ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Autechre ─ Incunabula w serwisie ArtRock.pl

Autechre — Incunabula

 
wydawnictwo: Warp Records 1993
 
1. Kalpol Introl [3:18]
2. Bike [8:00]
3. Autriche [6:55]
4. Bronchus 2 [3:33]
5. Basscadet [5:23]
6. Eggshell [9:01]
7. Doctrine [7:48]
8. Maetl [6:32]
9. Windwind [11:15]
10. Lowride [7:15]
11. 444 [8:55]
 
Całkowity czas: 78:06
skład:
Sean Booth - Syntezatory, programowanie, produkcja / Rob Brown - Syntezatory, programowanie
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,21

Łącznie 22, ocena: Arcydzieło.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
11.02.2002
(Gość)

Autechre — Incunabula

Na muzycznej mapie istnieją dziesiątki tysięcy zespołów. Każdy z nich posiada nazwę, próbującą w jakimś stopniu oddać jego inspiracje, aspiracje a także pośrednio styl. Wydaję mi się jednak że żądnemu z nich nie udało się oddać swojej muzyki w równie doskonały sposób w jaki zrobiło to Autechre...

Co właściwie znaczy to tajemnicze słowo? Tego nikt (nawet sami muzycy) nie wie... - ba, pełna kontrowersji jest również wymowa tego misternego zlepku liter... W podobny sposób odpowiada się na pytanie – co dokładnie gra Autechre. Tutaj – tak jak w Polsce :) – co osoba to dwie opinie. Jedni twierdzą, że jest to inteligentne ambient-techno, inni, że to muzyka eksperymentalna, jeszcze inni uparcie widzą w Autechre kontynuacje pomysłów największych gwiazd kraut-rocka, z kolei Gancze wbijają biednym czytelnikom do głowy, że jest to art-techno... Prawda jest taka, że sami muzycy (z pochodzenia Anglicy) Sean i Rob, skutecznie z płyty na płytę uciekają wszelkim próbom ‘zaszufladkowania’. Jednak, jakby inaczej, nasze analityczne i rządne katalogowania umysły musiały znaleźć i na to jakąś ogólną kategorie, i tak dokonania Autechre najczęściej znajdziemy pod typem awangardowej elektroniki. Umniejszając te czysto teoretyczne i termo-logiczne dociekania, należy po prostu stwierdzić, że Autechre jest nietuzinkowym i wciąż poszukującym zespołem, dla którego ciężko szukać jakichkolwiek analogi, ułatwiających opisanie tych dźwięków. Jedno jest pewne – ktokolwiek pozna, i przejdzie długą i trudną drogę aby ‘wejść’ Autechre, zostanie po stokroć wynagrodzony – Nigdy już nie spojrzy na całą muzykę tak jak kiedyś, i doskonale zrozumie dlaczego nazwa dua idealnie komponuje się z tym co słyszymy z głośników... A słyszymy... – Hmmm... tego inaczej ująć się nie da – Słyszymy magię, i to przez największe M.

Incunabula to po łacinie ‘pierwsze wydanie dzieła, książki’, bardzo dobrze rozumiemy więc dlaczego właśnie tak architekci dźwięku – Sean i Rob nazwali tak swój debiut. Architekci dźwięku – tak właśnie zwykło się nazywać twórców tej enigmatycznej muzyki, i nie ma w tym nic dziwnego – muzycy modelują i układają przeróżne brzmienia w futurystyczne i abstrakcyjne budowle sięgające ku niebiosom, robią to z niebywała precyzją i matematyczną dokładnością. Jeśli chodzi o kreowanie ambitnej muzyki elektronicznej Sean i Rob nie mają sobie równych – ich kompozycje cechuje swoista i rozpoznawalna estetyka, a także niepowtarzalne brzmienie. To wszystko doprowadza do zarzutu, jakoby Autechre tworzyło wykalkulowaną do granic możliwości muzykę dla istot którym zamiast krwi w żyłach płynie olej, a ich sercem jest mikroprocesor. Jest to jednak oskarżenie ludzi, którzy słyszeli płyty duetu jeden, góra dwa razy. Aby dotrzeć do monumentalnej magii kryjącej się w tych nagraniach, potrzeba bardzo wielu prób. Dzieję się tak głównie za sprawą bardzo nietypowego podejścia do sekcji perkusyjnej, która początkowo zakrywa cudowne pejzaże, malowane z zaiście impresjonistycznym podejściem, a także za sprawą brzmienia kompozycji. Na debiucie wspomniane wcześniej wrażenia można doznać (w początkowym stadium poznawania oczywiście) na Basscadet, Doctrine czy na Meatl. Jeśli jednak chodzi o ‘trudność’, zdecydowanie Incunabula oraz następna (moim zdaniem najlepsza płyta – którą zrecenzuję przy najbliższej okazji :)) Amber są płytami najłatwiejszymi w bogatej dyskografii tegoż zespołu.

