ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Sweet Noise ─ The Triptic (limited edition) w serwisie ArtRock.pl

Sweet Noise — The Triptic (limited edition)

 
wydawnictwo: EMI Records Ltd 2007
 
1.Victims of War [5:48]/ 2. Without[3:37]/ 3. Chaos [5:28]/4. Sympathy for a Devil part 666 [5:52]/5. Give it all away [6:18]/6. Black leather boots [5:17]/ 7. Painkiller [7:53]/ 8. Born love [3:47]/ 9.In the name [5:28]/10. Missing You [6:14]/ 11. Vahan Song [5:31]/ 12. In the blood (my forgotten friend) [1:22]/13. Stay alive [7:06]/ 14. World [5:11]/ 15. Access confirmed [2:56] DVD: Sympathy for The Devil Part 666- video/ Players – documentary/ Township rebellion –live performance/ credits/ photos
 
Całkowity czas: 77:55
skład:
G- voice, words, beats/ DJ Kostek- scratch & ears/ Krzysztof Doc Raczkowski (R.I.P) – percussion/ Warrick Sony – beats, guitars, bass/ Murray Anderson – guitars, strings, synth/ Paul Ressel – beats, synth/ Chillek – guitars/ Tomasz Magic Osiński – additionat guitars, synth and drum programming/ Theo Croups – guitars/ Krzysztof Poliński – drums/ Teba Shumba- vocals/ Zukile Malahnana- vocals/ Emily Bruce- vocals/ Lipuo Tsira Titi – vocals/ E.J. – vocals/ Inge Beckmann – vocals/ Vahan, Heno & family – voices
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,3
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,6
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,16
Arcydzieło.
,34

Łącznie 62, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
21.08.2007
(Gość)

Sweet Noise — The Triptic (limited edition)

Przede wszystkim rzuca się w oczy światło. Wszędzie - światło. Wszędzie - jasno. Wszędzie – słońce (*).

Lubię muzykę Sweet Noise. Naprawdę. Od czasów Getta, poprzez świetny Koniec wieku, Czas Ludzi Cienia, Revoltę, aż po najnowszy The Triptic muzyczny świat Piotra „Glacy” Mohameda funkcjonuje gdzieś obok głównego nurtu promowanego przez media. Nie sposób Mohamedowi odmówić zacięcia w naprawianiu świata, determinacji i przede wszystkim charakteru. Nagrywanie płyt „na opak”, wymagających myślenia, nie serwujących prostej, popkulturowej papki na 4/4 i łatwych skojarzeń: tak – nie, białe –czarne naprawdę budzi szacunek. The Triptic to płyta TRUDNA, którą nie do końca „załapią” młodzi, znudzeni życiem mieszkańcy ciemnej planety (zapatrzeni w I-Pody i swoje komórki).

Glaca długo „dłubał” nad The Triptic. Ponad trzy lata pracy, nagrywanie na różnych kontynentach, wizyta w RPA (jako ciekawostkę dodam, że patronat nad płytą objęła Ambasada Republiki Południowej Afryki w Warszawie), organizacja pracy polsko-afrykańskiej ekipy, podróże między Warszawą a Kapsztadem, udział afrykańskich muzyków przyniosły frapujący i porażający efekt. Być może Piotr Mohamed to szaleniec, wizjoner, który ryzykuje komercyjne niepowodzenie, ale obojętnym wobec jego muzyki być nie można.

The Triptic – odczytywać tę nazwę można chyba w różny sposób. Triptic jako tryptyk (czyżby zamknięcie cyklu Czas ludzi cienia, Koniec wieku?). Trip-tic - podróż, wyprawa w świat afrykańskich fobii, wierzeń, bolączek, gniewu mieszkańców slumsów (tsotsi) i codziennego życia na marginesie. Trip-tic – czyli dalekie echa triphopu, bowiem elektroniki znajdziemy na albumie sporo.

Pierwsze, co mnie na The Triptic zafrapowało to PRODUCJA. Bardzo organiczne, plemienne wręcz brzmienie całości. Jest w tej muzyce ta „pustynna” przestrzeń, a jednocześnie wszystko brzmi perfekcyjnie, ostro niczym cięcie chirurgicznego skalpela i skrzy się muzyczną feerią barw jak motyl. Słychać wszelkie niuanse, każdy nieprzypadkowo zagrany dźwięk, każdy oddech, uderzenie w strunę, stopę Docenta (RIP). Poziom produkcji The Triptic to światowy standard, rzadko spotykany na polskich albumach. To potężne i selektywne brzmienie jest zasługą Adama Toczko, który ogarnął i spiął w jedną całość wszystkie elementy.

