Z projektem Music Inspired by na naszych łamach jesteśmy od samego początku, czyli od… 25 lat, kiedy ukazał się jego debiut Music Inspired by Tarot. To niesamowite, że przedsięwzięcie znanych z grupy Annalist, Roberta Srzednickiego, Artura Szolca i Krzysztofa Wawrzaka ma już ćwierć wieku. Artyści nie byli w tym czasie zbyt wylewni jeśli chodzi o ilość nagranego materiału. Dość powiedzieć, że na trzeci w dyskografii album, opatrzony szyldem Music Inspired by Alchemy, przyszło słuchaczom czekać czternaście lat, zaś na ten najnowszy krążek, osiem. Zawsze jednak za premierowymi dźwiękami szła jakość. Nie inaczej jest i tym razem.
Gwoli pewnego uporządkowania przypomnę, że pomysł na funkcjonowanie warszawskiego projektu jest z pozoru dość „prosty”. Artyści nagrywają muzykę instrumentalną (w większości), która powstaje pod wpływem głównej inspiracji. Poprzednio były to karty tarota, znaki zodiaku i alchemia. Tym razem przyszedł czas na koncept album dotykający mitologii dawnych Słowian.
I tu jeszcze mała, wstępna uwaga. Trudno nie zauważyć w ostatnich latach swoistego boomu na muzykę folkową, także tę o słowiańskich korzeniach. I to nawet dość zauważalnego w naszych rodzimych, muzycznych (również okołoprogresywnch) rewirach. Wszak na łamach ArtRock.PL znaleźć można recenzje bardzo świeżych płyt Lunatic Soul, Michała Wojtasa, Łysej Góry czy, może z nieco innej bajki, białostockiej Szeptuchy. Nie chcę tu absolutnie zarzucać Music Inspired by jakiegoś koniunkturalizmu, traktuję to bardziej jako swoiste „bycie na czasie”, reagowanie na atrakcyjne w pewnych muzycznych kręgach trendy i artykułowanie w nich własnego „ja”.
Zatem wraz z Furtą, witani słowiańskim pozdrowieniem Sława!, cytując autora bogatych opisów zawartych w książeczce (o których przyjdzie tu jeszcze wspomnieć), Wojciecha Adalbertusa Nowakowskiego, „wstrzymujemy szalony rydwan współczesności” i rozpoczynamy „godzinną peregrynację przez słowiańskie szerokości od Wschodu po Zachód, od Południa po Północ” idąc na „spotkanie bogów dawnych Słowian”.
Myślę, że wielu z czytających te słowa zetknęło się z folkową muzyką inspirowaną kulturą Słowian i duża część pojawiających się tu brzmień ich nie zaskoczy. Kolejne kompozycje, których tytuły są w większości imionami słowiańskich bóstw, przynoszą mroczność podkreślaną niekiedy złowieszczymi, chóralnymi zaśpiewami, oraz transowość i hipnotyczność, zbudowane na wyrazistym rytmie (ogromna rola brzmień perkusyjnych). A wszystko to ubrane jest w bogatą, aranżacyjną strukturę, w której jest miejsce nie tylko na tradycyjne, "rockowe" instrumentarium, ale też na skrzypce, wiolonczelę, klarnet, akordeon, flet, obój, róg, cymbały górskie, czy lirę korbową. W połączeniu z robiącą wrażenie liczbą gości wspierających instrumentalnie i wokalnie muzyków (naliczyłem ich… 16!) buduje to obraz pełnego rozmachu przedsięwzięcia.
Sporym uproszczeniem byłoby jednak sugerowanie, że mamy tu tylko muzykę stricte „słowiańską”. Projekt z założenia mówi „tylko” o inspiracjach… Zatem w takim Wschodzie można wyczuć nieco wyspiarskiego folku, Perun, wraz z żeńskimi wokalizami (Inga Habiba, Anna Drabikowska), przenosi nas w świat Orientu a następujący po nim Trzygław, dzięki figurze fletu, może chwilami przywoływać klasyków z Jethro Tull, czy nasz rodzimy Quidam. Totalne zaskoczenie przynosi jednak Chors, niezwykle nowoczesny, zbudowany na transowym i wyrazistym basie, z fajną, klawiszową formą. Żeby było ciekawiej, w przypadku drugiej części kompozycji Łada możemy wręcz mówić o klasykach muzyki elektronicznej!
No i są tu wreszcie rzeczy bardzo przebojowe. To głównie singlowy Swaróg, zaśpiewany gościnnie (już po raz kolejny w Music Inspired by…) przez Mariusza Dudę, tu jednak, z oczywistych względów, ukrywającego się pod nazwą swojego „folkowego” projektu, Lunatic Soul. W tym kontekście wspomniałbym również kończący całość Rod, w swojej drugiej odsłonie nośny, rytmiczny i z krótką ale świetną wokalizą (można byłoby to rozciągnąć w formie improwizacji), za którą odpowiada Dyba Lach.
I jeszcze jedno. Album doczekał się wyjątkowo bogatej i pełnej tematycznej symboliki szaty graficznej. Ponadto, w grubej książeczce, każdy z utworów okraszono tekstami wspomnianego Nowakowskiego, będącymi nie tylko opisami poszczególnych słowiańskich bóstw ale wręcz swoistym kompendium wiedzy na temat słowiańskiej religii, podpartym cytatami z Prokopiusza z Cezarei, Ibrahima Ibn Jakuba, Adama z Bremy, Thietmara czy rodzimych naukowców.
Dość niezwykła to rzecz, w której odległa historia (fakt, że jeszcze pełna wyobrażeń i domysłów), religia i muzyka przenikają się i tworzą intrygującą całość.