Przyznam otwarcie, że asumptem do tej lekko spóźnionej recenzji była moja rozmowa z Adamem Droździkiem z Radia PiK w trakcie tegorocznej edycji Ostrów Rock Festival, podczas której redaktor zapytał mnie o artystów, którzy mogliby pojawić się na kolejnych edycjach ostrowskiego festu. Długo się wówczas zastanawiałem a dziennikarz dorzucił w ramach podpowiedzi: "może Big Big Trian", czym uruchomił we mnie lawinę ciepłych wspomnień związanych z zespołem i myśl, że na jednej z moich płytowych półek, od kilkunastu tygodni, stoi nieodfoliowane ostatnie koncertowe wydawnictwo tego brytyjskiego Wielkiego Pociągu. Zatem, uporządkujmy to.
Big Big Train przez długie lata był formacją, która w ogóle nie koncertowała. Później, gdy rozpoczęła występy, uchodziła za tę, która nie rusza się poza Wyspy Brytyjskie. Nieco ponad rok temu zespół miał się pojawić po raz pierwszy w Polsce. Głośno zapowiadano lipcowy występ formacji w ramach Summer Fog Festival w katowickim Spodku, który ostatecznie odwołano. W tym kontekście, niczym koncertową buławę traktuję do dziś mój jedyny koncert Big Big Train w sierpniu 2023 roku w niemieckim Hamburgu, po którym zresztą spotkałem wszystkich muzyków.
Dlatego A Flare On The Lens - Live in London ma dla mnie dość wyjątkowe znaczenie, bowiem jest niejako pamiątką po najdłuższej w historii zespołu trasie koncertowej, kiedy to w sierpniu i wrześniu 2023 roku zespół zagrał 17 koncertów w ciągu 21 dni w dziewięciu krajach Europy. Tę trasę kończył, 12 i 13 września, dwoma koncertami w prestiżowej londyńskiej Cadogan Hall, praktycznie dwa tygodnie po moim hamburskim koncercie.
Do rzeczy. Dlaczego po A Flare On The Lens - Live in London warto sięgnąć nie tylko z powodów sentymentalnych? Chociażby dlatego, że jest pierwszym koncertowym wydawnictwem z nowym wokalistą Alberto Bravinem (który naprawdę się sprawdza!), ale też i z kompletnie odświeżonym składem. Nie tylko bez zmarłego tragicznie Longdona, ale i bez Rachel Hall, czy Dave’a Gregory’ego. I tu przy okazji ciekawostka. Z oryginalnego składu BBT pozostał już tylko basista, gitarzysta i kompozytor, Greg Spawton, który podczas prezentacji zespołu otrzymał największe owacje (co tylko dobrze świadczy o nieprzypadkowej i znającej się na rzeczy publiczności), jednak w koncertowym, filmowym montażu jest on praktycznie… niewidoczny (albo pojawia się „z rzadka”). Warto też dla nieco odświeżonej setlisty, choć szkoda, że znalazło się w niej miejsce tylko dla dwóch utworów z nadchodzącej wówczas dopiero płyty The Likes Of Us. Z drugiej strony, już za miesiąc, pojawi się nowa koncertówka grupy Are We Nearly There Yet?, na której ten album wybrzmi prawie w całości! Setlista jest przekrojowa, zawiera utwory z ośmiu płyt grupy, w tym takie kompozycje jak East Coast Racer, Hedgerow, Folklore, Judas Unrepentant, czy Victorian Brickwork. Polecam jednak tak piękne momenty, jak cudne wykonanie Curator of Butterflies z ładnymi solówkami gitarowymi uroczej Marii Barbieri, Drums and Brass 2023, czyli popis perkusyjny Nicka D'Virgilio wraz sekcją dętą, w który wpleciono fragment Heart of the Sunrise Yes, albo wreszcie akustyczny medley ze śpiewającym główną partię wokalną w Wassail D’Virgilio.
Generalnie, podzielono to w taki sposób, że na dysku Blu-ray i dwóch płytach CD pomieszczono w całości koncert z 13 września, zaś na trzecim dysku CD siedem nagrań zarejestrowanych podczas występu dzień wcześniej. Wszystko ładnie widać i słychać a i oko kolekcjonerów pięknych wydawnictw powinno się nacieszyć, bo rzecz wydano w gustownym, rozkładanym digipaku, mieszczącym cztery krążki i piękne fotografie.