Generalnie jakimś wielkim metalcore’owcem nie jestem, jednak mam kilku swoich faworytów, także z tego całkiem młodego pokolenia. Jednym z nich jest z pewnością niemiecka formacja Annisokay, która we wrześniu 2023 roku absolutnie zdemolowała mnie swoją EP-ką, Abyss Pt I, czego wyraz dałem w recenzji tego wydawnictwa. Zresztą, pochodzący z tej płytki numer Ultraviolet był dla mnie bezkonkurencyjnym hitem 2023 roku! Rychło potem obejrzałem ich na żywo w warszawskiej Proximie i zacząłem nasłuchiwać wieści o drugiej odsłonie Otchłani. Niejako po drodze wpadłem na ich występ w łódzkiej Atlas Arenie, którym poprzedzali Holendrów z Within Temptation. Już wtedy grupa wydawała się brzmieć jeszcze bardziej mocarnie i ciężko, co mogło zwiastować pewne stylistyczne korekty na nowym wydawnictwie.
I tak faktycznie jest, choć tak naprawdę wszystko to, co tworzy siłę napędową ich muzyki i decyduje o jej atrakcyjności zostało tu zachowane. Ale po kolei. Abyss Pt II, podobnie jak jej pierwsza odsłona, zawiera około 23 minut muzyki i także w formie fizycznej została wydana tylko na winylu (przeczuwam, że niebawem obie części zobaczymy na jednym LP). Także teraz mamy sześć kompozycji w 3-4 minutowych pigułach.
Wydaje się, że tym razem grupa postawiła na jeszcze większy ciężar. Głębsze i złowieszcze growle, uzupełnione chłoszczącymi djentowymi riffami, wgniatają w fotel. Niech się jednak nie smucą ci, którzy pokochali u nich atrakcyjną melodyjność i popową nośność. Bo w dalszym ciągu to jest, świetnie zbalansowane i zgrabnie kontrastujące ze sobą. Spójrzcie zresztą na otwierający całość Get Your Shit Together. Jego pierwsza minuta z kwadransem urzeka przestrzennym klimatem, by zaraz potem dosłownie zmiażdżyć apokaliptyczną, gitarową ścianą. Nie można wszak zapomnieć, że w tej kompozycji pojawia się pierwszy z… sześciu bardzo dobrych, albo wręcz kapitalnych refrenów. Następny przynosi już zdecydowanie ekstremalny Never Enough, który artyści wykorzystali do promocji w formie pierwszego singla. Refren w nim jest tak hymniczny, że trudno go nie śpiewać wraz z Christophem Wieczorkiem. Oblivion rozpoczęty silną elektroniką wpasowaną w rytmiczny bit jest chyba najbardziej na całej EP-ce połamany. Być może dlatego mamy zaraz po nim najspokojniejszy, wręcz balladowy jak na nich, Into The Gray, z epickim, nostalgicznie brzmiącym refrenem. H.A.T.E. to kolejna petarda dobrze brzmieniowo oddająca tytuł i przy okazji nagrana we współpracy z innym metalcore’owym składem z Niemiec, Any Given Day. Z kolei Inner Sanctum zacnie kończy tę EP-kę perfekcyjnie łącząc agresję z melancholijnością, growl z czystym wokalem i metalicznie brzmiące gitary z nowoczesną elektroniką.
Cóż, świetny, atrakcyjny i solidnie kopiący po tyłku materiał. Już nie mogę się doczekać, aby usłyszeć go w koncertowej oprawie. Być może stanie się to już 4 grudnia w krakowskim Hype Parku.