzo specyficznych tekstów – które jakby ‘dryfują niczym jesienne liście na tle dźwięków’, a także kreator ‘instalacji’ – niesamowitych form artystycznych – w których to dochodzi do syntezy wszelkich sztuk – malarstwa, rzeźby, filmu, poezji i oczywiście muzyki...

Z serii recenzji ‘oblicza Davida Sylviana’ chciałbym dziś zaprezentować instrumentalna płytę z 1999 roku Approaching Silence – album ten jest zapisem muzyki, która towarzyszyła wspomnianym wcześniej ‘instalacjom’ – nie jest to w żadnym razie jednak nieudana próba stworzenia soundtracku który bez współgrania z rzeczoną forma artystyczna nie może samodzielnie istnieć. W tym przypadku jest wręcz przeciwnie, muzyka doskonale broni się sama, a David celowo zrezygnował z jakichkolwiek zdjęć we wkładce albumu prezentujących te instalacje.

Do pomocy w nagraniu tych dwóch (właściwie trzech) cudownych pejzaży muzycznych David poprosił Franka Perrego oraz Roberta Frippa który obsługuje unikalny instrument frippetronics. Niezwykle uogólniając dźwięki zawarte na tym albumie można zaszufladkować pod kategoria ambient – nie jest to jednak płyta służąca jako tło do mycia garnków czy do obierania kartofli – zdecydowanie nie jest to muzyka przyziemna. Zawsze słuchając tego albumu mam nieodparte wrażenie ze ma on wręcz charakter sakralny czy medytacyjny (niczym hinduskie Ragi czy Mantry) unikając jednocześnie często taniej i tandetnej próby samo skatalogowania pod taka właśnie etykietką (wiele albumów ‘New Age’).

Muzyka ta jakby wymaga od słuchacza niesamowitej uwagi i próby chwilowego zapomnienia o życiu codziennym w celu bardzo głębokich i wyższych przemyśleń – innymi słowy jest to doskonała płyta na jesienny czas zadumy i specyficznej nostalgii. Co ciekawe sposób w jaki Sylvian wprowadza nas w ten charakterystyczny wewnętrzny trans nie jest zbyt nowatorski. Bardzo długie utwory składają się właściwie tylko z niewielkiej garstki motywów i sekwencji wciąż powtarzanych w rożnych permutacjach w nieskończonej pętli. Geniusz Davida polega jednak na ustawieniu tych sekwencji w odpowiedniej kolejności. Delikatne, ciągłe stopniowanie napięcia daje obraz sinusoidy, która to właśnie wprowadza słuchacza w ten transcendentalny stan.

W warstwie instrumentalnej nie mamy tez żadnych niespodzianek. Sylvian już zdążył nas przyzwyczaić (chociażby na płytach z Czukayem) do swoistej budowy partii gitar, przetwarzanych przez rożnego rodzaju efekty. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze gdzieniegdzie umieszczone delikatne partie smyczkowe, pobrzękiwania etnicznych instrumentów perkusyjnych, cichutkie hinduskie wokalizy, genialnie współbrzmiące z frippetronics plamy klawiszowe a także ten niesamowity powodujący ogromna dawkę ciarek na plecach gong w utworze tytułowym.

Od siebie dodam ze płyta jest dla mnie szczególnym opisem tego co może dziać się z człowiekiem po śmierci. The Beekeeper’s Apprentice wspaniale oddaje uczucie niepewności, i skłania do refleksji na temat własnego życia, Approaching Silence (i jak gdyby utwór pomost – Epiphany) przynosi z kolei nieskończone ukojenie jednocześnie z nieustającym poczuciem żalu i tęsknoty za tym co się opuściło. Jest to jednak tylko moja interpretacja – zachęcam wszystkich do stworzenia własnej i do przeżywania tych dźwięków na swój oryginalny sposób...

David Sylvian posługując się muzyką napisaną do ‘instalacji’ utworzył na Approaching Silence zupełnie nowe dzieło. Korzystając z prostych środków instrumentalnych, oraz z muzyki której podstawy dal ponad 20 lat temu Steve Reich i Brian Eno zbudował ‘instalację’ dla umysłu każdego, chętnego zasmakowania absolutu.

Wspaniały album na samotne (ale niekoniecznie) mroźne zimowe noce.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.