Incunabula zaczyna się od Kalpol Introl, gdzie głośne dźwięki basu przeplatają się z cudownie piękną partią syntezatora, nadającą całości bardzo senny charakter, następnie jednak dochodzi coraz głośniejsza partia elektronicznej perkusji, i po raz pierwszy jesteśmy przedstawieni znakowi towarowemu Autechre – brzmieniu. Podejście do brzmienia tego niesamowitego zespołu jest zupełnie inne od tego, które prezentują inni muzycy. Bardzo często spotykamy się z określeniem ‘ale ten zespól beznadziejnie brzmi – pewnie nagrywał w słabym studiu’, bądź ‘niesłychane brzmienie X nadaję tej płycie charakteru’ itd... W przypadku Autechre brzmienie jest czymś o wiele więcej aniżeli charakterystyką - jest jakby dodatkowym instrumentem – narzędziem w ręku muzyków, takim samym jak komputer czy syntezator. Sean i Rob w tak nieziemski sposób modelują brzmienie, że muzyki której słuchamy można wręcz dotknąć, znaleźć się w jej centrum i podziwiać jak pnie się ku górze, i wykonuję swój pozazmysłowy taniec. Czy kiedykolwiek zdarzyło się Wam śnić, że latacie. Gwarantuje że dźwięki zawarte na 3 pierwszych płytach Autechre wprowadzą Was w ten stan, bez konieczności położenia się do łóżka :). Niebiański Kalpol Introl brutalnie wręcz kończy się, przechodząc w Bike, gdzie muzycy raczą nas magicznymi appergiami, niebanalnym rytmem i boskimi, sennymi melodiami, podobnie jest w Autriche, gdzie główną rolę odgrywa dziwne brzmienie syntezatora imitujące jakby gitarę. Po ambientowym Bronchus 2 przechodzimy do troszkę złowrogiego Basscadet z mrożącymi krew z żyłach przesterowanymi samplami i partią basowych teł. Utwór Eggshell to jeden z moich faworytów. Jego struktura, brzmienia, melodie i klimat nieodparcie przywodzą mi na myśl nikogo innego jak Kevina Moore’a z Dream Theater – prawdziwego romantyka klawiszy. Oprócz brzmienia, Autechre to także wysmakowane, eleganckie i futurystyczne melodie, kiedy poznamy bliżej tą muzykę odkryjemy, że melodie tu zawarte możemy smakować niczym najlepsze wino – niech najlepszym na to przykładem będzie pseudo-klawesynowa partia w Meatl czy właśnie tajemnicze melodie na Eggshell. Następny utwór nie bez przyczyny chyba nazywa się Windwind, zawsze kiedy go słucham czuję się niczym biedny listek targany na jesiennym wietrze zwiastującym początek zimy. Po tym smutnym magnum opus (:)) Incunabuli przechodzimy do dwójki moich faworytów. Lowride i 444 to utwory tak piękne, że nie sposób mi o nich pisać. Może w czysto analityczny sposób powiem tylko tyle że Lowride kołysze swoim jazzowym zabarwieniem (ach to pianino !) a 444 jest więcej niż genialnym nostalgicznym zakończeniem płyty (przy 444 nie sposób nie wspomnieć o bardzo skomplikowanym rytmie, który na dodatek w połowie utworu łamie się w istnie progmetalowy sposób).

Oczywiście, chyba żadna recenzja nie powinna obejść się bez uwag krytycznych. Pod adresem Sean’a i Roba o jednym minusie już wspominaliśmy – muzyka jest bardzo trudna w odbiorze (ktoś kiedyś określił Autechre mianem jazzu dla kosmitów ;)), do tego dochodzi jeszcze jeden zarzut. W czasach gdy album ten ujrzał światło dzienne (czyli początek 1993 roku) był uznawany za wykraczający poza swoją epokę – tak też w istocie było i właściwie jest do dziś – album wciąż jednak zawiera kilka smaczków (głównie w postaci brzmień) które były typowe dla ówczesnej coraz bardziej komercyjnej sceny techno. Odczucie zupełnie odwrotne od radości słuchania mogą wnosić utwory o złowrogim czy wręcz kakofonicznym charakterze – No ale kto powiedział, że ambitna, artystyczna muzyka musi być przyjemna dla ucha :). Wydaję mi się jednak, że można te bardzo drobne błędy Autechre wybaczyć, jako że mamy do czynienia z debiutem, którego nie wahałbym się postawić (jeśli chodzi o postępowość) zaraz obok nieśmiertelnego In The Court Of The Crimson King... Innymi słowy – Autechre to coś co po prostu trzeba usłyszeć.

Na koniec jak zwykle mała ciekawostka. Każdy kto lubi Radiohead – szczególnie ich ostatnie dwie płyty – Kid A i Amnesiac powinien wiedzieć, że główną inspiracją przy ich powstawaniu były właśnie dokonania Autechre...

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.