Czy słynny zespół Rush grał progmetal ? Pytanie może i głupie, ale nie do końca. Otóż z pewnością progmetal to nie był, niemniej ówże gatunek wiele zawdzięcza starym mistrzom z Kanady, którzy prezentując wyszukaną odmianę hard-rocka udowodnili, że cięższa muzyka również może aspirować do miana rock progresywny. Stąd już tylko krok do progmetalu... Ale tym razem nie będzie progmetalowej recenzji - będzie za to spojrzenie na twórczość grupy niejako kontynuującej dzieło Kanadyjczyków - przy dzisiejszym zalewie ambitnego metalu taka stylistyczna odskocznia bardzo się przyda, chociażby jako powrót do korzeni...
Tiles pochodzi z amerykańskiego Detroit. Swój debiut - zatytułowany po prostu Tiles wydał w 1994 r. (w Europie ukazał się rok później) zbierając entuzjastyczne recenzje. Pisano i wypowiadano się o świetnym rocku progresywnym doprawionym hard - rockowym pazurem. Podobne odczucia towarzyszyły drugiej płytce - recenzowanemu tu Fence The Clear. Dużo w tym prawdy ? Hm... każdy oceni to po swojemu, ja również :-) Autorzy owego działa to: Mark Evans - dr, Chris Herin (główny kompozytor) - g, Paul Rarick - v oraz Jeff Wittle - b. A werdykt ? Myślę, że specjalnie nie ma się czym ekscytować.
Przeszłość progresywnego hard - rocka jest na tyle chlubna, że ciężko teraz dołożyć od siebie coś świeżego i porywającego. Można oczywiście zachwalać ładne melodie - nie dam tu konkretnego przykładu, bo wszystko zasługuje pod tym względem na uwagę, można zwrócić uwagę na nietuzinkowe zagrywki instrumentalne czasami zbliżające się do jazzu (sam początek Patterns), czasami zaś do progmetalu (Another's Hand), głównie jednak oscylujące wokół wypracowanych już standardów - czyli coś pomiedzy Rush a lżejszym Queensryche, można kilka ciepłych słów rzucić pod adresem wokalisty - Paula Raricka, można wreszcie docenić piękne zgranie akustycznej gitary z przestrzennymi klawiszami (np. Changing The Guard). Z drugiej jednak strony można - a jakże - ponarzekać. No bo momentami z krążka wieje niezłą nudą - dotyczy to zwłaszcza o wiele za długiej, akustycznej ballady The Wading Pool oraz końcowej, nierównej suity - Checkerboards, gdzie momenty ekscytujące pięknem sąsiadują z niepotrzebnymi dłużyznami, w których doprawdy mało się dzieje, a to co się dzieje nie tworzy bynajmniej urzekającego klimatu.
Oczywiście to bardzo dobrze, że wciąż istnieją i nagrywają takie zespoły jak Tiles - przypominające nam o tym, że gdy chodzi o cięższe, ambitne granie to nie samym progmetalem żyje człowiek. Niemniej to co trzeba było wytknąć - wytknąłem i w ostatecznym rozrachunku nie mogę dać więcej niż sześć. Ale przecie przed nami kolejna płyta.