Muzycznie jest zaskakująco, świeżo i z głową. Kompozycje zawarte na albumie są przemyślane a wykorzystane elementy etniczne (chóry, ludowi śpiewacy, odrobina soulu czy też ragga) są przysłowiową wisienką na torcie. Owszem, połączenie afrykańskich rytmów, plemiennych zaśpiewów i tego całego „etno” z rockiem/metalem/popem znamy przecież i z Graceland Paula Simona, płyt Petera Gabriela czy też produkcji Sepultury. Glaca (bo przecież on stanowi o sile Sweet Noise) nie jest pierwszą osobą, która daje nam „kawałek Afryki”. Tak, to prawda, słychać na The Triptic puls czarnego kontynentu – i jest to puls bardzo silny. Nie tylko dlatego, że w nagraniach brali udział południowoafrykańscy muzycy. Glaca i przyjaciele pokazują nam tysiące barw, zapach sawanny, hałas miasta, ciepło nagrzanej ziemi, słony smak łez i żelazisty posmak krwi.

Najpierw poznałam cover Współczucia dla Diabła, która to wersja jest muzycznie bardzo oddalona od kanonicznego oryginału Stonesów. Spowolniona, oparta na prostym ludowym zaśpiewie, z ciekawym gitarowym solem, bardzo „lejąca się” i jak na Sweet Noise oniryczna kompozycja (która może przypominać...Deep Forest). Zupełnie różna od wersji pierwotnej, ale równie frapująca, będąca niemalże twórczym rozwinięciem stonesowskiego tematu. A później, znając tylko ten utwór, pobiegłam do sklepu i...The Triptic zagościł w moim odtwarzaczu praktycznie na stałe. Muzycznie jest pastelowo, etnicznie i zarazem ciężko. Masywne partie bębnów, ciężkie i „tłuste” partie gitar (praktycznie w każdym utworze), scratche (np.: Give it all away) i elektroniczne bity wręcz ocierające się wręcz o industrial (np. Painkiller, Chaos), nieco ambientowo- japanowe plumkanie (World) oraz śpiew – gdzieś z głębi duszy, prosty, jednostajny i harmonijny. Krzyk, wrzask i subtelny szept Glacy, czasami hip-hopowe melorecytacje i nawijki (np. In The Name) oraz Głos Afryki. Afryki, do której Mohamed ma sentyment, którą kocha i z której pochodzi. Brzmienia kojarzące się z Trentem Reznorem wcale nie kolidują ze słodkimi głosami afrykańskich śpiewaczek ( np. Without, Sympathy For the Devil 666). Elementy nu-metalowe też jakoś nie rażą. A i ładne melodie się na płycie znalazły (walczykowaty Wahan Song z ładnymi klawiszami może nieco przypominać PoS). Bolączką takiego albumu byłby nadmiar wszystkiego i barokowy przepych. Jest tych różnorakich brzmień sporo, ale Glaca i Toczko znaleźli złoty środek: jest ciężko i jednocześnie pięknie. Podobnie jak puzzle w układance dźwięki pasują do siebie idealnie. Rzadka sztuka w dzisiejszych czasach.

Słucha się tej płyty z niekłamaną radością, wręcz fascynacją. Za każdym razem odkrywam coś nowego. Jest tak, jak opisywał kiedyś Kapuściński: Afryka nie jest jednorodna, jest nieprzewidywalna, piękna i groźna zarazem. To wszystko udało się Piotrowi Mohamedowi ująć w jedną całość – i dopowiedzieć historię opisaną zarówno w Hebanie czy Cesarzu. Jego próba odczytania Afryki jest z pewnością ciekawa. Glaca wyczulony na niesprawiedliwość społeczną bez pardonu opisuje zjawisko masowej degrengolady kapsztadzkich slumsów. Świata tsotsi (w języku południowoafrykańskich gett słowo to oznacza: "kandydat" lub "gangster"), ekstremalnej, niewyobrażalnej dla Europejczyka biedy. Uczucia przywiązania i znieczulicy - nienawiści i miłości. Proste, mocne teksty to integralny i bardzo ważny element tego albumu.


Dodatkowy dysk zawiera teledysk do Sympathy For The Devil 666, fragment występu Sweet Noise gdzieś na ulicach Kapsztadu, materiał ze studia (ciekawy), galerię zdjęć. Szkoda tylko, że zabrakło filmu z podróży Glacy po RPA.

Podsumowując: The Triptic jest jedną z najciekawszych pozycji 2007 roku. Czemu nie napisałam „polskich propozycji”? Proste - to jedna z najlepszych płyt 2007 w kategorii „świat”.
 
Cudeńko!

W ciszy wszyscy rozeszli się do lepianek, a chłopcy pogasili na stołach światło. Była jeszcze noc, ale zbliżała się najbardziej olśniewająca chwila w Afryce - moment świtu.(*)

 
Ps. (*)Ryszard Kapuściński, Heban (1998)

 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.